Gabrysia z Kamerunu ma nowe nogi dzięki zakonnicy z Kraśnika

Czytaj dalej
Fot. materiały nadesłane
Gabriela Bogaczyk

Gabrysia z Kamerunu ma nowe nogi dzięki zakonnicy z Kraśnika

Gabriela Bogaczyk

11-latka dostała w Polsce szansę na drugie życie. Teraz na nowo uczy się samodzielnie chodzić. Dla niej to symboliczny krok do spełnienia kolejnych marzeń.

- Przed naszym wylotem do Polski, z okazji święta miasta odbywała się uroczysta defilada przed wojewodą. Wszystkie dzieci przygotowywały się od miesiąca i maszerowały na próbach. Gabrysia miała iść na swoich „szczudłach”. Mama uszyła jej nawet specjalny strój. Ostatniego dnia przed defiladą, wychowawczyni powiedziała, że nie pójdzie. Dlaczego? Bo psuje szereg. Wtedy, zapłakana Gabrysia powiedziała, że jak będzie duża to założy szkołę dla dzieci niepełnosprawnych i wtedy wszystkie będą maszerowały przed wojewodą - opowiada s. Norberta ze Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek w Kraśniku.

Dziewczynka w czasie rehabilitacji w ośrodku w Warszawie
materiały nadesłane Gabrysia w wieku 3 lat w Bertoua

11 - letnia Gabrysia mieszka w Bertoua, w Kamerunie. Pochodzi z plemienia Bamileke, które przywędrowało z Zachodu, gdzie panowali Francuzi. Mama dziewczynki szyje na maszynie, a ojciec sprzedaje materace.

Gabrysia urodziła się z nóżkami do kolan. Od dzieciństwa poruszała się na wózku inwalidzkim, później zaczęła chodzić na swoich kikutach. Jak miała 4 lata przeszła operację dzięki której mogła chodzić na prowizorycznych, sztywnych protezach z kulami u boku. Sama nazywa je szczudłami.

Siostra Norberta spotkała Gabrysię w kościele ze starszym bratem, gdy miała dwa latka.

- Zainteresowałam się dzieckiem, bo widziałam, że jest kalekie. Później chłopiec zaprowadził mnie do domu i tak się nawiązała nasza przyjaźń. Gabrysia zaczęła chodzić do naszego przedszkola i szkoły podstawowej - mówi s. Norberta.

Dziewczynka w czasie rehabilitacji w ośrodku w Warszawie
materiały nadesłane Gabrysia z s. Norbertą przed wylotem do Polski. Na samolot w Kamerunie odprowadzili je rodzice dziewczynki

I zaznacza, że ludzie z wiosek w Kamerunie uważają, że dzieci niepełnosprawne nie powinny w ogóle żyć. - Są traktowane podobnie jak albinosi. A dzieci kalekie są porzucane gdzieś w buszu na pastwę losu, nikt się nimi nie interesuje - opowiada.

Gabrysi udało się przeżyć, bo ma bardzo kochająca mamę i tylko dzięki niej żyje. Na początku ojciec posądził matkę dziewczynki o czary. - Cała rodzina była przeciwna mamie Gabrysi, bo tylko ona jako jedyna przeciwstawiła się tej tradycji i powiedziała, że dziecka nie odda, mimo, że urodziło się bez nóg - mówi s. Norberta. Teraz, tata Gabrysi powoli się zmienia. - Przeprowadziłam z nim setki rozmów. Odprowadził nas nawet lotnisko. Widzę, ze coś w nim pękło - dodaje.

Jak to się stalo, że dziewczynka przyleciała do Polski po nowe protezy? Kilka lat temu Gabrysia, zapytała po prostu siostrę Norbertę kiedy jej kupi nowe nogi. - A ja tak machinalnie bez namysłu powiedziałam, że kupię. Za jakiś czas znów powtórzyła to pytanie. No i wtedy wzięłam to wszystko już tak na poważnie. Zaczęłam się modlić, bo przecież obiecałam dziecku. - mówi siostra.

Spełnienie marzenia Gabrysia była możliwa dzięki zbiórkom pieniędzy, które zorganizowały fundacja Rainbow of Magnolia Fontains of Life w której działa Dariusz Stuj, Kraśniczanin, mieszkający od lat w Stanach Zjednoczonych. W czasie koncertów i akcji charytatywnych udało się zebrać potrzebną sumę czyli 60 tys. złotych.

- Gabrysia jest przeszczęśliwa z powodu nowych nóg. Protezy są dobrane indywidualnie. Działają jak zdrowe nogi. Mają ruchome kolana i stopy. Gabrysia chodzi na rehabilitację i uczy się, by o własnych siłach się poruszać - dodaje siostra Norberta.

W życiu nie ma przypadków

Protezy zostały sprowadzone do Warszawy z Kraśnika. Zanim jednak Gabrysia je otrzymała, spędziła dwa tygodnie razem z siostrą w jej rodzinnym Kraśniku. Co zaskoczyło ją najbardziej po przylocie do Polski? - Zimno - odpowiada. Siostra podkreśla, że mimo to Gabrysia świetnie zaaklimatyzowała się w Polsce. Uwielbia nasze zupy i ryby. Język polski też nie jest dla niej już obcy. Zagaduje do mnie: „Dzień dobry, jak się masz? Jak się czujesz? Dziękuje. Alleluja, Wesołych Świąt. Zapraszam cię do Kamerunu”.

Dziewczynka w czasie rehabilitacji w ośrodku w Warszawie
materiały nadesłane 11- latka uwielbia w wolnym czasie wycinać ozdoby z papieru

Gabrysia jest wesoła i pełna życia. Ma zdolności manualne i artystyczne. Lubi wycinać, kleić i tworzyć z papieru ozdoby. W przyszłości chce zostać chemiczką, ale nie taką która uczy w szkole, tylko pracuje w laboratorium. - Chcę wynajdować nowe leki i wynalazki, by pomagać innym - mówi.

Razem z siostrą Norbertą wylatują 4 maja z powrotem do Kamerunu. Pytam jak dalej będzie wyglądało życie Gabrysi. - Myślę, że po powrocie do rodzinnego kraju będzie jej trudniej. Na początku na pewno dzieci i dorośli będą jej zazdrościć. Panuje ogromna zazdrość, no bo komu się zdarzy wyjechać do Europy? Juz sam lot samolotem jest wydarzeniem. Takich potrzebujących, kalekich dzieci jest w Kamerunie więcej. Szczególnie rozpowszechniona jest choroba Heinego Medina. - przyznaje.

Dziewczynka w czasie rehabilitacji w ośrodku w Warszawie
materiały nadesłane Dzieci w żłobku, który prowadzi s. Norberta w Bertoua w Kamerunie

Więc dlaczego wybrała akurat Gabrysię? - Jak ludzie się dowiedzą, to na pewno będą mi zadawać to pytanie. Jednak wiadomo, że nie wszystkim się uda pomóc. To jest niemożliwe - odpowiada.

I dodaje: - Uważam, że trudno jest zrozumieć to, co się teraz dzieje. Pan Bóg stawia nam na drodze różnych ludzi. Nie ma w życiu przypadków. Na mojej drodze Bóg właśnie postawił Gabrysię, dlatego akurat jej mogłam pomóc - wyjaśnia siostra Norberta.

Gabriela Bogaczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.