Darmowe miasto: autobusy, żłobki i baseny. Pomysł czy utopia?

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Kaczanowski
Sławomir Skomra

Darmowe miasto: autobusy, żłobki i baseny. Pomysł czy utopia?

Sławomir Skomra

Nie byłoby biletów w miejskiej komunikacji czy na basen. Rodzice płaciliby tylko za wyżywienie w żłobkach i przedszkolach. Sprawdzamy, ile kosztowałby Lublin za free.

Początki nie wyglądały obiecująco. Kiedy Tallin, stolica Estonii, trzy lata temu wprowadził darmową komunikację dla swoich mieszkańców, niewiele osób przewidywało, że to się opłaci. Bo niby jak mogło? Jak miały jeździć autobusy w 440-tysięcznym mieście, nie mając wpływów z biletów? Utopia.

Teraz jednak się okazuje, że pomysł chwycił i, co więcej, zaczął się opłacać.

Więcej z podatków

W początkowym okresie darmowa komunikacja w Tallinie nie zmniejszyła liczby prywatnych samochodów na ulicach. Do autobusów nie przesiedli się kierowcy, tylko piesi, którzy do tej pory nie korzystali z komunikacji.

Pozytywnych efektów nie było. Teraz jednak widać już znaczące zmiany.

Od 2012 roku liczba korzystających z transportu publicznego w Tallinie wzrosła o 8 procent, przy jednoczesnym spadku liczby prywatnych samochodów na ulicach o 5 procent.

Darmowa komunikacja ucieszyłaby chyba każdego. Na razie rozważane są ulgi i zwolnienia tylko dla poszczególnych grup

Co więcej, budżet miasta urósł w ciągu roku o 20 mln euro. Jak to możliwe?

Sekret tkwi w systemie. Żeby jeździć za darmo po Tallinie, trzeba być mieszkańcem miasta i wykupić za 2 euro specjalną kartę. Skuszeni tym ludzie zaczęli się meldować w mieście. W ciągu trzech lat liczba mieszkańców Tallina urosła o 24 tysiące. To z kolei sprawiło, że do miejskiego budżetu zaczęło wpływać więcej pieniędzy z podatków. To jest owych 20 mln euro.

A może Lublin?

Kilka lat temu do Tallina pojechała delegacja z Lublina. - Chcemy na miejscu poznać plusy i minusy tego systemu - mówił w 2013 r. ówczesny zastępca prezydenta miasta Grzegorz Siemiński. Jednak niemal od razu przyznał, że na całkowicie darmowy transport w Lublinie nie ma szans.

Chodzi o pieniądze. W Lublinie co rusz pojawiają się pomysły, żeby biletów nie musiały kupować poszczególne grupy mieszkańców. Najnowsza propozycja dotyczy darmowych przejazdów dla uczniów szkół podstawowych.

Takie rozwiązanie właśnie wprowadził Kraków, a tamtejsze władze liczą na zmniejszenie korków na ulicach. Zarząd Transportu Miejskiego w Lublinie nie mówi temu rozwiązaniu „nie”. Wyliczył wstępnie, że roczne koszty utraconych wpływów ze sprzedaży biletów mogą oscylować w granicach ponad 1,3 mln zł w przypadku 5 proc. uprawnionych, do około 5,5 mln zł dla 20 proc.

Inna propozycja dotyczy ulg dla właścicieli samochodów, którzy zdecydują się zostawić auto pod domem. Z dowodem rejestracyjnym w ręku mogliby kupować, w dni powszednie, ulgowe bilety. Na razie żadnej decyzji nie ma, ale są wyliczenia. Dziennie kosztowałoby to ok. 16 tys. zł.

Pogdybajmy trochę. Co by się stało, gdyby można było jeździć po Lublinie za darmo? W 2015 roku wpływy ze sprzedaży biletów wyniosły ponad 74,7 mln zł.

- Na budżet ZTM składają się różne pozycje, a koszty związane z funkcjonowaniem komunikacji miejskiej stanowią jedynie jego część, dlatego bardziej adekwatne będzie podanie kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej. Koszty funkcjonowania komunikacji miejskiej w 2015 r. wyniosły 141 717 tys. zł. Tym samym w 2015 r. wpływy z biletów pokryły koszty funkcjonowania komunikacji miejskiej w 52,7 procent - wylicza Justyna Góźdź, rzeczniczka ZTM.

Właśnie 74,7 mln zł (jeśli nie byłoby innego systemu) musiałby dodatkowo wypracować ZTM lub otrzymać pieniądze z ratusza.

Kolejki po wejściówki

Idźmy dalej. Co roku, we wrześniu, miasto rozdaje darmowe karnety na basen posiadaczom karty Rodzina Trzy Plus. To specjalna akcja, która ma dużym rodzinom umożliwić korzystanie z pływalni, bo wiadomo, że wyprawa kilku osób na basen to duże obciążenie dla domowego budżetu.

W tym roku przygotowano 475 wejściówek i rozeszły się momentalnie. Chętni pod urzędem ustawiali się w kolejce już o godzinie 4 rano, bo decydowała zasada: kto pierwszy ten lepszy.

Wspólna wyprawa na basen to duże obciążenie dla domowego budżetu, gdy trzeba zapłacić za bilety, dlatego darmowe wejściówki rozchodzą się jak świeże bułeczki

Ile kosztuje ta akcja? - Miasto nie dokonywało kalkulacji kosztów związanych z korzystaniem z basenów zlokalizowanych na terenie szkół przez rodziny wielodzietne. Od początku wprowadzenia Programu Rodzina Trzy Plus założeniem było, że rodziny będą korzystały nieodpłatnie na zasadzie współpracy z poszczególnymi placówkami, a koszty korzystania z basenów pokrywane będą w ramach bieżącej działalności szkół - mówi Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego miasta.

A może w ogóle zaoferować mieszkańcom darmowe pływanie? Na przykład na dwóch najnowszych basenach - Aqua Lublin i przy Łabędziej. Tymi obiektami administruje miejska spółka MOSiR „Bystrzyca”. Na koniec września zysk obiektu przy Al. Zygmuntowskich wyniósł 112 800 zł. Gdyby zrezygnować ze sprzedaży wejściówek, zysku w ogóle mogłoby nie być. MOSiR nie jest w stanie podać kwot, bo wyliczenie ich w zestawieniu wszystkich wpływów nie jest takie proste (na przychody składa się wiele różnych czynników, np. wykupywanie zajęć dla klubów sportowych).

Coś dla dzieci

A może rozmarzyć się jeszcze bardziej i zapytać o darmowe żłobki? No, nie do końca darmowe, bo uznajmy, że za wyżywienie dzieci w tych placówkach rodzice nadal by płacili, ale miasto mogłoby wziąć na siebie czesne. W przypadku miejskich żłobków jest to obecnie 185 złotych miesięcznie.

- Zaplanowany wpływ do budżetu miasta z tytułu wpłat za czesne w żłobkach w 2016 roku to 1 mln 920 tys. zł - informuje Mazurek-Podleśna.

Tyle właśnie musiałoby dołożyć miasto do żłobków, gdyby zwolnić rodziców z czesnego. A to nie koniec wyliczanki, bo już teraz dotuje takie, prywatne placówki. - Środki finansowe na dotacje dla niepublicznych żłobków w wysokości 1 mln 543 tys. zł, z kolei na kluby dziecięce w wysokości 371 tys. zł. Łącznie jest to kwota 1 mln 914 tys. zł - dodaje urzędniczka.

Do tego trzeba by doliczyć kolejne miliony, gdyby zwolnić z opłat też rodziców przedszkolaków. W całym 2015 r. rodzice z tytułu czesnego wpłacili ponad 4,3 mln zł, a w tym roku do końca października już przeszło 3 mln zł.

Sławomir Skomra

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.