Były policjant skazany za atak na koleżankę i nękanie jej męża

Czytaj dalej
Fot. Małgorzata Genca
Marcin Koziestański

Były policjant skazany za atak na koleżankę i nękanie jej męża

Marcin Koziestański

Paweł K. miał uderzyć w twarz koleżankę z komendy Dorotę D. Według śledczych przez kilka miesięcy wysłał jej mężowi ponad tysiąc sms-ów. Po tym stracił pracę w policji, stanął przed sądem i usłyszał wyrok.

Policjant z Opola Lubelskiego usłyszał wyrok za znieważenie koleżanki z pracy i uporczywe nękanie jej męża.

Paweł K. od 2010 do 2014 roku pracował w opolskiej komendzie, w wydziale prewencji. Trafił tam z komendy w Niemcach pod Lubartowem. Wcześniej służył w Bełżycach. Z każdego miejsca pracy odchodził na własną prośbę. Nic nie wskazywało, że z funkcjonariuszem będą problemy. Jednak w 2014 roku Paweł K. miał dopuścić się szeregu przestępstw.

Śledczy zarzucili mu, że od stycznia do lipca 2014 r. uporczywie nękał Marcina D., męża swojej koleżanki z pracy, z którą wcześniej miały go łączyć bliskie stosunki towarzyskie. W tym czasie policjant został znów przeniesiony z Opola do Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. I znów stało to się na jego prośbę. Wtedy Marcin D. miał nadzieje, że jego problemy z byłym kolegą żony z pracy się zakończą. Nic z tego.

Mąż policjantki o Pawle K.: Chciał rozbić nasze małżeństwo i zniszczyć rodzinę

- Przez kilka miesięcy Paweł K. wykonywał połączenia telefoniczne oraz wysyłał wiadomości tekstowe i multimedialne do Marcina D., kontaktował się z nim osobiście wbrew jego woli, obserwował pokrzywdzonego i członków jego najbliższej rodziny oraz jeździł za nimi samochodem, przez co Marcin D. czuł się zagrożony - raportuje Dariusz Abramowicz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie.

Paweł K. miał również uderzyć policjantkę Dorotę D. w twarz i klatkę piersiową, szarpać ją za mundur i znieważyć ją wulgarnymi słowami. Do zdarzenia doszło 11 listopada 2014 r. na jednej ze stacji paliw w Opolu Lubelskim.

Wtedy to funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie, że na stacji przebywa pijany kierowca. Kiedy policyjny patrol przyjechał na miejsce, okazało się, że dzwoniącym chwilę wcześniej był sam K., który w obecności byłych już kolegów otworzył piwo i je wypił. Domagał się, by interweniujący zawieźli go na komendę. Gdy ci oponowali, miało dojść do szarpaniny i ataku na funkcjonariuszy.

- W związku z tym zdarzeniem były prowadzone czynności wyjaśniające wobec Pawła K. - tłumaczy Edyta Żur, oficer prasowy z KPP w Opolu Lubelskim.

Wkrótce potem policjant stracił pracę. Służył wówczas już w lubelskiej policji. - Zwolnienie nastąpiło 14 listopada 2014 r. Z uwagi na oczywistość czynu nie czekaliśmy na decyzję sądu - wyjaśnia Andrzej Fijołek z KWP w Lublinie I dodaje, że jedną z przesłanek zwolnienia policjanta jest popełnienie przez niego czynu o znamionach przestępstwa albo przestępstwa skarbowego, jeżeli popełnienie czynu jest oczywiste i uniemożliwia jego pozostanie w służbie.

Dlaczego Paweł K. nie został zwolniony ze służby znacznie wcześniej?

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mąż policjantki nie złożył do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przez policjanta przestępstwa. Dlatego śledczy nie prowadzili wobec niego żadnego postępowania i dzięki temu Paweł K. mógł spokojnie chodzić w mundurze.

7000 złotych grzywny musi zapłacić były policjant. Tak zdecydował sędzia z Opola Lubelskiego

- Jeżeli policjant popełni przestępstwo z oskarżenia publicznego wtedy automatycznie ulega wydaleniu ze służby - mówi Edyta Żur. I dodaje: - Jeżeli jego przełożeni nie są z niego zadowoleni, a znajduje się w okresie służby przygotowawczej - pierwsze 3 lata - może to skutkować negatywną opinią służbową - i wtedy policjant zostaje wydalony ze służby. W innym wypadku stosuje się postępowanie dyscyplinarne i już środki przewidziane w ustawie o policji - nagana, obniżenie dodatku itd. - tłumaczy policjantka z Opola.

Pojawia się również pytanie, dlaczego Paweł K. uwziął się na męża Doroty D.?

- Chciał rozbić nasze małżeństwo. Groził, że moja małżonka straci pracę. Przez pół roku wysłał do mnie ok. 1000 esemesów. Przekonywał, że ma „ciekawe” informacje na temat mojej żony i chciał się nimi ze mną podzielić. Podjeżdżał nocą nawet pod nasz dom. Nie dawał nam spokoju. Moja żona załamała się psychicznie, nie wiedzieliśmy, jak sobie poradzić z tym człowiekiem - opowiadał Marcin D.

Sytuacja nie uległa poprawie nawet wtedy, gdy policjant przeniósł się do Lublina.

- Gdy zablokowałem jego numer, podjeżdżał pod szkołę, w której uczą się nasze dzieci. Za wycieraczkę samochodu wkładał kartki z prośbą o kontakt i informacją, że ma „haki” na moją żonę - dodaje mąż policjantki.

O sprawie została poinformowana w końcu prokuratura w Opolu Lubelskim. - Wszczęliśmy śledztwo przeciwko Pawłowi K. Zakończyło się ono postawieniem mu zarzutów i skierowaniem aktu oskarżenia do sądu. Tam zapadł wyrok - informuje Marcin Pytka, z-ca szefa Prokuratury Rejonowej w Opolu Lubelskim. - Sąd w Opolu Lubelskim skazał oskarżonego na karę grzywny w wysokości 7 tys. zł i zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych na odległość 100 metrów - przytacza Abramowicz.

Prokurator Pytka mówi nam, że skazany nie zgodził się z tym wyrokiem, dlatego wkrótce ruszy postępowanie odwoławcze w jego sprawie.

Okazuje się, że historia Pawła K. i Doroty D. ma też drugie dno. Kobieta na początku tego roku została zawieszona w pełnieniu służby w opolskiej policji. Wszystko dlatego, że Prokuratura Rejonowa w Rykach wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko niej.

Według śledczych Dorota D. miała wynosić z komendy dokumenty dotyczące jednego z postępowań. Oficjalnie nikt nie chciał nam wyjaśnić, o jakie śledztwo chodziło. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że Dorota D. miała wynosić akta sprawy Pawłowi K.

W te ustalenia nie wierzy mąż zawieszonej policjantki. - To K. doniósł na moją żonę w tej sprawie. Ona jest niewinna - twierdzi Marcin D.

Marcin Koziestański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.