Co czwarty żubr jest „Polakiem”

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Lucyna Talaśka-Klich

Co czwarty żubr jest „Polakiem”

Lucyna Talaśka-Klich

Rozmowa z prof. dr hab. Wandą Olech-Piasecką, dyr. Instytutu Nauk o Zwierzętach Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, przewodniczącą Państwowej Rady Ochrony Przyrody, prezeską Stowarzyszenia Miłośników Żubrów.

Pani opinie na temat czynnej ochrony żubrów budzą spore emocje, ponieważ wspomina pani o odstrzałach tych zwierząt. Zatem jak powinna wyglądać ta ochrona?

Potrzebna jest przede wszystkim rozsądna ochrona żubrów, by w przypadku nieuleczalnych chorób nie było problemów, np. z uzyskaniem zgody na eliminację zwierząt.

A zdarzały się takie problemy?

W Ośrodku Hodowli Żubrów w Smardzewicach (Kampinoski Park Narodowy - przyp. red.) w 2013 r. padł samiec, u #którego stwierdzono gruźlicę. W kolejnym roku przebadano stado pod tym kątem i w 25 proc. przypadków wynik był pozytywny. Dlatego został złożony wniosek o eliminację wszystkich żubrów. Potem chcieliśmy odczekać ze dwa #- trzy lata i wprowadzić tam inne, zdrowe żubry. Niestety, ówczesny Główny Konserwator Przyrody odmówił wydania zgody na likwidację, chociaż wiadomo że gruźlica dla żubrów jest chorobą śmiertelną. Stwierdził, że każdy żubr jest na wagę złota!

A nie jest?

Trzeba spojrzeć szerzej niż tylko na czubek własnego nosa. Od wielu lat walczymy o ochronę żubrów, ale o mądrą ochronę! Całe stado w OHŻ Smardzewice i tak trzeba było zlikwidować, ale trwało to wiele lat i naraziliśmy te zwierzęta na ogromne męczarnie. Krowy, które usypialiśmy po pięciu latach rozwoju gruźlicy, prawie nie miały płuc! Proszę sobie wyobrazić, jak musiały cierpieć! Poza tym to bardzo niebezpieczna choroba także dla naszej gospodarki. Dzięki temu, że Polska ma status kraju wolnego od gruźlicy, możemy eksportować produkty mleczarskie, wołowinę. I lepiej, żeby tak pozostało! I jeszcze jedna istotna kwestia - gruźlica jako choroba odzwierzęca jest wyleczalna, ale bardzo niebezpieczna dla ludzi. Zatem po co narażać, np. pracowników obsługi OHŻ? Oczywiście ich stan zdrowia był na okrągło monitorowany, nie zachorowali. Tylko po co było to ryzyko? Bo każdy żubr jest na wagę złota? Zabrakło rozsądku.

Sto lat temu w naszym kraju nie było żubrów, a ile ich teraz mamy?

Pod koniec 2018 roku w Polsce doliczyliśmy się 1820 żubrów.

Dlaczego wyginęły?

Między innymi dlatego, że armie różnych krajów prowiantowały się w Puszczy Białowieskiej, na początku 1919 roku skłusowano ostatniego żubra nizinnego. #W 1923 roku powstało Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubrów, które założyło Księgę Rodowodową Żubrów. Od tego zaczęło się ratowanie tego gatunku. Pierwsze żubry przywieziono do Polski w roku 1924, do ogrodu zoologicznego w Poznaniu, w 1929 roku trafiły do zagrody w Białowieży. Wtedy rzeczywiście każdy był na wagę złota. Zwierzęta pochodziły od osobników wcześniej odłowionych w Puszczy Białowieskiej, a pierwsza reintrodukcja do tej puszczy nastąpiła w 1952 roku.

Potem też były lepsze i gorsze czasy dla tych zwierząt. Podobno żubrom szkodzą zmiany ustrojowe. Dlaczego?

Z powodu kłusownictwa. W latach 1991-1998 w Europie ubyło ok. 20 proc. żubrów. Po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich nikt się nie przejmował tymi zwierzętami na terenach byłych republik, np. Ukrainy.

Podobno za komuny w Polsce też nie było najlepiej, a żubry zabijano po cichu.

Raczej robiono to bez rozgłosu, ale była to normalna opieka nad zwierzętami.

Wtedy władza nikogo nie pytała o zdanie, także obrońców zwierząt, bo „wiedziała lepiej”.

Owszem, pytała ekspertów, ale gdy wówczas była potrzebna selekcja - to ją wykonywano.

Potrzebna? Ze względu na co?

Żubry są bardzo podatne na wiele chorób zakaźnych i pasożytniczych. Na przykład w latach 70. minionego wieku do #Puszczy Boreckiej przewożono nadliczbowe żubry z Puszczy Białowieskiej i tam je odstrzeliwano. Jak zaczęto obserwować w Puszczy Białowieskiej samce cierpiące na zapalenie napletka - to zrezygnowano z przemieszczania tych zwierząt i odstrzał prowadzono tam, gdzie były chore zwierzęta. Likwidowano też zwierzęta po wypadkach i cielęta, które się zbyt późno urodziły.

Cielęta także? Nie lepiej by było, żeby to natura decydowała o tym, które zwierzę przeżyje?

Chodziło o te najmniejsze zwierzęta. One i tak miały niewielkie szanse, a gdyby przeżyły to byłyby słabsze, mniejsze.

Jeśli prawdą jest, że obecnie żyjące żubry pochodzą od dwunastu osobników, a żubry nizinne (białowieskie) tylko od siedmiu, to w jakiej kondycji są polskie żubry? Czy z powodu tak bliskiego pokrewieństwa ich geny nie są zbyt słabe?

Pula genowa jest rzeczywiście ograniczona, ale nie jest tak źle. Sprowadziliśmy kilka samców z hodowli z Niemiec i z Litwy - to już trzecie lub czwarte pokolenie zwierząt, które kiedyś wyjechały z Polski. By ochronić gatunek i zapewnić wymianę materiału genetycznego w SGGW prowadzimy Bank Genów Żubra.

Co przechowujecie w tym banku?

Tkanki, DNA, plemniki, oocyty, a nawet zarodki żubra. W kolekcji DNA znalazł się materiał pochodzący od ponad trzech tysięcy osobników nie tylko z Polski.

Po co to wszystko?

Załóżmy, że stada żubrów w jakimś kraju giną z powodu choroby. W takiej sytuacji będziemy mogli zapobiec tragedii przekazując zamrożone zarodki. To jest nawet łatwiejsze niż wysyłanie żywych zwierząt.

Na co mogą się zdać żywe zarodki, jeśli żubry wyginą?

Jesteśmy na dobrej drodze, żeby i w takiej sytuacji sobie poradzić. Zespół prof. Anny Duszewskiej metodą in vitro w 2017 roku przeniósł zarodki żubrów do organizmów matek zastępczych. Surogatkami były krowy należące do bydła domowego. Niestety, ciąże zamarły, ale już samo uzyskanie zarodków żubrów to ogromny sukces. Nie rezygnujemy z dalszych badań. W przyszłości może to być ratunkiem dla ochrony gatunku.

Jaki jest idealny model ochrony żubrów?

Metapopulacje, czyli stada liczące maksymalnie 40-50 osobników, połączone przez wędrujące samce. Stad mogłoby być ich więcej niż teraz, w różnych częściach kraju. Istotne, by prowadzić kompleksowy monitoring i zachować zmienność genetyczną.

Dlaczego nie więcej niż 50?

Zbyt duże zagęszczenie przekłada się m.in. na większą transmisję chorób i pasożytów oraz szkód, wypadków. To jest tak jak z bobrami, które są bardzo potrzebne w środowisku, znalazły się pod ochroną, ale dziś jest ich już za dużo. A w ciągu ostatnich 15 lat populacja żubrów podwoiła się. Nie chcę by i te wspaniałe zwierzęta były postrzegane jak szkodniki!

Podczas jednej z konferencji przyrodniczych szukała pani odpowiedzi na pytanie: czy żubry mogłyby na siebie zarabiać? Jak?

Utrzymanie żubrów jest kosztowne. Odpowiednie gospodarowanie tymi zwierzętami mogłoby w tym pomóc.

Chodzi o zgodę na odstrzał?

Nie chodzi o zgodę na regularne polowania - to nie gatunek łowny, ale na odstrzał niektórych żubrów - tych najsłabszych. Mięso tych zwierząt (oczywiście przebadanych) jest bardzo zdrowe i smaczne.

Skąd pani wie, że smaczne?

Bo jadłam. Zresztą nie tylko ja kosztowałam mięsa z żubrów, które trzeba było zabić, np. po złamaniu nogi. Od eliminowanych zwierząt pobieramy jajniki czy jądra, by pozyskać materiał do banku genów.

Co panią najbardziej denerwuje w ochronie żubrów?

To, że w Polsce wielu osobom wydaje się, że znają się na żubrach i ochronie przyrody. Nie dociekają prawdy, nie szukają źródeł informacji, powielają te nierzetelne... To przeszkadza tym, którzy chcą rozsądnie dbać o żubry.

Lucyna Talaśka-Klich

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.