Krew z ubojni spłynęła do Wisły

Czytaj dalej
Fot. Fot. Zielone Powiśle
Pawel Zurek

Krew z ubojni spłynęła do Wisły

Pawel Zurek

Tysiące litrów krwi przez kilka godzin wypływało wprost do rzeki. Prokuratura ustali, czy firma Pini Beef nie popełniła przestępstwa.

Wyciek krwi poubojowej do rowu melioracyjnego przy rzece Kurówce rozpoczął się 11 listopada i trwał przez kilka godzin. Do rzeki, która przepływa przez teren gminy Końskowola i w Puławach łączy się z Wisłą, trafiło przynajmniej kilka tysięcy litrów zanieczyszczonych ścieków. O makabrycznym odkryciu mieszkańcy poinformowali służby i prokuraturę.

- Krew wypływała z kanału burzowego, gdzie zakład Pini Beef odprowadza „czyste ścieki”. By powstrzymać wyciek, poprosiłem o interwencję policję i straż pożarną oraz inspektora z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Strażacy poinformowali nas, że nie ma fizycznej możliwości zatrzymania wycieku. Krew wpływała do rowu jeszcze przez kolejne 3 godziny - informuje Janusz Próchniak.

Inspektorzy WIOŚ na miejscu wycieku pojawili się dopiero po ponad 24 godzinach. Jednak badania, które zostały przeprowadzone na próbkach zanieczyszczonej wody pobranych przez mieszkańców Końskowoli w dniu wycieku, nie pozostawiają złudzeń:

- Woda pobrana 11 listopada tuż przy wylocie kanału burzowego miała parametry, które odpowiadały nieoczyszczonym ściekom pochodzącym z przemysłu mięsnego. Doszło do zanieczyszczenia środowiska w sposób niekontrolowany i nieregulowany prawnie- poinformował nas w piątek Arkadiusz Iwaniuk, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska.

Wojewoda i starosta chcą wyjaśnień

Na wyniki badań nie czekali poinformowani przez mieszkańców wojewoda lubelski Przemysław Czarnek i starosta puławski Witold Popiołek.

W zeszły poniedziałek wojewoda spotkał się z radnym gminy Końskowola Januszem Próchniakiem i dyrektorem WIOŚ-u Leszkiem Żelaznym. - Dyrektor zadeklarował, że jeśli potwierdzą się relacje mieszkańców, to złoży zawiadomienie do prokuratury - tłumaczy rzecznik wojewody Radosław Brzózka.

Dzień potem w starostwie powiatowym w Puławach obradował sztab kryzysowy, na którym pojawił się m.in. dyrektor zarządzający firmą Pini Beef w Końskowoli Artur Osiak.

- Do awarii doszło przez wadliwy fragment systemu kanalizacji naszej firmy. Przez to ścieki przemysłowe połączyły się z czystymi - tłumaczył się Osiak.

Władze powiatu poprosiły więc Pini Beef o rozdzielenie dwóch systemów kanalizacyjnych. - Starosta zlecił też zweryfikowanie zasadności pozwolenia na prowadzenie działalności, które zostało przyznane zakładowi - tłumaczy Radosław Barzenc, ekolog ze stowarzyszenia Zielone Powiśle.

Pod koniec zeszłego tygodnia Barzenc złożył do puławskiej prokuratury zawiadomienie o tym, że firma Pini Beef mogła dopuścić się przestępstwa.

- Wszczęliśmy w tej sprawie śledztwo, z artykułu 182 dotyczącego zatrucia wody, które może zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka albo spowodować istotne obniżenie jakości wody - tłumaczy Grzegorz Kwit, szef puławskiej prokuratury.

Ubojnia Pini Beef działa w Końskowoli od kwietnia 2014 roku. W zakładzie codziennie ubija się od 300 do 400 sztuk bydła. Zanieczyszczone krwią ścieki niejednokrotnie wypływały do rowu melioracyjnego, ale także i na prywatne posesje. W październiku zeszłego roku czerwona woda zalała jedną z działek, po tym jak na terenie przepompowni ścieków doszło do awarii. Wówczas Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska ukarał firmę Pini Beef mandatem na kwotę 300 złotych.

Pawel Zurek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.