Kryzys imigracyjny. Czy Europie znowu grozi zalew falą ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki? [MAPA]

Czytaj dalej
Fot. EAST NEWS / AFP PHOTO / DIMITAR DILKOFF
Aleksandra Gersz

Kryzys imigracyjny. Czy Europie znowu grozi zalew falą ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki? [MAPA]

Aleksandra Gersz

Dwa lata temu Stary Kontynent zalała milionowa fala uchodźców i imigrantów. Groźba powtórki takiego scenariusza wywołuje niepokój w wielu stolicach. Problem bowiem pozostał, kryzys nie minął.

O kryzysie imigracyjnym Europie mówi już od dwóch lat. W 2015 r. świat zobaczył wstrząsające sceny, jak piesza wędrówka zdesperowanych uchodźców z Budapesztu do Wiednia czy odkrycie 71 martwych osób w ciężarówce w Austrii. Choć uchodźcach jest teraz ciszej, to kryzys wciąż trwa. Tysiące ludzi nie ustaje w próbach dotarcia do Starego Kontynentu. Eksperci nie mają wątpliwości - to największy kryzys imigracyjny od II wojny światowej.

W obliczu wojny w Syrii czy okrucieństwa dżihadystycznej Boko Haram w Nigerii, ucieczka do Europy wydaje się jedynym ratunkiem. Nie wszystkie historie są anonimowe... Świat poruszył m.in. los 7-letniej dziewczynki Bany Alabed, która jeszcze kilka miesięcy temu wraz z mamą pisała wstrząsające tweety z bombardowanego Aleppo. Rodzinie Bany udało się dostać do Turcji i otrzymać tureckie obywatelstwo, a dziewczynce wręczał je sam prezydent Recep Tayyip Erdogan.

Istnieje jednak druga strona kryzysu imigracyjnego - zmagania państw z ogromną ilością przybyszów. Kłopoty z integracją, przeludnione obozy dla uchodźców, protesty społeczne, ataki obywateli (jak podpalenia niemieckich obozów) i imigrantów (np. ataki na kobiety w Sylwestra w Kolonii ub. roku) to rzeczywistość, z którą Unia się boryka. Budzący emocje pomysł Brukseli relokacji konkretnej kwoty uchodźców do każdego z państw członkowskich nie zdaje egzaminu, m.in. z powodu protestów Austrii, Węgier i Polski.

Falę imigrantów udało się jednak znacznie zmniejszyć dzięki porozumieniu z Turcją z 2016. Ustalono, że odsyłani do Turcji będą imigranci, których wniosek o azyl zostanie odrzucony. Za każdego „zwróconego” uchodźcę Unia miała przyjąć z Turcji jednego Syryjczyka i ulokować go w jednym z państw, a w zamian za pomoc Bruksela obiecała znieść wizy dla Turków podróżujących do strefy Schengen, dać Ankarze 3 mld euro i przyspieszyć rozmowy dotyczące członkostwa Turcji w UE.

W Turcji przebywa dziś największa ilość uchodźców - blisko 3 mln. 53 procent z zarejestrowanych to mężczyźni, kobiet jest o sześć procent mniej, a największa grupa to ta w przedziale od 18 do 59 lat. Olbrzymią ilość uciekinierów z Syrii - kraju, który oprócz wojny, podobnie ja Irak czy Afganistan zmaga się z terroryzmem - przyjął Liban. W tamtejszych obozach znajdują się ludzie, którzy nie tracą nadziei na ruszenie do Unii. Przebywać tam może milion ludzi.

Napływ ludności z Bliskiego Wschodu i Afganistanu zmniejszył się także dzięki zamknięciu rok temu tzw. szlaku bałkańskiego. Prowadził on przez Turcję, a następnie Bułgarię, Serbię, Węgry i Austrię, do Niemiec - celu większości uchodźców, w którym od ub.roku złożono ponad 900 tys. podań o azyl (drugim popularnym celem jest Francja, w której takich podań złożono 85 tys. i która dopiero niedawno zlikwidowała dzikie obozowisko w Calais, tak zwaną Dżunglę - tysiące jej mieszkańców próbowało nielegalnie przekroczyć kanał La Manche i dostać się na Wyspy Brytyjskie). Swoje granice zamknęły serbskie i węgierskie władze, wzniesiono nawet wysoki mur, co spotkało się z krytyką Brukseli. Łagodniej przyjęto decyzję Bułgarii o odgrodzeniu się od Turcji. „Nie” powiedziała także Chorwacja, odgrodziła się Macedonia. Do niej napływali uciekinierzy, którzy obrali drogę przez Grecję, do której uchodźcy przybywali z Turcji początkowo drogą lądową, potem przez Morze Śródziemne.

Ankara straszyła Brukselę, że może otworzyć granice dla 3 mln uchodźców, którzy są w obozach na terenie Turcji

Mimo że próbowano zahamować ruch przez Bałkany, to jak w marcu powiedział austriacki minister obrony i sportu Hans Peter Doskozil, szlak ten wciąż jest w użyciu. W Serbii znajduje się ok. 7 tys. uchodźców, z których 83 proc. zostało rozlokowanych w ośrodkach finansowych przez państwo, reszta nielegalnie koczuje w opuszczonych budynkach czy skłotach w centrum Belgradu. Zwiększyła się także ilość nielegalnych przekroczeń granicy z Serbią i Rumunią - tylko w kwietniu zdecydowało się na to ponad 600 osób, a większość z nich dostało się do Serbii przez Bułgarię lub Grecję i Macedonię.

Dramatyczna sytuacja wciąż panuje w Grecji. Obecnie znajduje się tam ponad 7 tysięcy ludzi, a jeden z obozów dla uchodźców rok temu odwiedził papież Franciszek, który apeluje o przyjmowanie imigrantów (nazwał on wręcz obozy obozami koncentracyjnymi). Szlak morski z Turcji do Grecji nazywany jest szlakiem śmierci, a Morze Śródziemne - cmentarzyskiem. Wszyscy pamiętają trzyletniego chłopca, syryjskiego Kurda Alana Kurdiego, który z rodziną próbował dostać się z Turcji do greckiej wyspy Kos dwa lata temu. Chłopiec, jego brat i matka utonęli, a zdjęcie martwego Alana na plaży obiegło świat. Szlak przez Morze Śródziemne wciąż funkcjonuje - od stycznia 2017 r. przez morze przybyło ponad 70 tys. ludzi, z czego zginęło lub zaginęło ponad 1,7 tys.

Przez Morze Śródziemne docierają też ludzie z Włoch, drugiego obok Grecji kraju, do którego przybijają łodzie z desperatami. Włochy są portem głównie dla przybyszów z Afryki Północnej. Mimo że głośniej jest o uchodźcach z Bliskiego Wschodu, a uciekinierzy z Afryki nazywani są „niewidzialnymi uchodźcami”, to problem jest palący w tej części basenu Morza Śródziemnego. Celem dla tysięcy z takich krajów, jak Nigeria, Wybrzeże Kości Słoniowej, Gambia czy Mali są wybrzeża Libii. gdzie niekiedy nieszczęśnicy trafiają w ręce bandytów czy handlarzy żywym towarem.

Aleksandra Gersz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.