Tomasz Kubaszewski

Kpina! Od lat korzystają z państwowej ziemi, za którą nie płacą ani złotówki!

Na ziemi, do której nie mają żadnych praw, sadzą rośliny, a nawet stawiają namioty Fot. Tomasz Kubaszewski Na ziemi, do której nie mają żadnych praw, sadzą rośliny, a nawet stawiają namioty
Tomasz Kubaszewski

Czy w mieście są równi i równiejsi? Na terenie należącym do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej znajdują się „dzikie” ogrody działkowe

Sadzą warzywa i kwiaty, stawiają foliowe namioty. Problem polega jednak na tym, że kilkadziesiąt osób zajmujących działki przy ul. Ogrodowej, robi to na dziko, nie płacąc za wykorzystywanie państwowej ziemi ani złotówki.

- W PWSZ pojawiały się inicjatywy, by tę bulwersującą sprawę uregulować - mówi osoba związana z suwalską uczelnią, zastrzegająca sobie nazwisko do wiadomości redakcji. - Natrafiało to na zdecydowany opór, bo wśród tych, którzy działki uprawiają są wysoko postawieni pracownicy szkoły oraz miejscy urzędnicy. Ta sprawa pachnie prokuratorem.

Teren przy ul. Ogrodowej, a ściślej prawie 15 hektarów, PWSZ otrzymała jako darowiznę od władz Suwałk w 2010 r. Było to w czasach bardzo ambitnych planów rozwoju uczelni, gdy nikt nie myślał na przykład o niżu demograficznym i związaną z nim malejącą liczbą studentów. Przy Ogrodowej miał powstać kampus z prawdziwego zdarzenia, z budynkami dydaktycznymi i akademikami. Pierwotny koszt - aż 45 mln zł. Mimo prób, gigantycznej kwoty nie udało się znikąd pozyskać.

Potem pojawiła się inna, mniej ambitna koncepcja. Uczelnia poinformowała o planach stworzenia w tym miejscu Akademickiego Centrum Dydaktyczno-Sportowego. Miało kosztować ponad 8 mln zł. Jerzy Sikorski, ówczesny rektor, mówił o budowie dużego budynku dydaktycznego, sali sportowej z zapleczem i trybunami, zadaszonej sceny, wielofunkcyjnego boiska, kortów, parku linowego, a nawet mieszkań dla kadry naukowej. Ale i te plany zostały odłożone.

Hektary PWSZ wykorzystuje praktycznie tylko raz do roku, organizując na rozległym polu studenckie juvenalia Znajduje się tu nawet tabliczka informująca, że to teren uczelni i że wstęp jest wzbroniony. Kilkadziesiąt metrów dalej są ogródki działkowe. Przy nich żadnej tabliczki nie ma. Choć powinna być.

Te działki wyglądają niemal tak, jak każdy ogródek. Ziemia zaorana, tu i ówdzie coś już rośnie, stoją foliowe namioty, a gdzieniegdzie nawet szklarnie. Ktoś zrobił „u siebie” piaskownicę dla dzieci, ktoś inny postawił jakieś niewielkie konstrukcje. Fakt - żadnych domków czy innych trwały budowli nie ma.

Nikt nie zna ani pełnej listy osób, które uprawiają tutaj ziemię, ani nie wie, w jaki sposób teren między siebie podzieliły. Działki są całkiem spore. Kupno czegoś takiego kosztuje w Suwałkach w granicach 2 tys. zł, a czasami nawet więcej. Regularnie trzeba uiszczać też podatek od nieruchomości, a jak działka znajduje się na terenie ogródków rodzinnych - ponosić także dodatkowe opłaty.

Dawid Harasim, rzecznik prasowy PWSZ informuje, że sprawa ciągnie się już od wielu lat. - Wszystko wskazuje na to, że ta ziemia była uprawiana przed 2010 rokiem, czyli dokonaniem darowizny na naszą rzecz przez urząd miejski - mówi.

Na jakich to działo się zasadach, nikt również nie wie. Harasim dodaje, że poprzednie władze uczelni próbowały problem rozwiązać, ale bezskutecznie. Doszło nawet do spotkania z osobami uprawiającymi ziemię przy Ogrodowej. Dlaczego wówczas sprawy nie załatwiono, nie wiadomo.


- Gdyby tzw. szary obywatel zajął w ten sposób dowolną nieruchomość, natychmiast by go stamtąd wyrzucili - uważa nasz informator. - Widać w Suwałkach są równi i równiejsi.

D. Harasim zapewnia jednak, że władze PWSZ starają się sprawę raz na zawsze załatwić.

- W najbliższym czasie tak się stanie - twierdzi.

Tomasz Kubaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.