Litości, kolejny łobuz w naszej szkole

Czytaj dalej
Fot. archiwum szkoły
Anna Pawelczyk

Litości, kolejny łobuz w naszej szkole

Anna Pawelczyk

Latami hałas dzwonków mieszał się z odgłosami mszy. - Szkoła i kościół w jednym budynku to zawsze jakiś problem. My często przeszkadzaliśmy im, a oni nam. Musieliśmy się jednak przyzwyczaić i w końcu było nam z salezjanami tak całkiem dobrze - mówi Barbara Smutek, była nauczycielka języka polskiego.

Dziś nowoczesna, z pływalnią i kilkoma boiskami Szkoła Podstawowa nr 23 w Lublinie niczym nie przypomina skromnej szkoły z początków XX wieku. Placówka dwa razy zmieniała swoich patronów, raz numer, a własny budynek dostała dopiero 50 lat temu.

Historia szkoły rozpoczyna się przed stu laty w budynku obok lubelskiej cerkwi. Jednoklasowa placówka mająca początkowo nr 26 niedługo po rozpoczęciu swojej działalności musiała ją zawiesić na kilka kat.

W 1934 roku szkoła działała na nowo. Już 7-klasowa podstawówka swoje miejsce znalazła w budynku należącym do księży salezjanów przy ulicy Kalinowszczyzna. Podczas wojny zmieniła numer. Odtąd jej pełna nazwa brzmiała: „Publiczna Szkoła Powszechna Stopnia III Nr 23 w Lublinie”.

Litości, kolejny łobuz w naszej szkole
archiwum szkoły

Po wyzwoleniu budynek księży salezjanów wymagał wielu napraw. Szkolnym boiskiem zajęli się starsi uczniowie wraz z rodzicami. Ich zadaniem było usunięcie poniemieckich schronów na podwórku i wyrównanie ziemi.

- Do szkoły poszłam rok po wojnie. Był to wtedy jeden z niewielu ocalałych gmachów w okolicy, uważanej wówczas za dzielnicę biedy - wspomina absolwentka Alicja Kowalczyk.

W kościelnym budynku zajmowanym przez szkołę mieściły się sale lekcyjne z piecami grzewczymi, których jednak rzadko używano, gabinety: stomatologiczny i lekarski. Dawni uczniowie pamiętają także charakterystyczną podłogę z desek konserwowanych ropą.

- Na ostatnim piętrze, w pomieszczeniu nad ołtarzem, mieliśmy salę gimnastyczną - przypomina sobie Halina Niedziałek, absolwentka szkoły.

- Tylko rzadko w niej ćwiczyliśmy, było tak zimno, że nawet deski w podłodze stawały dęba i gimnastyka odbywała się na korytarzu lub na podwórku - dodaje.

Podstawówka miała do swojej dyspozycji aż trzy piętra kościoła salezjanów.

- Pierwsze piętro w większości było nasze. Mieściły się na nim dwie duże sale lekcyjne i jedna mniejsza oraz pokój nauczycielski. Na parterze oprócz kuchni i stołówki było pomieszczenie do prac ręcznych z kałamarzami, w których atrament zamarzał z zimna. A trzeba zaznaczyć, że te sale były ogromne, ponieważ klasy liczyły wówczas nawet 58 osób, dopiero przy 60 uczniach klasę dzielono na dwie - opowiada była nauczycielka.

W sąsiedztwie gwarnych korytarzy swoją posługę pełnili księża salezjanie, a odgłosy mszy mieszały się z dźwiękami szkolnych dzwonków.

- Lubiliśmy towarzystwo salezjanów, byli dla nas mili i bezpośredni. Szczególnie ksiądz Wurcel, który uczył religii. Często podwijał sutannę do góry i grał z chłopcami w piłkę na podwórku - wspomina Alicja Kowalczyk.

Litości, kolejny łobuz w naszej szkole
archiwum szkoły

Szkoła mieściła się w okolicy starej cegielni, która szybko stała się ulubionym miejscem wagarowiczów. Drugim takim miejscem był kikrut, którego mur graniczył ze szkolnym boiskiem. Dla dzieci cmentarz żydowski był miejscem zakazanym, ale i tak wbrew regulaminowi ruszały na wędrówki po nekropolii. Te wycieczki niejednokrotnie sprawiały problemy ich wychowawcom.

- Dzieci wchodziły tam przez dziurę w murze, a następnie skakały. Raz pamiętam, jak miałam dyżur, na boisko z muru skoczył chłopiec i złamał nogę. Musieliśmy wtedy go przetransportować do szpitala - wspomina Barbara Smutek.

W czasach powojennych, gdy kierownikiem placówki był Julian Baran, do szkoły trafiały nie tylko dzieci z okolicznych dzielnic. Podstawówka przyjmowała uczniów z domu dziecka oraz chłopców z likwidowanej szkoły nr 19.

- Gdy przyszłam tu uczyć, starsze nauczycielki powiedziały mi, że element jest tutaj bardzo różny, ale trzeba pamiętać, by nie zgubić małych perełek, które powinny się dalej uczyć. A pamiętajmy, że mówimy o latach, gdy naukę kończyło się głównie na szkole podstawowej. Często przychodził do mnie kierownik Baran i pokazywał świadectwo nowego ucznia. Mówiłam wtedy: litości, kolejny łobuz w naszej szkole. Patrzyłam na jego oceny, ze sprawowania dobry. To był wtedy straszny obciach - mówi była nauczycielka polskiego.

Podstawówka wychowując trudną młodzież, musiała sobie poradzić nie tylko z jej problemami, ale i z brakiem pieniędzy na rzeczy pierwszej potrzeby. Ich zdobycie niejednokrotnie wymagało nie tylko sprytu, ale i nagięcia panujących zasad.

W stołówce wydawane były zupy, jednak na początku lat 50. sanepid zakazał ich gotowania, dzieci wolno było karmić jedynie herbatą i bułkami.

- W szkole mieliśmy wielu uczniów, którzy potrzebowali ciepłych posiłków. Oddelegowaliśmy ich wtedy na Grodzką, do świetlicy współpracującej z jedną z agend ONZ. Tam dzieci mogły się najeść do woli. Mieliśmy naprawdę wielu biednych wychowanków. Gdy jednej uczennicy nie stać było na bilety autobusowe, by dojechać na lekcje, zrzuciliśmy się wszyscy dla niej na miesięczny. Podobnie było z ubraniami - opowiada Barbara Smutek. Uczniowie także pracowicie zbierali makulaturę i butelki na odbudowę Warszawy.

W połowie lat 60. wraz z rozbudową dzielnicy Kalinowszczyzna do szkoły zaczęło uczęszczać więcej uczniów i przykościelne sale przestały już wystarczać. Podstawówce potrzebny był nowy budynek.

- Wszyscy pomagaliśmy w porządkowaniu naszej nowej szkoły. Jednak, jak się później okazało, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Mieliśmy nadzieję, że w końcu będzie ciepło, jednak kaloryfery pozostawały zimne, za to gorąca woda przez przypadek została poprowadzona do kuchennych kranów. Dopiero po roku wszystko udało się naprawić - mówi nauczycielka.

W 1967 roku Szkoła Podstawowa nr 23 przeprowadziła się do własnego gmachu przy ulicy Podzamcze 9, w którym pozostaje do dziś.

Anna Pawelczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.