Ludzie bezdomni. Dla wielu niewidzialni

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Kaczanowski
Piotr Nowak

Ludzie bezdomni. Dla wielu niewidzialni

Piotr Nowak

Nocują w altankach lub śmietnikach, myją się w galeriach handlowych. Pomimo że często ich nie zauważamy, to osób bezdomnych wciąż przybywa. Pomagają im wolontariusze „Gorącego patrolu”. Ich praca to nie tylko wydawanie gorących posiłków.

Czwartek wieczorem. Darmowa stołówka przy ul. 1 Maja. Kilkadziesiąt osób czeka na swój jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia.

- Przychodzę tu regularnie na zupę i drugie danie. Wolontariusze nalewają mi jeszcze herbatę do butelki i wracamy z kolegą na ogródki działkowe. Najbliższą noc spędzę w altance. A przyszłą? Kto wie - zastanawia się Mirosław, 51-letni bezdomny.

Jadłodajnię prowadzi grupa osób działających w ramach Centrum Wolontariatu w Lublinie.

„Gorący partol”, bo tak się nazywa ta inicjatywa, opiekuje się bezdomnymi oraz ubogimi, szczególnie w najcięższym dla nich okresie, czyli od jesieni do wiosny. Gdy na dworze jest mróz, wolontariusze sami chodzą z posiłkiem po altankach i śmietnikach.

Z ich pomocy korzystają głównie osoby, które z powodu nadużywania alkoholu nie są przyjmowane w noclegowniach lub schroniskach. Liczbę bezdomnych w Lublinie oceniają na 500 - 600 osób. Każda z tych osób to inna historia.

- Dwanaście lat temu zlikwidowali mi zakład pracy. Pojawiły się długi, więc sprzedałem mieszkanie. Później rozstałem się z żoną. Teraz rodzina się do mnie nie przyznaje - opowiada pan Janusz.

Dziś nocuje w opuszczonej altance na terenie ogródków działkowych przy al. Unii Lubelskiej. Kiedy dopytuję o rodzinę przyznaje, że ma 86-letnią mamę.

- Nie mieszkam z nią, bo mam do niej szacunek. Nie chcę jej denerwować swoją bezdomnością i bezrobociem - mówi 57-latek.

W altance przy al. Unii Lubelskiej pomieszkuje też pan Mirosław. 51-latek przez 1,5 roku siedział w więzieniu. Za co? - Za głupotę - przyznaje.

W Lublinie ma brata, który się do niego nie przyznaje. Dodaje, że dziś, dzięki rekolekcjom z ks. Mieczysławem Puzewiczem, jest innym człowiekiem. - Mam rentę z MOPR. Jestem zapisany na mieszkanie. Trzeba czekać 10 lat. Będę czekał - podkreśla.

Podobnych opowieści jest więcej. Nie we wszystkie należy wierzyć. Wolontariusze z dużym doświadczeniem pracy z bezdomnymi przyznają, że potrafią zmyślić nawet 15 proc. historii. Jednak nikt nie ma wątpliwości co do jednego: liczba bezdomnych w Lublinie ciągle rośnie.

Noc w pociągu, dzień w galerii

Ze statystyk zgromadzonych przez „Gorący patrol” wynika, że część bezdomnych przybywa do miasta spoza województwa lubelskiego. Zwiększa się też liczba bezdomnych kobiet. Jeszcze kilka lat temu kobieta w noclegowni lub jadłodajni była odosobnionym przypadkiem. Obecnie stanowią 10 - 15 proc. bezdomnych.

Część osób pozbawionych domu sypia w siedmiu schroniskach i noclegowniach na terenie Lublina. Reszta decyduje się na samotną tułaczkę. Część zajmuje pustostany (najczęściej w dzielnicach Dziesiąta, Kośminek, Bronowice, Tatary i Za Cukrownią).

Reszta to: klatkowcy (osoby nocujące, zwłaszcza zimą, na klatkach schodowych w blokach i w wieżowcach), altankowcy (zagospodarowali sobie altanki w ogródkach działkowych), śmietnikowcy (nocujący w śmietnikach, głównie w okolicach Dworca PKP), kanalarze (nocują, głównie zimą, w kanałach ciepłowniczych) i meliniarze (spędzają noce na melinach, gdzie „na wjazd” lub „na wkupne” trzeba dać alkohol).

Niektórzy posiadają mieszkania, ale bez energii, gazu, wody, mebli, więc ich życie niewiele różni się od osoby bezdomnej. Inne przypadki wymykają się klasyfikacji.

- W lecie nocowałem w parku lub lesie. Ale pojawili się „życzliwi”, którzy zgłosili mnie do MOPR i mnie stamtąd zabrali. Ale ja wolę spać w lesie niż w noclegowni - mówi pan Krzysztof, bezdomny od dwóch lat.

Jak sam mówi, jeszcze kilka lat temu miał pracę, był nauczycielem. Dziś nocuje, gdzie się da. - Zamurowali mi już dwa pustostany. Śpię na klatkach schodowych. Największym problemem jest toaleta. Na szczęście są butelki - tłumaczy 64-latek.

Mimo to pan Krzysztof wygląda normalnie. To, co go wyróżnia, to lekko „przykurzony” płaszcz i torba wypełniona dobytkiem.

Gdybyśmy go spotkali na ulicy, pewnie mielibyśmy problem z rozpoznaniem w nim bezdomnego. Magdalena Łuczyn, działaczka społeczna i wolontariuszka Lubelskiej Akcji Lokatorskiej przyznaje, że obok stereotypowych bezdomnych, zaniedbanych i śmierdzących, są też ci zupełnie inni.

- Całe dnie spędzają w centrach handlowych. Tam się myją, golą, czytają gazety i, o ile nie przekroczą pewnych granic, są tolerowani przez ochronę - mówi Magdalena Łuczyn.

Trudniejsze do prześledzenia są losy osób, które nocują w nietypowych miejscach, na przykład pociągach. - Pewnego razu jeden z takich pasażerów przysiadł się do mnie. Zaczął czytać wiersze, opowiadać o sobie. Dopiero w trakcie rozmowy okazało się, że jest bezdomnym, który pociąg traktuje jak miejsce ciepłego noclegu. Kilkakrotnie byłam świadkiem, że kontroler się ulitował i odstąpił od wystawienia takiej osobie biletu - opowiada aktywistka. Twierdzi, że na zwiększenie liczby osób bezdomnych duży wpływ mają eksmisje z lokali socjalnych.

- Znam panią, która została wyrzucona z mieszkania z rocznym dzieckiem. Teraz tuła się po znajomych. Miasto inwestuje w stadiony, mosty, baseny, ale lokali dla najbiedniejszych nadal jest za mało - mówi działaczka Lubelskiej Akcji Lokatorskiej i dodaje: - Według danych statystycznych Polska jest jednym z tych bogatszych krajów świata, ale to tylko statystyka. Rozwarstwienie i ubożenie części społeczeństwa są faktem. Tylko problem tej biedy jest dobrze ukrywany. My, lepiej sytuowani ludzie, skupiamy się na zarabianiu pieniędzy i zapominamy o tych, którzy są w gorszej sytuacji.

Zobaczyć Jezusa w bezdomnym

Znów zaglądamy do statystyk „Gorącego patrolu”. Okazuje się, że większość bezdomnych to byli więźniowie. Na przestrzeni 15 lat działania inicjatywy obniżył się także wiek osób bez dachu nad głową. Przybywa też kobiet. Najmłodsza osoba objęta pomocą „Gorącego patrolu” to 19-letni chłopak. Najwięcej jest osób w przedziale 40 - 60 lat.

Śmiertelnym wrogiem bezdomnych wcale nie jest mróz. W ubiegłym roku zmarło dziesięć osób korzystających z pomocy „Gorącego patrolu”.

Najmłodsza, kobieta, miała 28 lat. Żadna z tych osób nie zmarła z powody wychłodzenia. Główną przyczyną było nadużywanie alkoholu. Tragiczne żniwo zbiera głównie spirytus zza wschodniej granicy, zwany potocznie „F-16”. Problem alkoholowy dotyczy 90 proc. bezdomnych w Lublinie.

Jednak są również ci, którzy pamiętają o ludziach, którym w życiu powinęła się noga. Wśród nich około 40 wolontariuszy „Gorącego patrolu”. Przy wydawaniu posiłków i opatrywaniu rannych spotykam zarówno nastolatki, jak i dyrektorkę banku. Dlaczego pomagają? Motywacje są różne. - Miałem na studiach trochę wolnego czasu. Chciałem go wykorzystać - mówi Paweł, student ostatniego roku medycyny. W wolontariat angażuje się od marca.

- Pracujemy z ludźmi niewyglądającymi najlepiej, nieraz brzydko pachnącymi. Część z nich cierpi na różne choroby, ma rany. Ja robię im opatrunki - mówi Anna, młoda nauczycielka. W stołówce jest od miesiąca. Wcześniej, przez osiem lat, pomagała osobom niepełnosprawnym. - Ja widzę w nich Jezusa Chrystusa. Tak jak on, chcę dawać siebie innym. Przebywając z nimi, uczę się bezinteresownej miłości - zwierza się wolontariuszka.

Możliwości udzielania pomocy jest wiele. Do bezdomnych regularnie przychodzą lekarz i pielęgniarka. Opieką duchową podopiecznych otacza ks. Mieczysław Puzewicz. Jest nawet fotograf, który chętnym robi zdjęcia do dokumentów. - Kiedy możemy, to pomagamy, ale wiele zależy od nich samych - przyznaje Maria Siluk, koordynatorka „Gorącego patrolu”. W grupie jest od pięciu lat.

Efekty? W ubiegłym roku po rekolekcjach kilkanaście osób zdecydowało się na pójście do schronisk. Siedmioro bezdomnych podjęło leczenie odwykowe i terapię. Kilkanaście osób zaczęło pracę dorywczą. Część nadal szuka. - Byłem brygadzistą w drukarni. Chętnie podejmę pracę - mówi pan Janusz, doświadczony poligraf.

Jak można pomóc? Wolontariusze apelują o kurtki zimowe i spodnie męskie. Osoby, które miałyby oferty pracy dla pana Janusza lub innych bezdomnych, zachęcamy do kontaktu z redakcją Kuriera Lubelskiego.

Piotr Nowak

Zajmuję się gospodarką regionu, sprawami sądowymi i prokuratorskimi oraz religią.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.