Kto wpuścił cyrk do miasta? Miasto nie wie
„Nieznany sprawca” wciąż rządzi na Rusałce. W weekend zdjął nawet łańcuch, by umożliwić cyrkowcom wjazd na dziki parking.
Na dzikim parkingu przy ul. Rusałka, gdzie kilka tygodni temu „nieznany sprawca” rozciągnął łańcuch i postawił pachołek, w czasie weekendu wystąpił cyrk Korona. Jak udało nam się ustalić, artyści nie dostali na to zgody z Urzędu Miasta.
Cyrkowcy już w sobotę ulokowali się przy ul. Rusałka, gdzie do niedawna był dziki parking. - Cały zielony teren został rozjeżdżony przez ciężarówki i przybyłych na spektakl widzów - poinformował nas w poniedziałek Czytelnik. Z jego relacji wynikało, że w weekend ktoś usunął pachołek i ogradzający dziki parking łańcuch, dzięki czemu artyści nie mieli problemów z ulokowaniem swoich namiotów na terenie, który należy do miasta.
Okazuje się, że urzędnicy z ratusza nie mają pojęcia, co działo się w weekend na Rusałce.
Nie wiem, kto zabrał ten pachołek, on nie należy do nas, nie my go stawialiśmy i nie my go w weekend usunęliśmy
- przekonuje Karol Kieliszek z biura prasowego ratusza.
Kieliszek nie słyszał też o występie cyrku. - Z tego wynika, że prawdopodobnie musiał się pojawić nie na terenie miejskim, tylko prywatnym - mówi urzędnik.

Zadzwoniliśmy do Cyrku Korona. - Wszystko odbyło się legalnie. Otrzymaliśmy zgodę na występ w Lublinie - powiedziała nam właścicielka Lidia Król-Pinder.
Postanowiliśmy to sprawdzić dokładniej. Okazało się, że cyrkowe namioty stanęły na terenie należącym do Skarbu Państwa, a nie na prywatnej działce. - Ten teren jest w zarządzaniu miasta - potwierdza nam Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie.
Z ustaleń strażników wynika, że cyrkowcy dali w niedzielę dwa występy.
Gdy w poniedziałek udaliśmy się na miejsce, by je obejrzeć, teren był rozjeżdżony, a w zalegającym błocie uwiecznione zostały ślady po kołach ciężarówek.
- Nikt nie wystąpił o pozwolenie na występy w tym miejscu - informuje Gogola. - Z tego wynika, że cyrk wystąpił nielegalnie, o czym poinformujemy Wydział Gospodarki Komunalnej i Wydział Gospodarowania Mieniem UM. Wydziały zapewne podejmą teraz decyzję co do dalszych działań wobec właścicieli cyrku - dodaje rzecznik strażników.
Artystom prawdopodobnie grozi kara administracyjna.
- Dostaliśmy zgodę od właściciela terenu - przekonuje Król-Pinder. I dodaje, że nie było nim miasto. Zapytana o to, od kogo konkretnie otrzymała pozwolenie na występ, Lidia Król-Pinder... rzuciła słuchawką.
- Na pewno namiot cyrkowy stał na terenie, którym zarządza miasto - rozwiewa wszelkie wątpliwości Robert Gogola.
Jednak zapytany o to, kto wpuścił cyrkowców na Rusałkę, czy może oni sami zdjęli przeszkadzający im łańcuch, rzecznik strażników miejskich stwierdził jedynie, że nie ma na ten temat żadnej wiedzy.
- Obecnie łańcuch i pachołek są już na swoim miejscu - precyzuje Gogola.