Arkadiusz Biernat

Mieszkają w Rydułtowach, a nurkują nawet z rekinami [NIEZWYKŁE ZDJĘCIA]

Nurkują i podziwiają niezwykły podwodny świat Fot. Szkoła Nurkowania Naui w Rydułtowach Nurkują i podziwiają niezwykły podwodny świat
Arkadiusz Biernat

Nurkowanie jest dla każdego. To ciekawy sport - przekonuje Marek Mencel, nurek z Rydułtów. Wraz ze znajomymi założył nawet klub. Nurkowali już m.in. w Indonezji, Chorwacji i na Filipinach.

Nurkowanie nie jest sportem elitarnym. - To zajęcie dla każdego - przekonuje Marek Mencel z Rydułtów. I dodaje. - Dla coraz większej liczby osób jest to nie tylko pasja, ale i sposób na życie. Sam jest nurkiem z 20- letnim stażem. Ze znajomymi nurkował już niemal na każdym kontynencie. Nurkowie z Rydułtów opowiedzieli nam o swojej pasji.

W latach 90. nurkowano na dawnym basenie

Marek Mencel miał 14 lat, kiedy za sprawą filmów swoimi podwodnymi przygodami ujął go Jacques Cousteau. - Byłem pod wrażeniem. Za jego sprawą zacząłem szukać informacji, gdzie w najbliższym miejscu jest okazja do nurkowania - wspomina. A było to jeszcze na dawnym basenie, gdzie obecnie znajduje się RCK. Tam nurkowała jedna osoba, która go wciągnęła. Jak przyznaje początki nie były łatwe. Były to lata 90. Nurkowało się na sprzęcie sprowadzanym z Rosji, który nie zawsze był najlepszy. Dopiero z kolejnymi latami do Polski trafiał nowocześniejszy z zachodu. Po nauce w basenie przyszedł czas na otwarte akweny. Jednym z nich była żwirownia w Bukowie.

- Widoczność była słaba. Wahała się ona od metra do trzech. Nie było też tam głęboko, bo zaledwie kilka metrów. Ale na naukę było w sam raz. Na początku nie było pieniędzy na dalekie wyjazdy. Później ze znajomymi zaczęliśmy nurkować w Swobodnych Hermanicach w Czechach. I tam nurkujemy do dnia dzisiejszego - dodaje Marek Mencel.

Z każdym kolejnym rokiem pasjonatów nurkowania przybywało. Byli to mieszkańcy Rydułtów, ale też okolicznych miejscowości. W 2006 roku Marek Mencel założył szkołę nurkowania NAUI w Rydułtowach, wokół której działa do dzisiaj klub nurkowy. W jego skład wchodzi ok. 30 osób.

Nurkowali z rekinami i prawie na wszystkich kontynentach

Jedni systematycznie grają w piłkę, a Marek Mencel ze znajomymi spotyka się nad wodą. Głównie we wspomnianych Czechach. - W kraju są zbiorniki prywatne i trzeba zapłacić wstęp. My jeździmy do Czech i zamiast płacić za wejście, wolimy to wydać na obiad - słyszymy w klubie.

Najciekawsze są wyjazdy zagraniczne. One są motorem napędowym grupy. Byli już między innymi w Chorwacji, Indonezji, Norwegii, i na Filipinach. Nie było ich jeszcze w Ameryce i na biegunach. Ale to tylko kwestia czasu, no i pieniędzy.

Zwiedzanie podwodnego świata to niesamowita frajda. I trudno się nurkom dziwić. Dzięki swojej pasji mogą pływać z mantami, samogłowami czy... 3- metrowymi rekinami. Jesteście przerażeni? Jeśli tak, to uspokajamy. Bo choć takie pływanie wiąże się z adrenaliną (i ryzykiem), to jest bezpieczne. O ile przestrzega się kilku zasad. Wystarczy podziwiać piękno podwodnego świata, a nie ingerować w jego życie i nic nikomu się nie stanie. Zamiast dotykać ryb, czy zabierać kawałki rafy koralowej, można do domu przywieźć znakomite zdjęcia. - Pod wodą jesteśmy gośćmi. Do wody schodzimy popatrzeć, podziwiać, a nie niszczyć czy dotykać - wyjaśniają w klubie.

Każde nurkowanie jest inne. Zawsze jest coś nowego. W jednym miejscu będzie to ciekawa ryba, a w innym jaskinia czy wrak statku. Tych ostatnich sporo jest na dnie Bałtyku (wojennych i cywilnych). Niezwykle piękne są także rafy koralowe.

- W Egipcie znajdują się na wyciągnięcie ręki. Mają ciekawe kształty, ale też są mocno zniszczone przez turystów. W Azji też znajdują się piękne rafy, na przykład na Filipinach. Nie są one tak zniszczone przez człowieka jak w Egipcie. Kolorowy świat - wyjaśnia Mencel. Zagraniczne wyjazdy nie muszą być drogie. Nurkowie wszystko załatwiają sami, bez pośredników. Dzięki temu sporo udaje się im zaoszczędzić. Nie tylko za granicą można zobaczyć piękno podwodnej głębi.

W Polsce również nie brakuje wielu ciekawych miejsc. Rydułtowscy nurkowie wymieniają tutaj Browar w Sobótce czy zalaną kopalnię Marie Agnes. Choć w tych miejscach jest to nurkowanie ekstremalne. Dlatego, że po zejściu do wody, nie można wynurzyć się na powierzchnię. Jak już się wpłynie w jakiś korytarz, to później trzeba odnaleźć drogę powrotną. Nurkować można także bliżej w Jaworznie - Szczakowej, gdzie na dnie znajdują się dwie koparki. Porównując nasze akweny do zagranicznych, śmiało można powiedzieć, że też jest ciekawie. U nas można nurkować ze szczupakami czy karpiami.

Koszt kursu wynosi tyle, co na prawo jazdy

Nurkowanie jest dla każdego, ale najpierw należy przejść kurs. Nie jest drogi. Około 1200 złotych, czyli tyle, ile na prawo jazdy. Można go zrobić w ciągu miesiąca. Najpierw należy zaliczyć teorię, później zajęcia na basenie, a na końcu nurkowanie na otwartym akwenie. Po zdaniu egzaminu, uzyskana licencja upoważnia nas do nurkowania na głębokość 18 metrów. Oczywiście na tym wydatki się nie kończą. Po uzyskaniu licencji potrzebujemy jeszcze sprzęt. Ten podstawowy możemy kupić za 5 tys. zł. To wystarczy żeby nurkować chociażby w Morzu Bałtyckim i rozpocząć swoją przygodę.

Bardziej doświadczone osoby, po kolejnych szkoleniach i dzięki lepszemu wyposażeniu mogą zejść głębiej niż kilkanaście metrów.

- Nurkujemy na różnych głębokościach. W Czechach nurkujemy do 35 metrów. Jeździmy również na głębokie nurkowania do Austrii. I tam schodzimy na 50-60 metrów. To zależy gdzie jedziemy i jakie mamy plany. Każde nurkowanie wiąże się z ryzykiem, ale po to się szkolimy, żeby do żadnych ryzykownych sytuacji nie dochodziło. Rozumiemy bezpieczne nurkowanie poprzez odpowiednią edukację i to się sprawdza. Bo żadnych ryzykownych sytuacji nigdy nie mieliśmy - tłumaczy Mencel.

Twitter: @arek_biernat

W drugim numerze Śląska Plus

Arkadiusz Biernat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.