Iwona Mularczyk: sądecka wersja Margaret Thatcher

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Łukasz Winczura

Iwona Mularczyk: sądecka wersja Margaret Thatcher

Łukasz Winczura

Sądeczanka z krwi i kości. Charakterna do bólu. Ot, typowa góralka, która potrafiła nawet wymusić na mężu oświadczyny. W domu też rządzi żelazną ręką. Ale w ważnych kwestiach… przeprowadza głosowania. Zaskoczeniem była jej nominacja na kandydatkę PiS do prezydentury w Nowym Sączu. Czy Iwona Mularczyk jest w stanie podbić sądecki ratusz, czas pokaże.

Wychowała się Przetakówce. Na ów czas były to peryferie Nowego Sącza, dziś to centrum miasta. Z dzieciństwa zapamiętała, że z okna rozciągał się widok na pola i gospodarstwa. Chodziła do szkoły podstawowej nr 3. Z tych czasów zapamiętała szczególnie nauczycielkę - Józefę Stefaniszyn. To legendarna postać w Sączu. Więźniarka Ravensbruck, harcerka, działaczka konspiracyjna i siostra oficera poległego w 1939 roku.

Później było II LO w Nowym Sączu i profesor Szczepanek, historyk. To kolejna postać, która wywarła wpływ na jej życie.

- Raz przyszłam do szkoły z wymalowanymi paznokciami. Dziś to nikogo specjalnie nie dziwi, ale mówimy o latach osiemdziesiątych. Gdy zobaczył mnie profesor Szczepanek, kazał mi wyjść na korytarz i nie wrócić, aż nie zmyję lakieru - opowiada.

Z góralskim uporem jednak trwała przy swoim i odpowiadała dyżurnym tekstem: „Ja i tak zostanę historykiem, zobaczy profesor. Na złość panu pójdę na historię”.

Maturę zdaje celująco. Zostaje wpisana do „Złotej księgi absolwentów” swojego liceum. - Nie byłam typem kujona. Po prostu wiedza łatwo wchodziła mi do głowy. Lubiłam się uczyć - mówi.

Kochliwa w młodości specjalnie nie była. Ale zawsze miała wokół siebie dużo kolegów. Gdy ktoś się do niej zalecał, mówiła tekst, który od zawsze łamał serca młodym chłopakom: „Bardzo cię lubię, ale zostańmy przyjaciółmi”.

Paczka ze „Śliskiej”

Po maturze, zgodnie z deklaracjami składanymi przekornie licealnemu profesorowi, zdaje na historię. Wybiera Uniwersytet Jagielloński. Jest rok 1989.

- To były bardzo ciekawe czasy. Komuna padała na naszych oczach. Prężnie rozwijał się NZS. Pamiętam, że bardzo włączyłam się w przygotowanie juwenaliów, które nie były organizowane przez kilka wcześniejszych lat - mówi.

Przez pierwsze dwa lata mieszkała w akademikach przy Śliskiej, niedaleko ronda Matecznego. Nie cieszyły się one jakąś wybitną renomą wśród braci studenckiej. Były to opuszczone bloki, ocieplane azbestem. Wejścia do klatek schodowych były zamurowane. Zostawiono tylko pomieszczenia dla portiera. Żeby się dostać do pokoju, trzeba było przejść piwnicą i trafić na swoją klatkę. Łatwo było się zgubić.

Ten labirynt okazał się zbawiennym w jej życiu. Mieszkała w trzyosobowym pokoju, w którym przebywała również waletka. Dzień 8 marca 1991 roku pamięta do dziś.

Czytaj więcej i dowiedz się: 

  • jak Iwona Mularczyk wymusiła na swoim męzu... oświadczyny? 
  • jak wygląda życie rodzinne pary?
  • co zarzucają kobiecie jej polityczni przeciwnicy?
Pozostało jeszcze 70% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Łukasz Winczura

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.