Brawo dla pań. Uczcie się od nich, panowie. Gorąca moda uliczna

Czytaj dalej
Sławomir Skomra

Brawo dla pań. Uczcie się od nich, panowie. Gorąca moda uliczna

Sławomir Skomra

Upał nie upał, nie zapominajmy, że jesteśmy w mieście. I pewne reguły w ubiorze obowiązują. Lublinianki to wiedzą, ale panowie mają problem. Muszą np. zapomnieć o noszeniu koszuli z krótkim rękawem do marynarki i krawata.

Obrazek z czwartku, deptak, temperatura sięga 28 stopni Celsjusza. Właśnie wyrusza pielgrzymka do Częstochowy, której przygląda się starszy pan. Ma na sobie skarpety, sandały, długie, materiałowe, czarne spodnie i granatowy polar. Rozpięty, spod którego świeci nagi blady tors.

Brawo dla pań. Uczcie się od nich, panowie. Gorąca moda uliczna
Renata Agnieszka Chmielewska (po lewej), stylistka, trenerka dress code, mówi o zasadach męskiej elegancji

W ostatnich dniach każdy szuka odpowiedniego sposobu na ubranie się (lub rozebranie), żeby było choć trochę chłodniej. Powszechnym widokiem na ulicy są gołe, spocone, męskie torsy. Odsłonięte plecy pań, a na nogach gumowe klapki rodem z basenu.

Golizna w centrum

Kto tylko może, zrzuca z siebie tekstylia. Wydaje się, że zjawisko to nasiliło się w centrum Lublina wraz z uruchomieniem nowej fontanny na placu Litewskim. To tam właśnie można zobaczyć najwięcej „golasów”. I nie chodzi tylko o dzieci, które kąpią się w fontannie, ale też dorosłych, rozpartych na ławkach.

Michalina Pytos, studentka, którą akurat spotkaliśmy moczącą nogi w fontannie, założyła na upały materiałowe szorty i… górę od bikini. - W torbie mam bluzkę - tłumaczy. - Przecież ani do kawiarni, ani do sklepu nie wejdę półnaga - przyznaje.

- Nie da się w domu wytrzymać - mówi ciężko oddychając starszy pan siedzący niedaleko fontanny. Obok niego leżą niedbale odrzucone skórzane klapki i flanelowa koszula. Mężczyzna prezentuje światu nagi tors pokryty kępkami siwych włosów. - Tam też siedzi rozebrany, i tam, i jeszcze tam dalej - wskazuje. - Nikogo nie powinno interesować, jak ktoś się ubiera - tłumaczy lekko zirytowany pytaniami.

I tu się chyba myli, bo jak mówi Renata Agnieszka Chmielewska, stylistka pracująca m.in. na zlecenie dla instytucji publicznych i korporacji biznesowych, upał nie upał, jednak nadal jesteśmy w mieście. - Pewne reguły nadal obowiązują.

Praca to nie plaża

Przy tak wysokich temperaturach przed dylematem, jak się ubrać, stoją głównie pracownicy instytucji i firm publicznych. Można zaryzykować stwierdzenie, że teraz żaden z pasażerów nie chciałby zamienić się miejscami z kierowcą komunikacji miejskiej.

W tym przypadku nie ma już mowy o obrazkach, jakie można było zobaczyć jeszcze dekadę temu, gdy kierowcy autobusów jeździli w rozpiętych koszulach, prezentując rozgrzane i spocone torsy.

- Strój kierowcy ma być schludny - stawia sprawę jasno Weronika Opasiak, rzeczniczka MPK Lublin. - Latem kierowcy mają do dyspozycji służbowe koszulki polo - dodaje.

Jeśli chodzi o ubiór urzędników, to lubelski ratusz nie jest skrajnie wymagający, ale pewne niepisane zasady jednak obowiązują. - Jeśli chodzi o panów, preferowane są długie spodnie. Panie powinny mieć sukienki i spódnice odpowiedniej długości - do kolan lub ewentualnie trochę nad nie - wyjaśnia Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego ratusza.

Kiedy słupki rtęci w termometrach idą niepokojąco w górę (choć dziś lepiej powiedzieć, że kiedy wskaźniki temperatury w smartfonach rosną), wielu urzędników tęsknie spogląda na sandały. Lecz nie wszyscy mogą pokazywać palce u stóp. W ratuszu ten przywilej mają tylko panie. Sandały u mężczyzn nie są mile widziane.

- W tym przypadku preferujemy zakryte obuwie - mówi Mazurek-Podleśna. - Generalnie liczymy na wyczucie estetyki pracowników - tłumaczy.

Korpo nie takie straszne

Wydaje się, że w najgorszej sytuacji są tekstylni pracownicy korporacji. Uwięzieni w garniturach, w koszulach z długim rękawem, spętani krawatami pod szyją nie mają w upale łatwego życia.

Trzeba jednak przyznać, że Lublin nie jest naszpikowany typowymi korporacjami. W kwietniu tego roku informatyczna firma Billenium otworzyła w Lublinie swoje nowe biuro.

Natalia Mituniewicz z Billennium tłumaczy: - U nas nie ma dress codu… chociaż właściwie jest. Tyle że według niego nie chodzimy w garniturach i pod krawatami. Nawet prezes tego nie praktykuje, chyba że ma umówione jakieś spotkanie.

Billennium to jedno z tych nowych biur, które stawia na swobodę, bo ona sprzyja kreatywności.

- Dlatego do kwestii ubioru podchodzimy bardzo swobodnie. Zależy nam, żeby pracownicy czuli się dobrze. Mamy w biurach klimatyzację i bez względu na temperaturę pracownicy mają zapewnioną wodę. Dzięki temu będąc w pracy upałów nie odczuwamy. Poza tym każdy z pracowników może pracować z domu, jeśli uzna, że jest za gorąco, aby dotrzeć do pracy. Wystarczy tylko, że poinformuje o tym swojego przełożonego - opowiada Mituniewicz.

Nie dla weselnego sznytu

Renata Agnieszka Chmielewska, lubelska stylistka pracująca m.in. dla korporacji biznesowych, przyznaje, że obserwując uliczną modę w Lublinie, ostatnio widzi duże zmiany.

- Pozytywne - zaznacza od razu. - Jeszcze rok temu publicznie narzekałam na panów w skarpetach i sandałach, a dziś można ich szukać z lupą. Bardzo dobrze ubierają się panie. Znacznie lepiej od mężczyzn i trzeba to wyraźnie powiedzieć, że znakomicie wyglądają panie po 50-tce. Wiedzą jak się ubrać, jakich materiałów użyć, jakie dodatki dobrać. Stawiają na bawełnę, batyst, jedwabie. Słowem, chapeau bas - komentuje znawczyni mody.

Jednak młodsze panie popełniają szereg modowych błędów. O ile 18-letniej dziewczynie można wybaczyć wiele, jak choćby odkryty brzuch, to już kobiecie po 30-tce to nie wypada. - A zdarza mi się spotkać i takie. Młodsze panie muszą zdać sobie sprawę z tego, że więcej należałoby zakryć niż odkryć. Muszą pamiętać o pewnych zasadach dress codu: dekolt maksymalnie 6 cm od obojczyka, sukienka lub spódnica tuż przed kolano albo do jego połowy - mówi stylistka.

Ważne jest też zestawienie części garderoby. Krótkiej spódnicy nie należy łączyć z dużym dekoltem, okraszać tego nagimi ramionami i nie daj Boże pokazać gołe plecy - ostrzega stylistka. Umiar przede wszystkim.

- Generalnie na ulicy, po ubiorze widać wyraźnie, kto pędzi do pracy, a kto jest już na wakacjach. Jednak nigdy nie wolno zapominać o tym, że jesteśmy w mieście - przypomina i uczula Chmielewska.

I na koniec: kategoryczny zakaz stosowania narodowego, męskiego stroju letniego na wesela. Mowa o koszuli z krótkim rękawem pod marynarką i z krawatem pod szyją. - Absolutnie nie - grzmi stylistka.

Sławomir Skomra

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.