Kradną kamery, żeby nikt ich nie zobaczył

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Marcin Koziestański

Kradną kamery, żeby nikt ich nie zobaczył

Marcin Koziestański

Czujne oczy kamer monitoringu rejestrują wiele aktów przestępstw. Mistrzowie złodziejskiego fachu zapominają jednak, że obraz przechowywany jest w zupełnie innym miejscu.

Kamery wszechobecnego monitoringu pomagają w wyłapywaniu przestępców, sprawców rozbojów, napadów czy bójek. Często montowane są także w sklepach, szkołach, na klatkach schodowych. Jednak w naszym mieście nie brakuje także takich przestępców, którzy kradną... właśnie te kamery. Mistrzowie zbrodni nie biorą pod uwagę tego, że ich łupy, na chwilę przed kradzieżą, zdążyły już uwiecznić ich wizerunki. Dzięki temu nie pozostają długo anonimowi i jak niesforne dzieci wpadają w ręce funkcjonariuszy policji.

Na rowerze po kamerę

Tak było we wrześniu ubiegłego roku, gdy sporą niefrasobliwością wykazał się rabuś, który dokonał kradzieży w Lublinie. Wówczas to młody mężczyzna przyjechał rowerem na podziemny parking przy ul. Wrońskiej.

Jego uwagę zwróciła kamera monitoringu. Wpatrywał się długo w jej oko, po czym... postanowił ją zabrać. Wyrwał wystające ze ściany urządzenie i po prostu wsiadł na rower i odjechał w siną dal.

Mężczyzna zapomniał chyba jednak, że sprzęt tuż przed kradzieżą zdążył go już nagrać. Obraz z kamery został już zapisany i przesłany do centrali. Posłużył potem policjantom w ustaleniu tożsamości i złapaniu zuchwałego złodziejaszka.

Do podobnego zdarzenia doszło także miesiąc później przy ul. Błękitnej w Lublinie. - Czterech nieznanych sprawców podeszło pod jedną z klatek blokowych, gdzie początkowo rozmawiali i spożywali alkohol - relacjonował Kamil Karbowniczek z KWP w Lublinie.

Po pewnym czasie podchmieleni weszli do klatki. Po chwili dwóch z nich wyszło i oddaliło się w kierunku pobliskiego przedszkola.

Dwóch pozostałych wyszło około 10 minut później i pospiesznie oddalili się w kierunku ul. Róży Wiatrów. Trzymali w ręku przedmiot, z którego wystawało okablowanie

- opowiadał Karbowniczek.

Jak się później okazało, była to kamera monitoringu znajdująca się na klatce schodowej, warta aż 800 zł. Policjanci jednak i w tym przypadku zabezpieczyli monitoring, na którym został zarejestrowany wizerunek rzezimieszków, którzy nie wiedzieli, że ich czyny zostały wcześniej uwiecznione przez narzędzie, które skradli.

Do szkoły po naukę... złodziejskiego fachu

Z kolei pod Radzyniem Podlaskim dwóch 17-letnich mistrzów zbrodni skradło kamery monitoringu z własnej szkoły.

Do zdarzenia doszło późnym wieczorem w miejscowości Komarówka Podlaska. Gdy zapadł już zmrok, dwóch chłopaków wybrało się do szkoły. Nie mieli zamiaru jednak nauczyć się niczego pożytecznego. Ich zadaniem domowym miał być bowiem zuchwały rabunek.

Młodzi mężczyźni ukradli cztery kamery monitoringu szkolnego, zamontowane na elewacji budynku, a potem wybili szybę w szkole. Pechowo dla nich, poczynania młodzieńców zarejestrował monitoring, który skradli.

Straty szkoła oszacowała na około 3 tys. zł. Policjanci nie mieli jednak trudności z dotarciem do złodziejaszków.

Okazało się, że nastoletni przestępcy swoje łupy ukryli w lesie i w pryzmie piachu na pobliskim polu. Obaj usłyszeli zarzuty i przyznali się do winy.

Tymczasem policjanci z Warszawy mieli również dość zabawny przypadek dwóch mężczyzn, którzy ukradli koła z zaparkowanego w Piasecznie samochodu.

Po zabraniu części auta spostrzegli, że wszystko zostało nagrane przez kamerę. Niewiele się zastanawiając postanowili ukraść również i to urządzenie. Oni także zapomnieli, że kamera tylko rejestruje obraz, a przechowywany on jest w zupełnie innym miejscu...

Marcin Koziestański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.