Co ma żaba do kelnera, albo złote myśli Smudy o...

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas
Karol Kurzępa

Co ma żaba do kelnera, albo złote myśli Smudy o...

Karol Kurzępa

- Trener to musi być kawał skur... Z sercem na dłoni, ale i z tęgim batem w ręku - tak o swoim fachu mówi Franciszek Smuda. „Złotousty“ szkoleniowiec Górnika Łęczna słynie z wielu tego typu, barwnych wypowiedzi.

To postać dobrze znana wszystkim sympatykom piłki nożnej nad Wisłą. A nawet nie tylko im. W drugiej połowie lat 90. popularny „Franz” zdobywał mistrzostwa Polski z Widzewem Łódź i Wisłą Kraków.

Ponadto w trakcie swojej klubowej kariery trenerskiej prowadził Legię Warszawa, Lecha Poznań, Zagłębie Lubin i kilka innych polskich oraz zagranicznych drużyn. W latach 2009 - 2012 był selekcjonerem seniorskiej reprezentacji Polski. Okres w kadrze narodowej nie był jednak dla Smudy udany, bowiem biało-czerwoni nie wyszli z grupy podczas Euro 2012.

Co ma żaba do kelnera, albo złote myśli Smudy o...
dariusz smigielski/dziennik lodzki W drugiej połowie lat 90. popularny „Franz” zdobywał mistrzostwa Polski z Widzewem Łódź i Wisłą Kraków.

Niezależnie od miejsca pracy, pochodzący ze Śląska trener zawsze był gwarantem tego, że na konferencjach prasowych oraz podczas wywiadów z jego udziałem nie będzie nudno.

Smuda o Smudzie

Szkoleniowiec mógłby dawać lekcje z autoprezentacji - po godzinie dwudziestej drugiej.

- Ja nie jestem miękkim ch... robiony. Nie padam na kolana, nie lamentuję. Ja jestem Smuda. Mam swój charakter i dzięki temu dotrę do celu - tak trener Smuda opisywał się w czasach prowadzenia reprezentacji Polski.

Od wielu lat jest także znany z wysokiej samooceny. - Smuda to marka. Gwarantuje wyniki, ładną grę i emocje na dokładkę. Nikt nie powie, że zrobiłem gdzieś padlinę - przyznał niegdyś.

Popularny „Franz” często podkreślał także, że ma niesamowitą intuicję. - Widzę, jak piłkarze ruszają się w szatni. Jestem jak Cygan, czarodziej. Wyczuwam intencje i atmosferę. Wiele razy, tuż przed meczem, powiedziałem kolegom asystentom: Słuchajcie, ten mecz to będzie kicha. I była - wyjawia były selekcjoner.

Swoją intuicję Smuda określał mianem trenerskiego „nosa”. Jego zdaniem, zaawansowane technologie nie są mu potrzebne. - W „kompjuterze” to ja mogę sobie gołe baby pooglądać, a nie piłkarzy. Mój nos jest jak laptop. Mnie prawdziwy laptop służy jako podstawka pod kawę - zdradził trener.

„Franz” znany jest także z pomysłowości i nietypowych rozwiązań. Zapytany o sposób ustalania składu, zażartował: „jadę do sklepu metalowego po klucz nasadowy, żeby jakoś poskręcać skład”.

68-latka cechują także duża ambicja i zaangażowanie. To dlatego tak bardzo nie lubi porażek. - Jak przegrywam coś ważnego, to wszystko mnie wkurza. Nawet liść spadający na maskę samochodu. Wszystko, co się rusza. Porażka jest dla mnie katorgą, ale wygrana jest lepsza niż orgazm - tłumaczy.

Smuda o piłkarzach

Do zmęczonego po meczu pomocnika Rafała Murawskiego „Franz” zagaił: „wyglądasz jak dzwonnik z Rotterdamu”. Natomiast, gdy któryś z zawodników nagle zabrał głos w szatni, krzyknął: „Ty nie bądź taki Alfa i Romeo!”. Innej drużynie z kolei zapowiedział: „Ja was nauczę futbolu od A do O!”. Gdy dziennikarze dopytywali, czy, zgodnie z obecnym trendem w sporcie, w reprezentacji zostanie zatrudniony psycholog, usłyszeli od Smudy: „Nie zatrudnimy psychologa, bo nie mamy w zespole wariatów”.

- Arek to jest zawodnik, który nie kalkuluje. Gdyby ktoś rzucił mu cegłę czy kamień, to on zagłówkuje. Wybaczam mu czerwoną kartkę, którą otrzymał w dzisiejszym spotkaniu. To profesjonalista ze skóry i kości - powiedział swego czasu Smuda o obrońcy Wisły Kraków Arkadiuszu Głowackim.

Natomiast zapytany kiedyś o jednego ze swoich ówczesnych podopiecznych, Rafała Siadaczkę, odparł tylko: „Kaczka, sraczka, padaczka, Siadaczka”. W bardziej parlamentalnym tłumaczeniu, oznaczało to, że raczej nie był zadowolony z dyspozycji zawodnika.

Z kolei testowanego w jednej z jego drużyn piłkarza scharakteryzował następująco: „Jest wysoki, ma dobre warunki fizyczne, ale przyspieszenie jak pociąg towarowy”.

68-latek od zawsze czuł się specjalistą w ocenianiu. - Umiem ocenić piłkarza nawet po tym, jak wchodzi po schodach - przyznał kiedyś w wywiadzie.

Zdarzało się jednak, że „Franz” miał problemy ze zbudowaniem drużyny. Tak było chociażby w trakcie tworzenia kadry narodowej na Euro 2012.

- Skąd mam brać tych piłkarzy? Znów się pewnie ktoś obrazi, ale przecież z kibla ich nie wezmę - dumał trener.

Przed mistrzostwami Europy w Polsce i na Ukrainie Franciszka Smudę pytano na konferencjach prasowych o wielu potencjalnych kadrowiczów, których selekcjoner mógłby powołać do reprezentacji. - W tych poszukiwaniach zawodników nie możemy się zatracić. Żeby nie nabrać siódmej wody po śliwkach. Kupcy w Egipcie też zagadują po polsku: co słychać, jak się masz, kup coś. Ale może nie bierzmy ich od razu do kadry - odparł.

Co ma żaba do kelnera, albo złote myśli Smudy o...
pawel relikowski/gazeta wroclawska Franciszek Smuda poprowadził reprezentację Polski w 37 meczach. Jego bilans na ławce trenerskiej biało-czerwonych to 15 wygranych, 13 remisów i osiem porażek.

Smudę zapytano także o ewentualne powołanie dla Euzebiusza Smolarka, który grał wówczas w greckim klubie AO Kavala. - Gdzie gra Smolarek? W Kavali? Kawala to ja mogę wam opowiedzieć - odpowiedział.

Podczas prowadzenia Lecha Poznań, Smuda ściągnął do klubu Peruwiańczyków Hernana Rengifo oraz Andersona Cueto. Szkoleniowiec szybko wyrobił sobie zdanie na ich temat. - Hernan to mądry chłopak, bystry, szybko po angielsku się uczy. Największy leń to ten mały Cueto. Ta żaba nie chce się uczyć - skwitował.

Wreszcie, zaczepiony przez dziennikarza o transfer Roberta Lewandowskiego z Lecha Poznań do Borussii Dortmund odparł:

- Moim zdaniem, złapał Pana Boga za ręce.

- Za ręce? Chyba za nogi! - zdziwił się dzienikarz.

- No tak, za rogi!

Smuda o swoich drużynach

- Mój zespół musi pamiętać, że przed własną publicznością padliny grać nie można. Musimy przez dziewięćdziesiąt minut być „desperados” - skwitował.

- Często słychać, że gramy ładnie, tylko że my nie jesteśmy cyrkiem i przede wszystkim musimy zdobywać punkty - ocenił styl jednego ze swoich zespołów.

Po porażkach swoich zespołów, Smuda czasami nie zostawiał na swoich podopiecznych suchej nitki.

- To skandal, jak prezentowali się dzisiaj moi piłkarze. W historii Widzewa jeszcze nigdy takich kelnerów nie widziałem. Grali jak paroby! Po tym meczu wszyscy powinni iść na piechotę z Lubina do Łodzi. Jak mam przeżyć jeszcze dwanaście takich połówek meczu, jak ta pierwsza w Lubinie, to w poniedziałek idę sobie kupić trumnę - przyznał po jednej z przegranych.

Łódzki Widzew zawsze był dla Smudy szczególnym klubem, z którym świętował mistrzostwo kraju oraz awans do Ligi Mistrzów w drugiej połowie lat 90. Kilka lat później klub był jednak na granicy bankructwa. Kiedy „Franz” ponownie zostawał trenerem ekipy z Łodzi w 2002 roku, przyznał:

- Ja nie jestem od tego, żeby jeść tylko chleb z szynką. Czasami muszę zadowolić się suchym chlebem. Zwłaszcza że jest to Widzew, z którym przeżyłem tak wiele dobrego. Wracając do Łodzi cztery tygodnie temu, wiedziałem, że jest bardzo ciężko - ocenił.

Inną wielką miłością byłego selekcjonera jest Wisła Kraków. Za czasów pracy Smudy w klubie z Małopolski także nie brakowało intrygujących anegdot. - Przywróciliśmy tutaj do życia kilku piłkarzy, reanimowaliśmy ich. Śmiejemy się, że jesteśmy jak Polski Czerwony Krzyż. PCK Wisła wyciąga z bidy i stawia na nogi.

68-latek zawsze podkreślał, że nie boi się wyzwań i zawsze lubi grać z możliwie najmocniejszymi przeciwnikami. - Wolę grać z rywalami takimi, jak Legia. Mecze z teoretycznie słabszymi przeciwnikami niekiedy zmieniają się w takie „ecie-pecie” - podsumował.

Smuda o rankingu FIFA

Niektóre cytaty nie wymagają dodatkowego komentarza. - Ranking FIFA? Powiem bez ogródek, wręcz wkur... mnie te wyliczanki. To nie jest wyrocznia, rankingi nie grają roli! - oburzał się, będąc selekcjonerem. - Uganda jest przed nami w rankingu? To są jakieś jaja. Albo te inne afrykańskie drużyny, pałętają się tam po buszu, ale w rankingu są przed nami, to jest zabawa - dodawał.

Smuda o innych trenerach

Na temat Holendra Leo Beenhakkera, który był jednym z bezpośrednich poprzedników „Franza” na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski, Smuda powiedział: „Na początku wyglądał tak niedostępnie jak ta Statua Wolności w Nowym Jorku. A w piłce dziś jesteś na siódmym piętrze, a jutro w piwnicy. Pokora się przydaje”.

Swego czasu w środowisku piłkarskim krążyły plotki jakoby Smuda miał konflikt z innym z byłych opiekunów kadry narodowej, Jerzym Engelem. Wszystko zostało jednak zdementowane. - Jaki konflikt? Jeden drugiego podpuszczał. Było sporo nieporozumień. Od dłuższego czasu żyjemy dobrze. Jak miś z misiem.

Trener Smuda słynie z ekspresji przy linii bocznej boiska. Jeśli mecz nie układa się po jego myśli, to często krzyczy, skacze, łapie się za głowę, rwie włosy i obgryza paznokcie z nerwów. - Patrzę czasem na innych trenerów, jak sobie spokojnie siedzą na ławce, oglądają. Np. taki Orest Lenczyk. My jako zespół z nimi jedziemy jak chcemy, a on nic. Ja bym tak nie mógł.

Jak będzie w Górniku?

Co ma żaba do kelnera, albo złote myśli Smudy o...
Szymon Starnawski /Polska Press Teraz były selekcjoner ma odmienić sytuację w tabeli Górnika Łęczna.

Po meczu otwarcia Euro 2012 z Grecją, Smuda zapytany o to, dlaczego zrobił tylko jedną zmianę przez całe spotkanie, odparł w swoim stylu: „Zmienić to ja mogę spodnie”. Teraz jednak były selekcjoner ma odmienić sytuację w tabeli Górnika Łęczna.

Po pierwszej części sezonu, zielono-czarni zajmują bowiem przedostatnie miejsce w ligowym zestawieniu i są typowani przez wielu jako jeden z głównych kandydatów do spadku z Lotto Ekstraklasy. W 20 dotychczasowych kolejkach łęcznianie zanotowali tylko cztery zwycięstwa.

Były selekcjoner objął Górnika w połowie grudnia zeszłego roku. Pod jego wodzą zielono-czarni rozegrali dotychczas jedno spotkanie ligowe, które przegrali w Warszawie z Legią aż 0:5. Następnie, z uwagi na zimową przerwę w rozgrywkach „Górnicy” udali się na urlopy, by potem przygotowywać się do rundy wiosennej. Według terminarza, pierwszy mecz czeka łęcznian w najbliższą sobotę. Niewykluczone jednak, że potyczka z Zagłębiem Lubin zostanie przełożona.

Smuda chce udowodnić w Łęcznej, że jego trenerski nos wciąż dobrze funkcjonuje. Szkoleniowiec wierzy w sukces w postaci utrzymania w lidze. Ponadto jest przekonany, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa jako trener.

- Ciągnie mnie do ligowej piłki, to jest jazz! Potrzebuję adrenaliny. Ja się już napracowałem, mógłbym pójść na emeryturę, ale po co, skoro jest forma? Skończę, jak będę chodził o lasce. A jak widać - nie chodzę! - powiedział niedawno.

Karol Kurzępa

Dziennikarz działu sportowego, współpracujący z Kurierem Lubelskim od lipca 2016 roku. Swoją pasję zamienił na pracę.

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.