Burzy w Lublinie SMS na razie nie zapowie

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Leon Turżański/archiwum
Artur Jurkowski

Burzy w Lublinie SMS na razie nie zapowie

Artur Jurkowski

Burza z porywistym wiatrem, upał, nieprzejezdna jedna jezdnia alei Solidarności ze względu na wypadek - takie informacje miałyby być przesyłane lublinianom za pośrednictwem SMS-ów. Tak chcą radni Wspólnego Lublina. I apelują o uruchomienie SMS-owego systemu alarmowego.

Już wiadomo, że na razie go nie będzie. Ale generalnie ratusz nie mówi „nie”. Wskazuje jednak na wysokie koszty uruchomienia takiego rozwiązania.

Żeby drzewo nie runęło na samochód

System wczesnego ostrzegania to pomysł radnych Wspólnego Lublina. - Pojawił się po czerwcowej nawałnicy, która wyrządziła olbrzymie szkody w Lublinie - przypomina Marcin Nowak, radny Wspólnego Lublina.

Ratusz oszacował, że całkowicie zniszczonych zostało wtedy ok. 500 drzew, a kolejnych ok. 1500 uszkodzonych. Koszty usunięcia i wykonania zabiegów pielęgnacyjnych przy drzewach znajdujących się na terenach miejskich oszacowano na 70 tys. złotych. - Burzy nie da się powstrzymać. Ale niektórych szkód można uniknąć: gdybym dostał powiadomienie o takiej nawałnicy, to trzy razy zastanowiłbym się, czy np. zaparkować auto w pobliżu drzewa - przekonuje Marcin Nowak.

SMS-y miałyby też informować np. o wypadkach na drogach, które skutkują utrudnieniami w ruchu, awariach np. kanalizacji wodociągowej. Ratusz właśnie odpowiedział na interpelację radnych. Systemu nie będzie. Przynajmniej na razie. - Jesteśmy jednak otwarci na tę inicjatywę - zapewnia Joanna Bobowska z biura prasowego ratusza. Problemem są koszty. Ratusz wyliczył, że rocznie wydawałby na to ok. 291 500 zł. Kalkulacje zrobiono w oparciu tylko o ostrzeżenia meteorologiczne wydane w 2016 r. A SMS miałby docierać do 40 tys. lublinian (ok. 10 proc. mieszkańców miasta).

- Zobowiązałem Wydział Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego do monitorowania możliwości realizacji tego zagadnienia w sposób jak najbardziej efektywny, a jednocześnie nie generujący znaczących obciążeń finansowych - poinformował Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

- Nie chciałbym, aby pomysł umarł tylko ze względu na koszty. Przy czym nie upieram się, że system musi powstać, ale niech o tym zadecyduje skala zainteresowania samych mieszkańców - ocenia Nowak.

Skuteczniejszy niż ksiądz z ambony

System informacji SMS-owej działa od ok. sześciu lat w pod-lubelskiej gminie Konopnica. - I nie sądzę, aby komukolwiek mógł przyjść do głowy pomysł, by z niego rezygnować - podkreśla Mirosław Żydek, wójt Konopnicy.

Informacje dotyczą m.in. awarii, zagrożeń (np. burz), ale też przypominają o terminie zapłacenia za śmieci czy powiadamiają o bezpłatnych badaniach lekarskich. SMS-y docierają do 5,5 - 6 tys. osób, czyli ok. 40 proc. mieszkańców gminy. - Nawet ksiądz z ambony nie jest w stanie dotrzeć jednocześnie do tak dużej grupy osób - przekonuje Żydek.

Roczny koszt to ok. 4 tys. zł.

Od 2014 r. działa też Regionalny System Ostrzegania. - Wykorzystywany jest bardzo często, np. w lipcu wygenerowano ok. 50 komunikatów - wylicza Andrzej Szarlip z Biura Wojewody Lubelskiego.

Artur Jurkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.