Kamiński wraca z KOD

Czytaj dalej
Fot. Anna Kurkiewicz
Sławomir Skomra

Kamiński wraca z KOD

Sławomir Skomra

Przez 10 lat był posłem, potem politykiem PO, miał być ambasadorem w Nowej Zelandii. Przez kilka lat było o nim cicho. Krzysztof Kamiński zamierza walczyć o fotel lidera KOD.

11 lutego lubelski Komitet Obrony Demokracji wybierze swoje władze. Jeszcze nie jest pewne, czy w wyborach wystartuje koordynator regionalny Komitetu Bartosz Sierpniowski.

Wiadomo natomiast, że o fotel lidera będzie walczyć Krzysztof Kamiński i z tego, co mówią nam działacze KOD, ma duże szanse na zwycięstwo.

- Po etapie organizowania się, jest potrzebny wyrazisty lider, który będzie twarzą lubelskiego KOD. Krzysztof się do tego nadaje - mówi nam jeden z KOD-erów i przypomina manifestację przed lubelskimi biurami poselskimi PiS, którą KOD zorganizował 13 grudnia.

KOD już dawno nie przyciągnął tylu protestujących.

„Solidarność” zagłuszała manifestację, puszczając przemówienie gen. Jaruzelskiego z 1981 roku, tłumaczące wprowadzenie stanu wojennego. Pierwszy przemawiał Sierpniowski. Zaczął od spraw organizacyjnych, zagłuszały go słowa Jaruzelskiego.

Tłum się niecierpliwił. Wtedy mikrofon przejął lubelski prawnik Krzysztof Kamiński. Przemawiał ostro, robił show.

- Zabrali nam wolne media, zabrali nam trybunał, ale nie odbiorą nam naszych serc! - mówił Krzysztof Kamiński. Właśnie takimi działaniami zdobył plusy wśród KOD-erów. Jeden z działaczy KOD mówi wprost, że przed KOD-em są wybory samorządowe i parlamentarne.

- Żeby stworzyć listy wyborcze, musi być przewodniczący, który to wynegocjuje - tłumaczy i też wskazuje na Kamińskiego.

Politycznego doświadczenia 59-letniemu Kamińskiemu nie sposób odmówić. Od 1991 roku przez dekadę był posłem (najpierw Konfederacji Polski Niepodległej, a potem AWS).

W 2001 roku współtworzył w Lublinie PO. Odszedł w 2013 roku „w proteście przeciwko naruszaniu zasad statutowych wystąpił z tej partii.”

- Nie podobało mi się, że PO w Lublinie stała się partią posad, a nie zasad - mówi nam Krzysztof Kamiński.

Jedna z najgłośniejszych anegdot dotyczących Kamińskiego pochodzi z 2001 r. Wiosną tego roku odebrał on od szefa MSZ, Władysława Bartoszewskiego, listy uwierzytelniające i miał zostać ambasadorem w Nowej Zelandii.

- Złożyłem listy u premier Nowej Zelandii. Dzieci zostały przeniesione do nowych szkół. Jednak jesienią ja i Radosław Sikorski zostaliśmy wezwani do nowego szefa MSZ, Włodzimierza Cimoszewicza, który polecił nam zwrócić listy uwierzytelniające - opowiada.

Jeden ze starych znajomych tak opisuje Kamińskiego. - Krzysztof nie potrafi chyba żyć bez polityki. Jakoś mnie nie zaskoczyło, gdy zobaczyłem go na zdjęciach z manifestacji KOD. Wiedziałem, że prędzej czy później wróci. Tylko musi znaleźć odpowiednie miejsce - stwierdził.

Sam zainteresowany mówi wprost, że nie chce zostać liderem KOD dla budowania kariery politycznej.

- Uważam, że najwyższą władzą w państwie prawa jest obywatel i dlatego działam w KOD. Chcę przywrócić ten stan. Przecież już byłem na politycznej emeryturze, ale wróciłem, bo nie mogę patrzeć na to, co się dzieje - tłumaczy i dodaje, że KOD ma nie brać udziału w wyborach do Sejmu.

Komitet może natomiast firmować wspólny komitet wyborczy opozycji. - Jeśli taki powstanie - zastrzega Kamiński. - Jeśli już miałbym startować, to do Senatu. Ale też tylko pod warunkiem, że to będzie jeden kandydat opozycji antypisowskiej - dodaje.

Sławomir Skomra

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.