Rafał Opulski, historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie

Ani wolne, ani nieskrępowane

Funkcjonariusze UB i MO, ormowcy przed lokalem w Sanoku Funkcjonariusze UB i MO, ormowcy przed lokalem w Sanoku
Rafał Opulski, historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Wybory 17 stycznia 1947. Wbrew postanowieniom konferencji krymskiej, nie zostały one przeprowadzone najszybciej, nie były wolne i nieskrępowane, a głosowanie nie było ani powszechne, ani tajne.

Polski Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej zobowiąże się do przeprowadzenia wolnych i nieskrępowanych wyborów tak szybko, jak to możliwe, przy czym będą to wybory powszechne i tajne”, brzmiała deklaracja przyjęta przez Franklina Delano Roosevelta, Winstona Churchilla i Józefa Stalina na konferencji w Jałcie. Już 5 lipca 1945 r. USA i Wielka Brytania cofnęły poparcie dla legalnego Rządu RP na uchodźstwie, uznając zdominowany przez komunistów Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej (TRJN). Jednym z najważniejszych celów tego rządu było przeprowadzenie wyborów do Sejmu Ustawodawczego. Wbrew postanowieniom konferencji krymskiej, nie zostały one przeprowadzone najszybciej jak to możliwe, nie były wolne i nieskrępowane, a głosowanie nie było ani powszechne, ani tajne.

„W ciągu miesiąca będzie możliwe przeprowadzenie wyborów”

Podczas konferencji jałtańskiej Stalin powiedział, że jeśli nie nastąpi katastrofa na froncie, to wybory mogą się odbyć w ciągu miesiąca. W rzeczywistości nastąpiło to prawie dwa lata później. Komuniści nie spieszyli się z organizacją wyborów, ponieważ nie cieszyli się poparciem większości społeczeństwa. Zresztą sami to przyznawali podczas spotkań w wąskim gronie. Na posiedzeniu KC Polskiej Partii Robotniczej w listopadzie 1946 r. Władysław Gomułka powiedział, że w razie wolnych wyborów władzę przejmie opozycyjne Polskie Stronnictwo Ludowe na czele z byłym premierem Rządu RP na uchodźstwie Stanisławem Mikołajczykiem. PPR obawiała się wyborczego starcia z ludowcami, którzy cieszyli się rzeczywistym poparciem polskiego społeczeństwa, nie tylko na wsi. Zdecydowana większość Polaków upatrywała w tym ugrupowaniu nadzieję na zachowanie przez Polskę resztek suwerenności. Władza w Warszawie potrzebowała czasu, żeby spacyfikować najpoważniejszych wówczas wrogów: podziemie niepodległościowe oraz jawną opozycję niepodległościową. Żeby odwlec moment wyborów, 30 czerwca 1946 r. zorganizowano tzw. referendum „3 razy tak”, które zostało sfałszowane przez specjalną grupę przesłaną z Moskwy pod dowództwem płk. Arona Pałkina. Wkrótce potem rozpoczęła się kampania wyborcza do jednoizbowego parlamentu, w której uczestniczyli z jednej strony tzw. „blok demokratyczny”, czyli PPR wraz z całkowicie podporządkowanymi jej stronnictwami: Polską Partią Socjalistyczną, Stronnictwem Ludowym i Stronnictwem Demokratycznym, a z drugiej – opozycyjny PSL. Termin wyborów wyznaczono na 19 stycznia 1947 r.

„Wybory w Polsce będą bardziej demokratyczne niż w Anglii”

Podczas konferencji „Wielkiej Trójki” w Poczdamie, przywódca polskich komunistów, Bolesław Bierut zapewniał Churchilla, że Polska nie tylko będzie jednym z najbardziej demokratycznych państw w Europie, ale same wybory będą bardziej demokratyczne niż w Wielkiej Brytanii. W rzeczywistości nie były one wolne i nieskrępowane, ponieważ dochodziło do olbrzymiej liczby nadużyć, władza nie była bezstronna podczas kampanii wyborczej, a wynik wyborów został sfałszowany pod czujnym okiem sowieckich towarzyszy. W trakcie kampanii zawieszano działalność wielu zarządów powiatowych PSL. W agitację prokomunistyczną zaangażowali się żołnierze, funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa, komunistycznych związków młodzieżowych oraz cała armia propagandystów. W ówczesnej Polsce brakowało dosłownie wszystkiego, ale władza nie szczędziła środków na kosztowną kampanię wyborczą. Organizowano tysiące masówek w zakładach pracy oraz wyprodukowano dziesiątki milionów różnorodnych plakatów, afiszy i ulotek, które dosłownie zalały kraj.

„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”

Wybory nie były również powszechne, ponieważ w wyniku decyzji administracyjnych oraz brutalnych represji znaczna część Polaków została wykluczona z procesu wyborczego. Odbyło się to zgodnie ze słynnymi słowami Władysława Gomułki skierowanymi do Mikołajczyka w czasie rozmów w Moskwie w czerwcu 1945 r.: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy (...). Zniszczymy wszystkich

bandytów reakcyjnych bez skrupułów. Możecie krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi”. Krajowa Rada Narodowa uchwaliła 22 września 1946 r. ordynację wyborczą, na mocy której organy administracji rządowej miały możliwość nadzwyczajnego ograniczenia prawa wyborczego, np. za kolaborację. Według różnych danych, czynnego prawa wyborczego pozbawiono od 400 tys. do nawet 500 tys. Polaków.

W czasie kampanii dochodziło do licznych represji w stosunku do przeciwników rządzących. Na mocy instrukcji dyrektora Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z 18 czerwca 1946 r. funkcjonariusze tego resortu nie tylko zakładali teczki obserwacyjne na każdy obwód wyborczy i wzięli bezpośredni udział w akcji agitacyjno-propagandowej, ale także przeprowadzali liczne rewizje, podrzucali broń i prewencyjnie aresztowali ok. 80 tys. osób. Dochodziło nawet do bicia do nieprzytomności zwolenników opozycji i skrytobójczych mordów dokonanych przez „nieznanych świadków”. Poprzez wzmacnianie atmosfery terroru wywierano nacisk na sympatyków stronnictwa, wymuszając wycofywanie poparcia udzielonego kandydatom PSL. Na nic się zdało 138-stronicowe memorandum PSL złożone tydzień przez Bożym Narodzeniem 1946 r. na ręce ambasadorów Wielkiej Trójki. Opisano w nim dokładnie terror aparatu bezpieczeństwa mający na celu zniszczenia stronnictwa.

W dniu wyborów lokale wyborcze zostały zabezpieczone przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, milicji i wojska,. Zdarzało się, że przetrzymywano na mrozie całe wsie mające opinie „gniazd PSL”, by nie dopuścić ich mieszkańców do głosowania. Nie przestrzegano również demokratycznej zasady tajności wyborów. Dochodziło do grupowego jawnego głosowania, np. organizując wspólne przemarsze z zakładów pracy.

„Chce PSL zgody, będzie zgoda; zechce walki, będzie walka”

Podobnie jak kolejne wybory w komunistycznej Polsce, także te z 19 stycznia 1947 r. zostały sfałszowane. Po zamknięciu lokali wyborczych dodawano głosy „blokowi demokratycznemu” oraz likwidowano karty niekorzystne dla władzy. Żeby to ułatwić, władza skutecznie uniemożliwiła zasiadanie w komisjach wyborczych mężom zaufania. Fałszowanie dziesiątek tysięcy dokumentów trwało długo, dlatego oficjalne wyniki ogłoszono dopiero 3 lutego. Poza wysoką frekwencją, nie miały one nic wspólnego z rzeczywistością. Zgodnie z komunikatem opublikowanym w stalinowskiej prasie, 80,1 proc. głosów oddano na komunistów i ich sojuszników, a jedynie 10,3 proc. na PSL, co przełożyło się na skromne 44 mandaty w 444-osobowym Sejmie. Prawdziwych wyników już nigdy nie poznamy, ale z pewnością znacznie odbiegały one od tych ogłoszonych przez oficjalną prasę. Stefan Korboński zanotował w swoich wspomnieniach, że wybory wypadły gorzej niż ktokolwiek mógł się spodziewać, ale według miarodajnych danych docierających do stronnictwa aż 68 proc. głosów padło na PSL. Bolesław Bierut powiedział cynicznie politykom stronnictwa protestującym przeciwko farsie wyborczej, że gdyby oni wygrali, to UB zachowywałby się równie bezwzględnie. Dodał, że jeśli PSL zechce zgody, to będzie zgoda, ale jeśli zechce walki, będzie walka.

„Cierpieliśmy katusze”

Wbrew publicznie wypowiadanym słowom, zarówno w Jałcie, jak i podczas debaty w Izbie Gmin na temat Polski, premier Wielkiej Brytanii nie miał złudzeń co do przyszłości swojego niedawnego sojusznika. Przyznał to w swoich pamiętnikach. Pisał, że w czasie obrad w parlamencie 27 lutego 1945 r. „cierpieliśmy katusze wiedząc, że oto stoimy twarzą w twarz z sytuacją, w której oddajemy w niewolę bohaterski naród”. Jedyną szansą na prawdziwe wyzwolenie Polski był wybuch trzeciej wojny światowej, tym razem między mocarstwami zachodnimi a Związkiem Sowieckim, ale – z różnych przyczyn – było to wówczas niemożliwe. Rozterki wielkich ówczesnego świata nie zmieniły faktu, że dzięki niedemokratycznym wyborom 19 stycznia 1947 r. komuniści utrwalili swoją władzę, zdobywając „argument” do legitymizacji swoich rządów, a społeczeństwo Polski zyskało podglebie do budowania nowych mitów, w tym zdrady Zachodu, czekając na zerwanie kajdan kolejne długie lata.

Rafał Opulski, historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.