NFZ wkrótce przestanie istnieć. Na razie posypały się premie

Czytaj dalej
Fot. Anna Kurkiewicz
Gabriela Bogaczyk

NFZ wkrótce przestanie istnieć. Na razie posypały się premie

Gabriela Bogaczyk

Za rok zniknie NFZ. Co stanie się z 261 etatami w lubelskim oddziale? Póki co, na premie w 2016 roku wydano ponad 740 tys. złotych.

Lubelski Narodowy Fundusz Zdrowia w minionym roku był dla swoich pracowników bardziej hojny niż w 2015. Wypłacił im łącznie o 200 tys. zł premii więcej. NFZ tłumaczy, że miał na to dodatkowe pieniądze.

- W lubelskim NFZ wystąpiły oszczędności w funduszu wynagrodzeń spowodowane absencjami chorobowymi, urlopami macierzyńskimi, wychowawczymi, a także bieżącymi wakatami na stanowiskach. Pozwoliło to na wypłatę w 2016 roku premii dla 266 pracowników oddziału, a wyniosła ona średnio miesięcznie 234 zł - tłumaczy Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego funduszu.

Daje to sumę 746 tys. złotych na premię w zeszłym roku. To ponad 200 tys. złotych więcej niż w 2015 roku, kiedy to pracownicy lubelskiego NFZ otrzymali łącznie 533 tys. złotych.

Za co te dodatkowe pieniądze? Rzeczniczka odpowiada, że premie przyznawane były na uzasadniony wniosek przełożonych wytypowanym pracownikom, którzy szczególnie angażowali się w wykonanie zadań, np. zastępowali innych w czasie nieobecności, którzy poza swoimi dotychczasowymi obowiązkami zajmowali się dodatkowymi zadaniami czy wykazali się wysoką wydajnością w pracy.

- Informuję, że z pieniędzy przeznaczonych na świadczenia zdrowotne nie wydajemy na premie ani grosza. Budżet płacowy jest całkowicie odrębny od budżetu na świadczenia zdrowotne - wyjaśnia Bartoszek.

Obecnie lubelski oddział NFZ zatrudnia pracowników w łącznym wymiarze 261 etatów. Ile to jest pracowników? Tego od rzeczniczki się nie dowiedzieliśmy. Pracują oni w pięciu budynkach w całym województwie. W Lublinie oddziały NFZ znajdują się przy ul. Szkolnej 16 (nieruchomość jest własnością NFZ) oraz przy ul. Koryznowej 2D (wynajem pomieszczeń). Natomiast delegatury funduszu znajdują się w Chełmie i Zamościu, gdzie pomieszczenia są użyczane NFZ oraz w Białej Podlaskiej w budynku przy ul. Warszawskiej 12C, który jest własnością NFZ.

Likwidacja funduszu

Przypomnijmy, że to już ostatni rok działalności Narodowego Funduszu Zdrowia. Od 2018 roku zastąpi go Urząd Zdrowia Publicznego, a w regionach będą działać Wojewódzkie Urzędy Zdrowia. Zmiana polega na tym, że ochrona zdrowia będzie finansowana z budżetu państwa i ma obejmować wszystkich pacjentów, w tym także wykluczonych przez obecny system, którzy nie mają teraz prawa do korzystania z pomocy medycznej.

- Planowana zmiana ma doprowadzić do bardziej efektywnego wydatkowania środków publicznych i w związku z tym zakłada likwidację instytucji płatnika, jaką jest obecnie Narodowy Fundusz Zdrowia - informuje Milena Kruszewska, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia.

I dodaje: - Ponadto likwidacji ulegną także oddziały wojewódzkie NFZ, które zostaną przekształcone w wojewódzkie urzędy zdrowia, zależne „pionowo” od ministra zdrowia.

Do zadań Wojewódzkiego Urzędu Zdrowia będzie należało m.in. zawieranie umów na usługi medyczne z placówkami ochrony zdrowia, nadzorowanie działania szpitali, poradni specjalistycznych i rodzinnych.

Nowy dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Zdrowia zostanie wybrany w drodze konkursu, a będzie go powoływał i odwoływał minister do spraw zdrowia. Wszystkie te zmiany zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2018 roku.

Co się stanie z obecnymi pracownikami NFZ i budynkami należącymi do funduszu w regionach? - Obecnie w Ministerstwie Zdrowia trwają prace przygotowawcze dotyczące likwidacji NFZ i oddziałów wojewódzkich funduszu, m.in. w zakresie przeniesienia pracowników tych instytucji, a także przejęcia przez ministra do spraw zdrowia majątku po zlikwidowanych instytucjach - informuje Milena Kruszewska, rzeczniczka prasowa resortu zdrowia.

Co to oznacza dla chorych?

Czy te wszystkie zmiany są potrzebne i co wniosą w życie zwykłych pacjentów? - Z tego, co na razie wiemy, to planowana reforma zdrowia ma głównie polegać na zmianie struktury administracyjnej i organizacyjnej. Rząd i państwo ma wziąć odpowiedzialność za całość opieki zdrowotnej. Jest to przywrócenie centralizacji służbie zdrowia, podobnie jak to było w latach 80. - uważa prof. Włodzimierz Piątkowski, socjolog medycyny z Lublina.

I dodaje, że jednak „diabeł tkwi w szczegółach”. - Trzeba wziąć pod uwagę, że jest to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Jedno jest pewne, zmiana w ochronie zdrowia jest jak najbardziej potrzebna. Należy tylko wiedzieć, co zmienić i w jaki sposób. Jak wynika z badań socjologicznych, mankamentem obecnego systemu jest to, że jest drogi i nieefektywny.

Fundacja „My Pacjenci” zwraca uwagę, że to już kolejna reformy zdrowia po 1989 roku.

- Obawiam się, że dla pacjentów od 2018 roku niewiele może się zmienić. Uważam, że dobrym kierunkiem jest ograniczenie liczby szpitali, bo zaoszczędzone pieniądzy mogłyby trafić na leczenie u specjalistów i lekarzy rodzinnych. Wtedy skróciłyby się kolejki. W całej Europie odchodzi się już od długich hospitalizacji w szpitalach - dodaje Ewa Borek, prezes fundacji „My Pacjenci”.

Gabriela Bogaczyk

Zajmuje się ochroną zdrowia i sprawami społecznymi.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.