Katarzyna Kierzek-Koperska: Prezydent Jaśkowiak nie potrafi współpracować z kobietami. Uważa, że mężczyźni mają kompetencje do rządzenia

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Błażej Dąbkowski

Katarzyna Kierzek-Koperska: Prezydent Jaśkowiak nie potrafi współpracować z kobietami. Uważa, że mężczyźni mają kompetencje do rządzenia

Błażej Dąbkowski

- Jacek Jaśkowiak parł do wprowadzenia w Poznaniu Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Publicznym, więc sam powinien respektować jej zapisy. Tymczasem prezydent zachowuje się zupełnie odwrotnie – na stanowisku wiceprezydenta, zgodnie z Kartą, powinien mieć nie jedną, a dwie kobiety. Tę jedną z zupełnie niezrozumiałych przyczyn jeszcze odwołuje - mówi Katarzyna Kierzek-Koperska, była wiceprezydentka Poznania.

"Kobiety mogą i powinny być liderkami w polityce", "Wasz głos jest potrzebny, wasz głos jest silny, bo macie często więcej odwagi niż mężczyźni do wyrażania swoich poglądów". Wie pani kto jest autorem tych słów?

Katarzyna Kierzek-Koperska: Proszę mi nie mówić, że prezydent Jaśkowiak.

Tak, to jego wypowiedzi. Na ile są one pani zdaniem szczere?

To nie są szczere słowa. Jacek Jaśkowiak nie potrafi współpracować z kobietami. Gdyby to była kwestia tylko mojego przykładu, można by było stwierdzić, że jestem – jak to prezydent ujął – zbyt emocjonalna. Ale tych przykładów z przeszłości jest więcej, wystarczy wspomnieć o byłej wiceprezydentce Agnieszce Pachciarz, czy wiceprezesce Poznańskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego Bognie Narożnej. Tych nazwisk jest zresztą więcej. Prezydent uważa najpewniej, że kompetencje są domeną mężczyzn, a kobiety ich nie posiadają.

Czytaj też: Po zwolnieniu wiceprezydentki Poznania Katarzyny Kierzek-Koperskiej z Nowoczesnej odchodzą kolejni działacze

Jacek Jaśkowiak odbija piłeczkę i wymienia kobiety, które za jego rządów zdobyły wysokie stanowiska. Mamy przecież kobietę w zarządzie Międzynarodowych Targów Poznańskich, kobietą jest również prezeska spółki Poznańskie Inwestycje Miejskie.

Rzeczywiście kilka kobiet pełni wysokie funkcje w urzędzie miasta, czy samorządowych spółkach, ale mimo wszystko jest ich znacznie mniej niż mężczyzn. To ciekawe, bo przecież Jacek Jaśkowiak parł do wprowadzenia w Poznaniu Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Publicznym, więc sam powinien respektować jej zapisy. Tymczasem prezydent zachowuje się zupełnie odwrotnie – na stanowisku wiceprezydenta, zgodnie z Kartą, powinien mieć nie jedną, a dwie kobiety. Tę jedną z zupełnie niezrozumiałych przyczyn jeszcze odwołuje. Do dziś zresztą nie znam przyczyn swojego zwolnienia.

Z czego może wynikać takie zachowanie prezydenta?

Nie jestem psychologiem, trudno mi stwierdzić z jakich pobudek wynika takie zachowanie.

Kiedy otrzymała Pani SMS-a, w którym prezydent poinformował o zwolnieniu, jak się pani poczuła?

Poczułam się, jakbym przez ostanie półtora roku była kwiatkiem do kożucha i ktoś, kto był potrzebny wyłącznie na chwilę, do wygrania wyborów samorządowych. Usłyszałam jednak w jednym z wywiadów, że prezydent wydał stosowne zarządzenie w sprawie mojego odwołania. Poprosiłam więc Urząd Miasta Poznania o skan tego zarządzenia. Nadal na nie czekam.

Prezydent na antenie telewizji WTK powiedział, że nie potrafiła pani myśleć strategicznie, wcześniej była też mowa i niewystarczających kompetencjach.

Od pierwszych dni w urzędzie nie było między nami chemii. Na samym początku podchodziłam do naszej współpracy nieco naiwnie, uznając, że swoją pracą, zaangażowaniem i lojalnością wobec prezydenta, udowodnię, iż może mi zaufać i stworzymy dobrą drużynę. Niestety szybko przekonałam się, że tak się nie stanie.

Czy jeszcze przed ostatnimi wyborami samorządowymi, jako regionalna liderka Nowoczesnej, zabiegała pani o stanowisko wiceprezydentki?

Bardzo długo mnie na to namawiano, ponieważ na początku nie byłam zainteresowana pełnieniem tej funkcji. Już wtedy wiele osób ostrzegało mnie przed Jackiem Jaśkowiakiem, tłumacząc mi, że sobie nie poradzę z jego trudnym charakterem. Co ciekawe, na pewnym etapie rozmów między Platformą a Nowoczesną, prezydent powiedział, że tylko ja mogę zostać jego zastępczynią, choć z naszej strony proponowaliśmy między innymi Pawła Adamowa, który dziś jest wiceprezydentem Konina.

Padło wtedy jakieś uzasadnienie ze strony prezydenta?

Powiedział, że mam kompetencje, ponad dwudziestoletnie doświadczenie w pracy, podobnej zresztą do tej, którą on wcześniej wykonywał. W odróżnieniu od niego jestem jednak licencjonowanym doradcą podatkowym, więc specjalizowałam się w pewnych dziedzinach prawa, reprezentowałam też klientów przed sądami administracyjnymi. Miałam też drugą spółkę zajmującą się nieruchomościami. W każdym razie, na tamten moment wydawało mi się, że to, co mówił prezydent o moich kompetencjach było szczere. Właśnie dlatego moim zdaniem to odwołanie nie ma nic wspólnego z moimi kompetencjami.

Ale już na samym początku nastąpił zgrzyt, bo przecież o swoim powołaniu na zastępczynię dowiedziała się pani w ostatniej chwili.

To, że mam zostać wiceprezydentką oczywiście wiedziałam już wcześniej, od momentu konferencji, podczas której ogłoszono podpisanie porozumienia PO z Nowoczesną. Za to nominację otrzymałam 15 minut przed prezentacją wszystkich wiceprezydentów, dopiero wtedy też dowiedziałam się za co w urzędzie będę odpowiadać. Przez pierwsze dwa, trzy tygodnie próbując się wdrożyć do nowej pracy nie miałam kontaktu z prezydentem. Za to później nieustannie dawał mi odczuć, że nasza współpraca szybko się zakończy.

Co to były za sygnały?

Nie byłam traktowana na równi z innym zastępcami. Prezydent nie odbierał ode mnie telefonów, nie mogłam się z nim umówić choćby na krótką rozmowę w naprawdę ważnych sprawach, bo przecież nie wszystko powinno omawiać się w większym gronie. Moja asystentka musiała dzwonić do asystenta prezydenta i umawiać nasze spotkanie z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Bywało i tak, że nawet po tak długim oczekiwaniu, dosłownie minutę przed spotkaniem było ono odwoływane. Nie mogłam też występować z Jackiem Jaśkowiakiem na wspólnych konferencjach, nie dotyczyło to jednak pozostałych wiceprezydentów. Z kolei moim podwładnym opowiadano, że w urzędzie jestem tylko na chwilę i mają się do mnie nie przyzwyczajać.

Czuła się pani w magistracie bardziej petentem, niż współpracownikiem prezydenta?

Można tak powiedzieć.

- Teraz Jacek Jaśkowiak mówi, że mam nie szukać koneksji w Platformie, tyle że ja naprawdę nie muszę tego robić. Dobre relacje mam tam od dawna, bo jestem
Łukasz Gdak - Teraz Jacek Jaśkowiak mówi, że mam nie szukać koneksji w Platformie, tyle że ja naprawdę nie muszę tego robić - mówi Katarzyna Kierzek-Koperska

Do przesilenia doszło w kwietniu, kiedy po tym, jak rząd zdecydował o zamknięciu lasów ze względu na pandemię koronawirusa, pani nakazała zrobić to samo z lasami komunalnymi. Prezydent stwierdził wtedy podczas konferencji prasowej, że nie wiedział o tej sytuacji, pogroził palcem i powiedział, że wyciągnie konsekwencje.

Prezydent wiedział, że wprowadzimy zakaz wstępu do poznańskich lasów. Ten temat był omawiany w gronie osób z zarządu miasta po bezskutecznych próbach dodzwonienia się do prezydenta. Wysłałam mu wtedy SMS-a z taką informacją. Odpowiedział, że to rozumie i takie postępowanie jest logiczne ze względu na wcześniejszą decyzję Lasów Państwowych.

Ma pani te SMS-y?

Mam.

Zaraz po konferencji zniknęła pani z magistratu i udała się na zwolnienie lekarskie. To wtedy przelała się czara goryczy?

To był gwóźdź do trumny dla mojej kondycji psychicznej i mojego zdrowia. Czułam, że to ostatni moment, kiedy będę mogła złapać do tego dystans i odreagować wszystko, co wydarzyło się przez ostatnie półtora roku.

Jak inni, zwłaszcza pozostali zastępcy Jacka Jaśkowiaka reagowali na to wszystko, co działo się między panią a prezydentem?

O tym, w jaki sposób byłam traktowana przez mojego szefa, wiedzieli wszyscy. Niektórzy koledzy próbowali ze mną rozmawiać i pomagać, ale zdawałam sobie sprawę, że są podwładnymi Jacka Jaśkowiaka, a on zarządza ludźmi przy pomocy strachu. Nie mam do nich jednak żalu, ponieważ jakakolwiek interwencja mogłaby ich pozbawić stanowiska.

Co z radnymi? Mam na myśli przede wszystkim kobiety, które reprezentują klub Koalicji Obywatelskiej w radzie miasta. Wiele z nich wspierało w ostatnich latach Czarne Protesty, mówiło o roli kobiet w polityce, głosowało za Kartą Równości.

Kilkoro radnych rzeczywiście udzieliło mi cichego wsparcia. Dla mnie podkreślanie roli kobiet w życiu publicznym było bardzo istotne. Zabiegałam przecież o stworzenie Rady Kobiet przy prezydencie Poznania. W sam projekt były zaangażowane także kobiece autorytety takie, jak pełnomocniczka Kongresu Kobiet Wioletta Ratajczak, prof. Iweta Andruszkiewicz i wiele innych bardzo znanych autorytetów kobiecych w Poznaniu. Chciałyśmy, by sprawy kobiet były bardziej wyeksponowane w zarządzaniu miastem, stworzyć program dla tych, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Niestety prezydent stanął okoniem, nie był tym zainteresowany.

Sprawdż również: Adam Szłapka, szef Nowoczesnej, o konflikcie prezydenta Jacka Jaśkowiaka z Katarzyną Kierzek-Koperską: Wiem, że ta współpraca się nie układa

Kiedy w ten konflikt włączył się przewodniczący Nowoczesnej i poznański poseł Adam Szłapka?

Pierwsze sygnały otrzymałam w grudniu ubiegłego roku. Wtedy przewodniczący młodzieżówki Nowoczesnej w Poznaniu zaczął rozsyłać do polityków poznańskiej Platformy wiadomości w stylu: "Najpierw musi się ustabilizować sytuacja ogólnopolska, żeby zacząć regionalne gierki. W styczniu Adam chce nowe wybory, ze zmianą statutu". Później pojawiały się wiadomości o potrzebie "odświeżenie zarządu regionu, bo teraz to jest taka klika". Z kolei w kwietniu, kiedy byłam już na zwolnieniu lekarskim, przesyłano informacje o „finalnej fazie” mojego konfliktu z prezydentem i chęci "wtrącenia się" Adama i zorganizowania nowych wyborów.

Po co szefowi Nowoczesnej były nowe wybory w partii i usunięcie pani z magistratu?

Wydaje mi się, że Adam Szłapka jest mocno zbliżony charakterologicznie do Jacka Jaśkowiaka. Obaj lubią mieć swoich absolutnie posłusznych żołnierzy, którzy będą na nich pracować. Ja siebie w takiej roli nigdy nie widziałam, stawiałam na partnerską współpracę i wychodziłam z założenia, że partię rozbudowuje się poprzez nowych liderów, a nie wspieranie jednego wodza. Nowoczesna to mała partia, a od początku czerwca w Wielkopolsce odeszło z niej, razem ze mną i radnymi Sejmiku, już ponad 30 osób.

Radni miejscy postanowili jednak pozostać w Nowoczesnej. Dlaczego nie poszli w ślad za kolegami i koleżankami z Sejmiku?

Radny Bartłomiej Ignaszewski to człowiek absolutnie lojalny wobec Adama Szłapki, podobnie Wojciech Chudy. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku Agnieszki Lewandowskiej, która jest zniesmaczona formą w jakiej została podjęta uchwała o cofnięciu rekomendacji dla mnie, jako wiceprezydentki z nadania Nowoczesnej. Zrobiono to poza jej plecami i się z nią absolutnie nie zgadza.

Teraz zarówno pani, jak i inne osoby, które opuściły w ostatnich tygodniach Nowoczesną, zamierzacie przyjąć legitymacje Platformy. Wygląda to na pierwszy rzut oka kuriozalnie, bowiem wiceszefem wielkopolskich struktur PO jest nie kto inny, jak Jacek Jaśkowiak.

To prawda, ale to tylko jedna osoba. Ma kilkoro bardzo oddanych i lojalnych ludzi, ale w każdej partii tworzą się przecież jakieś wewnętrzne frakcje. Dla mnie najbardziej istotne jest jednak to, że w trudnym dla mnie czasie miałam wsparcie najważniejszych polityków PO w regionie, takich jak Rafał Grupiński, marszałek Marek Woźniak, starosta Jan Grabkowski. Teraz Jacek Jaśkowiak mówi, że mam nie szukać koneksji w Platformie, tyle że ja naprawdę nie muszę tego robić. Dobre relacje mam tam od dawna, bo jestem lojalna wobec tych, którzy są wobec mnie lojalni. Szkoda, że nie pamięta już, że to Rafał Grupiński kilka lat temu wyciągnął do niego rękę, został dzięki niemu kandydatem na prezydenta Poznania i wiceprzewodniczącym regionu wielkopolskiego.

Kto może zostać pani następcą? Mówi się, że jednym z najpoważniejszych kandydatów jest wiceprezes PIM i zarazem najbliższy współpracownik Jacka Jaśkowiaka, Marcin Gołek.

Nie chcę odnosić się do plotek. Uważam, że prezydent ma prawo dobierać sobie współpracowników. Oczywiście oczekuję, iż będzie to kobieta, skoro prezydent obiecał mieszkańcom, że takie stanowisko obsadzi panią.

Politycy KO opowiadają, że z kolei poseł Szłapka ma ambicje prezydenckie. W Poznaniu jest bardzo aktywny, organizuje protesty, wiece, pisze dziesiątki interpelacji.

Ambicje może mieć każdy, ale pytanie na ile mogą być one w tym przypadku realne. Oczywiście warto organizować marsze i protesty, ale już wpadanie z hukiem na wiec poparcia Andrzeja Dudy i robienie awantury, kłóci się z moją filozofią uprawiania polityki. Także w sprawach wewnętrznych byłam zawsze zwolenniczką kultury politycznej, w której spiera się na argumenty, a nie stosuje się zagrywek ad personam.

Z Jackiem Jaśkowiakiem mieszkacie zaledwie 100 metrów od siebie. Co by mu pani powiedziała, gdyby dziś spotkała go na spacerze?

Odwiedza mnie mnóstwo ludzi, więc zaprosiłabym go na kawę. Ja nie gryzę, nie kopię, nie awanturuję się, chciałabym z nim tylko na spokojnie porozmawiać, najlepiej bez udziału jego doradców, wyjaśnić nieprawidłowości, błędy. Być może z mojej strony pojawiły się takie, które prezydenta zabolały, a ja o nich nie wiem.

A jakich porażek czy swoich błędów ma pani świadomość?

Największą jest brak Rady Kobiet przy prezydencie.

Dla równowagi poproszę jeszcze o sukces.

Wywalczenie 10 milionów złotych na program Kawka Bis. Wprowadziliśmy go razem z moimi pracownikami z Wydziału Kształtowania i Ochrony Środowiska. Spotkał się z ogromnym zainteresowaniem i niemal cała kwota zostanie wydana. Jeszcze nigdy w historii Poznania nie zostanie usunięta tak duża liczba kopcących pieców. Cieszę się, że w kwestie ochrony środowiska przez półtora roku włączali się radni zarówno ci z Koalicji, jak i opozycji oraz działający już od lat w tej kwestii społecznicy.

Po tym wszystkim, co przeżyła pani od końcówki 2018 roku do dziś, hasło "Polityka jest kobietą" uznaje pani za aktualne?

Już nie. Jest jeszcze wiele do zrobienia, polityka nadal pozostaje męskim światem, ale na całe szczęście wielu z nich rozumie potrzebę wejścia do niej kobiet. Stanowimy ponad 50 procent społeczeństwa i nie ma dla mnie żadnego argumentu, aby kobiety nie były reprezentowane w polityce w takim samym stopni, jak mężczyźni. Nie jesteśmy głupsze, statystycznie jesteśmy lepiej wykształcone i potrafimy być koncyliacyjne, tonując agresywne nastroje niektórych naszych kolegów polityków.

Spodziewa się pani zdecydowanej reakcji ludzi prezydenta Jaśkowiaka i posła Szłapki?

Najbliżsi współpracownicy Jacka Jaśkowiaka już zarzucają mi kłamstwo i to, że "biegam po mediach". Chcę wyraźnie podkreślić, iż opieram się wyłącznie na faktach. Media mają prawo pytać, zwłaszcza gdy mowa o osobach publicznych, nie odmówiłam żadnemu dziennikarzowi prośby o komentarz, a mieszkańcy mają prawo wiedzieć co dzieje się w Urzędzie Miasta Poznania bo to oni de facto są naszymi pracodawcami.

-------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Błażej Dąbkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.