Kościół przed katastrofą? Niszczą go seks księży i obłuda

Czytaj dalej
Fot. Fot. jakub pokora/polska press
Małgorzata Moczulska

Kościół przed katastrofą? Niszczą go seks księży i obłuda

Małgorzata Moczulska

Bywały w Kościele gorsze skandale: rozpusta, pedofilia, symonia... Te problemy wracają, zmieniają się tylko czasy. Zawsze jednak przychodziło otrzeźwienie i reformy. Teraz też tak będzie... - mówi dominikanin, o. Paweł Gużyński.

Wrocławski Kościół próbuje zmierzyć się z gigantyczną aferą obyczajową. Najpierw znany ksiądz publicznie oskarżył proboszcza o gwałt w seminarium, a potem okazało się, że sam również może być uwikłany w związki homoseksualne z nieletnimi. Obaj zostali zawieszeni, a w kurii powołano komisję do zbadania sprawy. Co ojca zdaniem powinien zrobić Kościół, by choć spróbować wyjść z tej sytuacji z twarzą?

Po pierwsze obu księżom grożą poważne konsekwencje z wydaleniem ze stanu duchownego włącznie. I co istotne, w obecnych warunkach to wcale nie jest nieprawdopodobne, bo papież Franciszek wyraźnie nie rzuca słów na wiatr. Biskup za pośrednictwem komisji, którą już powołał, musi zebrać informacje na temat wiarygodności zarzutów, jakie się pojawiły i musi wysłać stosowne sprawozdanie z wyniku badania do odpowiedniej komisji watykańskiej, a ta podejmie decyzje. Jeśli potwierdzą się zarzuty, jakie pod adresem obu księży padają, obaj zostaną adekwatnie ukarani i nie będzie to trwało latami. Komisja działa szybko, znam przypadki decyzji, które zapadły w sześć miesięcy.

Ojciec podkreśla, że biskup musi…

Tak. Musi. Wiele bowiem się w Kościele zmieniło. Jeśli cofniemy się kilka, czy kilkanaście lat napotkamy inną mentalność. Sprawy rozpustnych księży generalnie były zamiatane pod dywan. Najczęściej kończyło się wszystko na swoistym pobłażaniu sprawcy w imię miłosierdzia i nieroztropnym dawaniu szansy na nawrócenie.

W praktyce wyglądało to tak, że księży, którzy popełniły przestępstwa wysyłało się do domu księży emerytów lub zsyłało do małej parafii na drugiem końcu Polski. A po kilku latach wracali jakby nigdy nic, licząc, że ludzie zapomnieli.

Zgadza się, ale dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Po pierwsze wiele rzeczy działa z automatu i biskupi nie mają wyjścia, muszą podejmować stanowcze kroki. Obecnie, jeśli biskup usiłowałby ukryć zgłoszenie o występku księdza, szczególnie o charakterze seksualnym, sam popadłby w poważne kłopoty. Gdyby udowodniono biskupowi, że coś zaniedbał lub co gorsze ukrył, takie przestępstwo grozi mu usunięciem z urzędu.

Również polscy biskupi zmienili front i ton wypowiedzi w tej materii. Od momentu, kiedy weszły w życie zalecenia papieża Franciszka, również oni zaczęli dużo głośniej mówić publicznie, że dany czyn jest grzechem zgorszenia, że winni muszą zostać ukarani. A wcześniej? Wcześniej mówiło się, że Kościół w Polsce jest zasadniczo wolny od na przykład pedofilii, że nie ma w nim znacząco niepokojących problemów z homoseksualizmem, itp.

Jedno jednak się nie zmieniło - za każdym razem reakcja Kościoła jest gaszeniem pożaru. Nie słyszałam, żeby jakiś biskup sam z siebie wyszedł i powiedział, że ten czy tamten ksiądz zostaje usunięty z kapłaństwa, bo popełnił takie i takie przestępstwo. Raczej jest tak, że to media nagłaśniają jakąś sprawę i dopiero wtedy jest reakcja.

To prawda. Niemniej proszę zauważyć, że te reakcje są i co ważniejsze zaczynają być stanowcze. Jesteśmy na początku trudnej drogi i jeszcze wiele lat musi minąć, aby pewne mechanizmy weszły nam w krew. W uproszczeniu mamy do czynienia z dwoma typami księży. Jedni widzą problem i chcą go rozwiązać, inni wciąż wierzą w spiskową teorię nagonki na Kościół organizowanej przez mętny nurt mediów i ludzi mu wrogich. Mógłbym bez trudności wskazać zastępy księży, którzy są przekonani, że te wszystkie doniesienia medialne to nieprawda, że to atak żydomasonerii na Kościół. Co gorsze oni święcie w to wierzą. Nie dopuszczają do siebie, że jakiś kapłan może robić jakieś obrzydliwe rzeczy. Jest też niestety grupa, która sama ma coś na sumieniu i wznosi się na szczyty hipokryzji, negując problem.

Kiedy takie sprawy wychodzą na światło dzienne wszyscy słusznie pytają, gdzie byli zwierzchnicy. Niemożliwe by nie wiedzieli o tym, że ksiądz ma dziecko, kochanka, lub jest pedofilem?

To jest błędna perspektywa. Wystarczy przyjrzeć się różnym społecznościom. Przecież bywa, że latami żona nie wie, że mąż ją zdradza, albo rodzina jest nieświadoma tego, że mieszka pod jednym dachem z pedofilem.

Naprawdę wierzy Ojciec, że w małej parafii gdzie jest kilku księży, proboszcz nie zna ich grzechów i słabości?

To nie jest takie czarno-białe. Są z pewnością sytuacje, kiedy proboszcz wie, że w jego parafii dzieje się coś złego, ale albo nie chce nic z tym zrobić, albo nie ma na to odwagi. Ale są też sytuacje w Kościele, o których aktualnie nikt poza przestępcami i ofiarami nie ma zielonego pojęcia. Mało tego, podejrzewam, że takich gorszących sytuacji jest, niestety, wiele. Moim zdaniem opinia o niemal organicznej opresywności Kościoła, gdzie każdego się kontroluje i wszystko mu się narzuca jest bardzo przesadzona.

To znaczy?

To znaczy, że w Kościele nikt nikogo permanentnie nie sprawdza. Wiele w kościelnym życiu oparte jest na zaufaniu i myślę, że nie ma drugiej tak dużej instytucji, gdzie zaufanie odgrywa tak istotną rolę. W związku z tym dużo łatwiej jest kombinować i oszukiwać. Niestety, zdarza się, że na plebanii przez ścianę mieszkają świetny ksiądz i zwykły przestępca w sutannie i ten dobry nawet nie podejrzewa, że jego kolega ma coś na sumieniu.

A może ci, którzy coraz głośniej mówią o zniesieniu celibatu mają rację? Przecież również wśród księży jest wielu zwolenników takiego rozwiązania. Z badań przeprowadzonych przez prof. Józefa Baniaka wynika, że niemal połowa duchownych jest za niesieniem celibatu, bo prawie 60 procent polskich księży utrzymuje kontakty seksualne z kobietami, a około 10-15 procent ma dzieci ze swoimi partnerkami.

Po pierwsze te badania mają dużo luk, choć z pewnością są godne uwagi i cenne. Poza tym uważa pani, że zniesienie celibatu coś by zmieniło? Zniknęłyby obecne problemy? Ja myślę, że raczej przybyłoby nam nowych i pod pewnym względem mogłoby być gorzej.

Gorzej?

Tak. Po pierwsze, gdyby księża mogli mieć żony i rodziny to do dzisiejszych grzechów: homoseksualizmu czy pedofilii - których przecież posiadanie żony nie wyeliminuje - czego dowody mamy wśród świeckich, doszłyby jeszcze małżeńskie skandale obyczajowe. Zaraz media donosiłyby o księdzu, który zdradza żonę, bije dzieci itd. Obawiam się, że liczba skandali obyczajowych wśród księży wzrosłaby poważnie. Zresztą dowodzą tego amerykańskie badania wśród pastorów czy kapłanów prawosławnych, którzy nie żyją w celibacie, mają rodziny, a problemy, mimo to, mają spore. Z tych badań wynika nawet, że u nas problem pedofilii jest procentowo mniejszy. Nas może bardziej widać, bo Kościół katolicki wciąż jest najliczniejszy, ale odsetek księży pedofilii już najliczniejszy wcale nie jest. A społeczeństwo? Nie sądzę żeby było zadowolone. Raczej obawiam się, że ci którzy dziś mówią o tym, że księża powinni mieć rodziny, zaczęliby liczyć ile muszą na te żony i dzieci łożyć.

Ale przecież dziś też łożą. W kuriach są specjalne fundusze na alimenty dzieci duchownych.

Tak, ale dziś dotyczy to być może nawet kilkudziesięciu księży w diecezji. Gdyby księża mogli zakładać rodziny, wierni mieliby poczucie, że łożą na wszystkie żony i dzieci, niezależnie od tego, czy żony pracują, czy nie.

Czy wszystko rozbija się o pieniądze…

W dużym stopniu i owszem. Proszę sobie przypomnieć, że celibat został wprowadzony właśnie z powodu komplikacji majątkowych wynikających z roszczeń rodzin księży na przykład spraw spadkowych, utrzymania rodziny po śmierci kapłana itp.

Łamanie celibatu, homoseksualizm, afery pedofilskie. Mam wrażenie że Kościół zdaje sobie sprawę, że grozi mu wewnętrzna katastrofa, albo co najmniej całkowita utrata wiarygodności i próbuje ową wiarygodność ratować.

Nie jest to jednak ani pierwsza, ani ostatnia próba ratowanie tej wiarygodności. Jeśli prześledzimy historię Kościoła, to takie skandale są cykliczne. Księża wiedzą, że bez wiernych i ich nie będzie, więc muszą się z nimi liczyć. Stąd na przestrzeni wieków mieliśmy do czynienia z wieloma reformami. Proszę zauważyć, że bywały w Kościele jeszcze gorsze skandale niż dzisiaj. Przecież mój zakon pojawił się jako odpowiedź na degrengoladę Kościoła w średniowieczu: rozpustę, symonię, malwersację. To dominikanie i franciszkanie przyczynili się znacząco do odbudowania zaufania ludzi i sprawili, że Kościół powoli stawał na nogi. Pytanie, czy dzisiaj jest wolny od problemów i skandali? Mam nadzieję, że obecnie księża i katolicy w ogóle otrzeźwieją pod pręgierzem słusznej i niesłusznej krytyki, jak dawniej bywało. Zmienne koleje losu w niczym nas nie usprawiedliwiają, ale dają nadzieję na przyszłość. Jestem jednak pewny, że Kościoła nie rozsadzą ani obecne afery seksualne, o których mówimy, ani pewnie kolejne…

Małgorzata Moczulska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.