Młodzi pracują, żeby żyć, a nie żyją po to, aby pracować

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Dorota Kowalska

Młodzi pracują, żeby żyć, a nie żyją po to, aby pracować

Dorota Kowalska

Chcą pracować, owszem, ale nie ponad siły. Oddzielają życie zawodowe od prywatnego i nie mają zamiaru rezygnować z tego drugiego. Praca ma im dawać satysfakcję i zapewnić pieniądze, za które realizują się poza nią.

Ewa, 24 lata, pracuje w mediach. Ciemne, długie włosy, wielkie brązowe oczy.
- Mam to szczęście, że praca jest jednocześnie moją pasją. Nie pracuję na pełnym etacie, ponieważ wciąż studiuję dziennie. Obecnie najważniejsza jest dla mnie możliwość rozwijania się, odkrywania tego, co podoba mi się w tej pracy najbardziej. Biorąc pod uwagę, że kończę studia i mam dopiero 24 lata, chcę zobaczyć, co w dziennikarstwie sprawia mi największą przyjemność, daje najwięcej satysfakcji, a teraz właśnie mam na to czas – opowiada.
Nie wyobraża sobie w przyszłości pracować w miejscu, w którym przez większość czasu musiałaby się męczyć. Oczywiście zarobki mają dla niej znaczenie, w końcu trzeba z czegoś żyć. Muszą być adekwatne do czasu i wysiłku, jaki wkłada w to, co robi.
- Pomimo tego, że praca jest zgodna z moim zainteresowaniami, uważam, że nie można doprowadzić do sytuacji, w której zaczyna dominować nad innymi obszarami życia. Trzeba znaleźć czas zarówno na nią, jak i na rodzinę, przyjaciół, odpoczynek, hobby, czy naukę – tak mówi. - Jeśli praca zaczyna dominować nad innymi sferami życia, sytuacja przestaje być zdrowa– dodaje.
Ewa podkreśla, że w pracy - nie ważne czy jest to praca „na chwilę”, czy miejsce, z którym wiąże się przyszłość - trzeba stawiać jasne granice. Szczególnie, jeśli dopiero zaczyna się zawodowe życie. Ona nie zamierza pracować po dwanaście godzin dziennie, poświęcać na pracę wolne weekendy, tylko dlatego, że jest młoda, a „młodzi muszą zasuwać więcej”. Nie przekonują jej argumenty typu: „za moich czasów młodzi pracowali po szesnaście godzin, żeby być coraz lepszymi”. Może kiedyś tak było, ale czasy się zmieniają, społeczeństwo, jak mówi, uświadomiło sobie, że praca to nie wszystko. Dzisiaj można być dobrym, nawet najlepszym i dzielić czas między życie zawodowe, odpoczynek, przyjemności. Oczywiście trzeba być elastycznym, ale w granicach rozsądku.
- Nie widzę problemu, gdy szef dzwoni do mnie w czasie wolnym z prośbą o wzięcie innej godzinowo zmiany. Jednak, kiedy mam urlop, czy jest późno, nie odbieram od niego telefonów, może przecież wysłać wiadomość – tłumaczy. - Tak, praca jest moją pasją, ale nie zamierzam w stu procentach poświęcać dla niej życia – dodaje.
Millenialsi (pokolenie ludzi urodzonych w latach 80. i 90. XX wieku, nazywane jest również „pokoleniem Milenium”) i osoby z pokolenia Z ( to z kolei pokolenie ludzi urodzonych od roku 1995 do roku 2010) chcą, by praca była jednocześnie ich pasją, zapewniała im równowagę w życiu, ale co ważnie, nie zamierzają poświęcać jej swojego czasu wolnego. Żadnych nadgodzin, telefonów od szefa w weekendy, pracy ponad siły i miarę.
Z badania Randstad, które przeprowadzono w tym roku, wynika, że prawie dwóch na czterech przedstawicieli pokolenia Y i Z wolałoby być bezrobotnymi niż utknąć w pracy, która nie sprawia im przyjemności. Co więcej, ponad połowa millenialsów i przedstawicieli pokolenia Z odeszłaby z pracy, gdyby ta kolidowała z ich życiem prywatnym. Woleliby też pracować w firmie, której przyświeca misja zgodna z ich światopoglądem.
Także z raportu Deloitte wynika jasno, że młodzi ludzie odchodzą od kultury pracoholizmu - jedna trzecia polskich studentów nie poświęciłaby prywatnego czasu i zainteresowań dla obowiązków służbowych.
Co ciekawe, kiedy 25 lat temu CBOS w swojej ankiecie zapytał Polaków, czy warto być pracowitym, 84 proc. odpowiedziało, że tak. Tegoroczne wyniki badania przeprowadzonego na zlecenie „Polityki” pokazują, że myśli tak 74 proc. badanych. Ćwierć wieku temu 80 proc. badanych było przekonanych, że w pracę - nieważne, jaka by ona była - warto wkładać swoje serce. Dziś jest to 66 proc. badanych. Z tego samego badania wynika, że pracowitość docenia 77 proc. Polaków po 60-tce i 60 proc. najmłodszych Polaków (15-29 lat). Ze stwierdzeniem o „wkładaniu serca w pracę” zgodziło się 75 proc. doświadczonych pracowników i zaledwie 44 proc. ludzi młodych.
Młodzi ponad dwa razy częściej uważają, że praca jest tylko narzędziem do zarabiania pieniędzy na życie, a nie celem samym w sobie. Chcą pracy, która będzie im zapewniała satysfakcję, ale – jak podkreślają – pracują żeby żyć, nie odwrotnie.
Damian, 27 lat, ciemne włosy, szczupły, pracuje w branży IT.
- Praca to dla mnie miejsce do zarabiania pieniędzy na życie poza pracą. Warto, aby umożliwiała rozwój osobisty i aby nie trzeba było zmuszać się do wstawania rano z łóżka. Jednak nie ma się co oszukiwać - praca jest niestety przymusem. Z racji tego, że moje życie odbywa się głównie poza pracą, traktuje ją trochę na zasadzie: pójść, zrobić, wyjść. Można ją lubić bardziej lub mniej, jednak praca pozostanie pracą – opowiada.
Dla niego, stwierdzenia typu, „jeżeli ktoś lubi swoją pracę, to tak naprawdę nie przepracuje żadnego dnia” są kompletną bzdurą. To czynność powtarzalna, na którą nie mamy wpływu, więc każdą pracę traktuje trochę jak zło koniecznie, mając na uwadze fakt, że w tym czasie mógłby robić coś innego, coś, co sprawiałoby mu przyjemność.
Stara się oddzielać pracę od życia prywatnego. Tak naprawdę nie wie zbyt wiele o życiu kolegów i koleżanek z zespołu. Nie wie i nie chce wiedzieć. Wystarczy mu relacja na poziomie zawodowym, czasami wyjdzie z kumplami, informatykami na piwo, pograć w siatkówkę, ale to tyle. Nie czuje się z tymi ludźmi prywatnie związany.
- Myślę, że duży wpływ na taki stan rzeczy ma charakter branży IT, gdzie pracę zmienia się stosunkowo często, więc nie ma co przywiązywać się do pojedynczych osób. Również mój tryb życia, a żyję w biegu, powoduje, że nie odczuwam potrzeby zawiązywania relacji z większą liczbą osób, gdyż zwyczajnie brakuje mi na to wolnego czasu – tłumaczy.
Nie przeszkadza mu, kiedy szef zadzwoni po godzinach pracy, oczywiście, jeśli to coś ważnego. Na urlopie, czy podczas weekendu woli dostać smsa. Wiadomo jednak, że zdarzają się sytuacje wyjątkowe.
- Bywa, że czasami pracuję wieczorem, jeśli w ciągu dnia nie udało mi się dokończyć mojego zadania, bo byłem zajęty czymś innym. Nie są to jednak nadgodziny, wszystko zamyka się w moim, dziennym czasie pracy – mówi. I dodaje, że oczywiście ważne są dla niego zarobki, ale jak stwierdził na samym początku, „praca to dla niego miejsce do zarabiania pieniędzy na życie poza nią”.
Oczekiwaniom finansowym młodych osób przyjrzała się w firma PwC w wydanym w 2021 roku raporcie „Młodzi Polacy na rynku pracy”. W badaniu wzięło udział 2,5 tys. studentów i absolwentów uczelni wyższych. Pytania dotyczyły zarówno zarobków, jak i najważniejszych i najtrudniejszych do zaakceptowania warunków pracy.
Najwięcej badanych chciało zarabiać na poziomie 4,5 tys. zł netto. Najniższe oczekiwania finansowe zgłaszali studenci kierunków społecznych i ścisłych - ok. 4 tys. zł. Studenci kierunków ekonomicznych, humanistycznych i technicznych celowali w 4,5 tys. zł, studenci kierunków medycznych i biologiczno-przyrodnicznych mówili o ok. 5 tys. zł.
Najważniejszymi obszarami pracy dla młodych osób okazało się: zdobycie doświadczenia zawodowego, wysokie zarobki, przyjazna atmosfera, poczucie sensu wykonywanej pracy i praca zgodna z zainteresowaniami. Obszary trudne do zaakceptowania to: brak możliwości rozwoju, nieadekwatne zarobki do oczekiwań, wysoki poziom stresu, konflikt w zespole i brak możliwości awansu. Co ciekawe, młodzi pracownicy postawieni przed wyborem „work-life balance” czy „wysokie zarobki” w 58 proc. wybrali balans między życiem prywatnym a pracą.
Z kolei, jak wynika z polskiej edycji badania Global Workforce Hopes & Fears Survey 2022 przeprowadzanego przez PwC niemal połowa przebadanych przedstawicieli pokolenia Z (44 proc.) oraz Millenialsów (46 proc.) poprosi o podwyżkę w trakcie najbliższych dwunastu miesięcy, a 35 proc. respondentów obu grup zwróci się do pracodawcy z prośbą o awans.
Bartek, 32 lat, pracownik w dużej firmie logistycznej. Wysoki, długie włosy ściągnięte w kucyka. Dużo czyta, wspina się na skałkach, jeździ na rowerze.
- Mam ciekawą pracę, która daje mi kupę radości, ale zawsze traktowałem ją tylko jako pracę. Mam dwójkę dzieci, żonę, masę zainteresowań, muszę mieć czas na życie – tłumaczy.
Mimo, że mógłby pracować więcej, brać nadgodziny, nie chce. Uważa, że najważniejsza jest równowaga. Wystarczy mu tyle pieniędzy, ile ma. Nie musi mieszkać w wielkim domu i jeździć najnowszym modelem BMW. Nie musi latać w wakacje na Polinezję Francuską, czy Dominikanę, chociaż ta prawie ostatnio nie jest już tak droga, jak kiedyś. Dla niego, są w życiu ważniejsze rzeczy. Po pracy poświęca czas dzieciom, żonie i sobie. Nawet w robocze dni chodzą na spacery, w lecie piknikują, jeżdżą na rowerach. Wykorzystuje urlopy, w weekendy często organizują wycieczki za miasto.
Szefowie znają jego podejście do pracy i rozumieją, że równie ważne jest dla niego życie prywatne. Robi swoje najlepiej jak potrafi, jest w firmie chwalony, ale wychodzi z pracy i zostawia życie firmy za sobą.
- Myślę, że pewne rzeczy trzeba rozgraniczyć. Jest część młodych ludzi, którzy chcą robić korporacyjne kariery, będą pracować po godzinach, w weekendy i zrobią wszystko, żeby awansować. Jest część młodych ludzi, spotkałem się z tym po raz pierwszy jakieś 20 lat temu w Berlinie, dla których praca jest tylko narzędziem. To byli młodzi, często wykształceni młodzi ludzie, którzy pracowali dorywczo, nie wiem na przykład w usługach, po to, żeby potem za zarobione pieniądze realizować swoje pasje – mówi prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog – I kolejna sprawa, młodzi ludzie chcą granic. Angażują się w pracę, chcę ją wykonywać jak najlepiej, ale pracują od do za odpowiednie wynagrodzenie. Chcą jasnych zasad, których będą przestrzegać, ale których przestrzegać maja również ich szefowie. Szanują swój czas wolny. To dobrze! To świadczy o tym, że to pokolenie, które wychowało się w demokratycznym kraju i ma demokratyczną świadomość – dodaje prof. Krzemiński.
Aleksandra, 23 lata, długie, jasne włosy, szczuplutka.
- Pracuję obecnie sezonowo, głównie w wakacje i weekendy, ze względu na studiowanie dwóch kierunków w trybie dziennym. W związku z tym, praca wakacyjna jest dla mnie czasem, w którym mogę zarobić na cały rok, tak, aby w jego trakcie nie musieć pracować. Póki co mieszkam z rodzicami, dlatego taki rodzaj zarobku wystarcza mi na podstawowe potrzeby – opowiada.
W pracy najważniejsza jest dla niej dobra atmosfera, kontakt z ludźmi, elastyczność oraz zarobki. Dlatego też zdecydowała się na pracę sezonową w gastronomii. Chociaż w tej branży, zdaniem Oli, trudno jest oddzielić życie zawodowe od prywatnego.
- Na domiar złego jestem osobą wrażliwą, bardzo przeżywam niektóre sytuacje, dlatego też praca oddziałuje w dużym stopniu na moje samopoczucie także poza nią. W gastronomii wielokrotnie zostaje się w pracy dłużej, niż by się chciało. Ponadto ze względu na braki kadrowe wielokrotnie spotykałam się z telefonami podczas dnia wolnego i słyszałam pytanie, czy mogę przyjść awaryjnie za kogoś. Bardzo tych telefonów nie lubię – przyznaje.
I podkreśla, że pracuje, żeby żyć, a nie odwrotnie, więc to nie jest jej praca marzeń, praca, w której mogłaby się spełniać. Plus jest taki, że poznaje nowych ludzi, buduje nowe relacje. No i zarabia, ale chce od życia czegoś więcej.
- Na rynku pracy pojawili się młodzi ludzie, którzy byli wychowani przez ciężko pracujących rodziców. Widzieli, ile czasu ich rodzicie poświęcali pracy. Teraz chcą zbierać tego owoce. To pokolenie, które chce czerpać radość z życia. Uważam, że to zupełnie naturalne, że ludzie chcą się realizować inaczej niż przez pracę, że mają określone oczekiwania, to zrozumiałe. Tyle tylko, że mamy dość kryzysowe czasy – boję się ich zderzenia z rzeczywistością – mówi prof. Andrzej Rychard, socjolog.
To prawda, wyraźnie widać istniejący konflikt pokoleń. Młodzi, którzy weszli na rynek pracy, albo zaraz na niego wejdą widzieli, ile pracowali ich rodzice. I wcale nie mają zamiaru powtarzać tego błędu. To zresztą rodzi często konflikty, bo szefami młodych są zazwyczaj ci starzy, którzy często uważają, że dobry pracownik to taki, który zostanie po godzinach, jak trzeba przyjdzie do pracy w weekend, nie będzie upominał się o podwyżkę, czy awans. Tyle tylko, że młodzi nie zamierzają spędzać w pracy życia.
Jest jeszcze coś - wiele grup pracowników, nie tylko tych najmłodszych, po wybuchu pandemii zaczęło większą wagę przykładać do tego, ile czasu poświęcają na pracę, a ile na odpoczynek, czas spędzony z rodziną, rozwijanie swoich pasji.
- Utarło się, że te „zetki” lubią work-life balance, ale zmiany obserwujemy w różnych grupach wiekowych. Globalny trend jest taki, że przeszliśmy od czasów bardzo stabilnych do czasów chaosu w czasie pandemii i to doprowadziło do przewartościowania życia w wielu grupach docelowych- mówiła Jowita Michalska z organizacji edukacyjnej Digital University w programie „Money. To się liczy.”
Wskazała także na generację „X”, czyli pokolenie dzisiejszych 35-50 latków, którzy mieli potężny etos pracy w czasach stabilnych, a dziś są o wiele bardziej zorientowani na rodzinę niż na pracę.
- Są mniej skłonni do częstych zmian czy rezygnacji z pracy niż młodsze pokolenie, bo często są obwarowani, np. kredytami, zobowiązaniami, ale to też są ludzie, którzy zmienili swoje podejście przez pandemię – zauważyła Jowita Michalska.
Jej zdaniem dla pokolenia „zetek”, „millenialsów” i „iksów” życie prywatne, wartości rodzinne, czy hobby stały się dużo ważniejsze niż przed pandemią.
Mateusz, 29 lat. inżynier eksploatacji pojazdów samochodowych, pracuje jako przedstawiciel handlowy mówi, że dla niego praca jest tylko i wyłącznie narzędziem w zdobyciu środków oraz potrzebnego doświadczenia do rozpoczęcia działalności związanej z jego pasją, czyli podróżowaniem. I bardzo chciałby kiedyś na tej swojej pasji zarabiać.
- Zdecydowanie pracuje, żeby żyć. Praca zawodowa nie przynosi mi radości, więc traktuje ją przedmiotowo, jako narzędzie do zarabiania pieniędzy, dzięki którym mogę godnie żyć, pozwolić sobie na przyjemności, a przede wszystkim na podróżowanie. Na pewno zmieniłoby się to w momencie, gdybym lubił swoją pracę, albo zarabiał na swojej pasji - mówi.
Przyznaje, że na początku nie oddzielał pracy od życia prywatnego. Nie zdawał sobie sprawy, jakie to ważne. Dzisiaj jest inaczej. I widzi, że takie podejście do pracy ma kolosalny wpływ na osiągane w niej wyniki, życie prywatne, kontakty i relacje z najbliższymi. W każdy wolny dzień stara się gdzieś pojechać, coś zobaczyć. W weekendy, podczas urlopu – podróżuje.
- Na szczęście mój szef stara się szanować nasz czas prywatny, rzadko zdarzają się sytuacje, kiedy dzwoni do mnie na przykład w soboty, albo niedziele. Gdyby to robił notorycznie na pewno nie byłbym z tego faktu zadowolony. Odebrałbym to w pewnym sensie, jako brak szacunku do mojej osoby - tak to widzi.
Co jest dla niego w życiu najważniejsze?
Po prostu - chce być szczęśliwy i mieć co wspominać na starość. Chce cieszyć sie życiem i czerpać z niego ile się da. Robić rzeczy, które lubi, które sprawiają mu radość. Na koniec przytacza cytat ze swojego ulubionego filmu „Chłopaki nie płaczą.” Mówi, że te słowa padają w dość groteskowej sytuacji, ale są bardzo prawdziwe: „ Wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno ważne pytanie: co lubię w życiu robić? A potem zacznij to robić.”

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.