O kulturze w Lublinie: Nikt nie jest liderem na zawsze

Czytaj dalej
Fot. Diana Kołczewska/Galeria Labirynt
Malgorzata Szlachetka

O kulturze w Lublinie: Nikt nie jest liderem na zawsze

Malgorzata Szlachetka

Z Waldemarem Tatarczukiem, performerem i dyrektorem Galerii Labirynt w Lublinie, rozmawiamy o Lubelskim Kongresie Kultury, z którego wnioski zostały przekazane prezydentowi Krzysztofowi Żukowi.

Mówił Pan, że finanse w kulturze to temat rzeka. Nie tyle chodzi o ich wysokość, ale o sposób dystrybucji. Co Pan miał na myśli?
Rzeczywiście to rzeka, w dodatku z wieloma nurtami. Jeśli chodzi o finanse publiczne to są co najmniej dwa zasadnicze nurty - jeden rządowy i drugi samorządowy. Z rekomendacji wynika, że warto się zastanowić nad różnicowaniem środków przyznawanych w ramach miejskich konkursów. Pojawiły się głosy, że za mało w stosunku do innych dotacji przyznaje się środków na edukację, działania kobiece, sztuki wizualne, film artystyczny i dokumentalny.


Jeśli uczestnicy Lubelskiego Kongresu Kultury mówili o złym dzieleniu pieniędzy na kulturę, to jakich sytuacji to dotyczyło?

Wydaje mi się, że nie mówili o złym dzieleniu pieniędzy, raczej sugerowali, że można by dzielić je inaczej. W rekomendacjach pojawia się wiele sugestii dotyczących finansowania kultury. Wiele z nich dotyczyło stypendiów. Sugerowano rozdzielenie systemu stypendialnego na dwie ścieżki: dla debiutantów i dla profesjonalistów, tak aby młodzi twórcy nie musieli konkurować ze znanymi artystami oraz poszerzenie gremiów przyznających nagrody i stypendia o przedstawicieli młodego środowiska. Inny postulat to zwiększenie puli środków przeznaczonych na stypendia i utworzenie stypendiów wielorocznych, w zależności od charakteru projektu. Wymienię jeszcze utworzenie dodatkowego programu stypendialnego dla dziennikarzy piszących na temat kultury i sztuki.

Jak miałby w tym kontekście wyglądać system przyznawania lokali - pracowni artystom i organizacjom zajmującym się kulturą?
Sprawa lokali przewijała się przez ogromną część kongresowych stolików i cieszę się, że prezydent Lublina deklaruje wolę zajęcia się tym tematem. Chodzi tu nie tylko o pracownie i lokale dla organizacji. Pojawiły się także pomysły tworzenia przez twórców niezależnych parainstytucji przez nich prowadzonych. Wzbogaciłoby to ofertę kulturalną miasta o nieszablonowe działania. Nie chciałbym tutaj dawać gotowych rozwiązań, nad tymi będzie pracowało środowisko we współpracy z przedstawicielami Urzędu Miasta, mogę mieć tylko jakieś sugestie.

Mówiąc o przyznawaniu artystom lokali, o jak długim okresie Pan myśli?
Takie lokale powinny być, moim zdaniem, przyznawane na zasadach konkursowych, być może podobnie jak dotacje miejskie i na określony okres, co najmniej trzyletni. Jestem przeciwny przyznawaniu miejskich lokali dożywotnio. One mają służyć aktywnym twórcom w czasie ich pracy. Miasto powinno też znaleźć możliwość przyznawania lokali nieodpłatnie - jako formę wspierania realizacji projektu, któremu lokal ma służyć, dotyczy to również opłat za media. Znamy przypadki organizacji, które nie były w stanie utrzymać lokalu, gdzie czynsz wynosił złotówkę, ale opłaty były ogromne jak dla kogoś, kto nie prowadzi działalności dochodowej. I oczywiście powinna istnieć możliwość otrzymania lokalu przez osoby prywatne lub grupy nieformalne.

Jeśli to będą lokale miejskie, to jak Pan odpowie na pytanie, które może się pojawić: Dlaczego malarz albo reżyser ma dostać lokal, skoro na liście oczekujących na mieszkanie z zasobów gminy jest teraz około 800 nazwisk?
Dziękuję za to pytanie. Mieszkanie wykorzystywane jako pracownia to patologia. Jasne, że wynika ona nierzadko z innej patologii, tzn. trudnej dostępności mieszkań, ale nie zmienia to faktu, że nie można leczyć patologii za pomocą innej patologii. Dlatego chcę zaproponować przyznawanie pracowni na określony okres. Ona ma służyć tworzeniu, a nie zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych. Gdy twórca przestanie tworzyć, nie będzie potrzebował pracowni. Wtedy będzie można ją przyznać innemu twórcy.

Czy Lublin wzorowałby się tutaj na innych miastach?
Z pewnością trzeba poznać najpierw rozwiązania, które już funkcjonują.

Rozumiem, że ten etap jest jeszcze przed nami?
Tak.

Zauważył Pan też potrzebę dostosowania wysokości płac w lubelskiej kulturze „do standardów co najmniej krajowych”. Co Pana szczególnie boli?
Zauważyłem to nie ja, tylko uczestnicy dyskusji na temat pokolenia 30+, prowadzonej przez Agnieszkę Wojciechowską. Ale oczywiście zgadzam się z tą tezą. Kilka lat temu Urząd Miasta Lublin przedstawił wyliczenia prezentujące korzyści promocyjne Lublina będące bezpośrednią konsekwencją udziału w konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Przeliczono hipotetyczny koszt obecności miasta w materiałach redakcyjnych różnych mediów. Była to naprawdę pokaźna kwota. Wiemy wszyscy doskonale, że kultura jest największą wartością naszego miasta i to dzięki niej Lublin zyskał na widoczności, nie tylko w Polsce. Myślę, że byłoby fair odpłacić ludziom, którym to zawdzięczamy. Jeśli tak się nie stanie - będziemy ich tracić. Staniemy się inkubatorem profesjonalnych kadr, z których korzystać będą inne miasta.

Tracić młodych artystów? Czy nie jest naturalne, że wzięty artysta realizuje projekty na całym świecie?
Mam na myśli artystów, animatorów, kuratorów, edukatorów, specjalistów różnych dziedzin, którzy pójdą tam, gdzie im zaoferują lepsze warunki.

Czy już widzi Pan w Lublinie ten odpływ kadr?
Z Galerii Labirynt odeszła do Warszawy Anna Szary, która stworzyła podstawy naszego programu edukacyjnego. Paradoksalnie sam jej napisałem rekomendację, uważając, że praca w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski pomoże jej w rozwoju zawodowym. Na szczęście wychowała świetną następczynię - tegoroczną zdobywczynię nagrody Żurawie Agatę Sztorc. Ale jednak, gdy widzę ogłoszenia o pracy w instytucjach Warszawy, Gdańska, Wrocławia czy Krakowa zastanawiam się, czy Labirynt znowu kogoś nie straci.

Ale przecież miasto od czasu starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 mocno postawiło na kulturę. Lato w Lublinie to teraz seria festiwali, Nocy Kultury mogłoby nam pozazdrościć wiele innych miast.
To prawda. Miasto postawiło na kulturę i nikt temu nie zaprzecza. Gdyby tak nie było, nie odbyłby się Lubelski Kongres Kultury, bo nie byłoby z kim rozmawiać. Jest zdecydowanie więcej pieniędzy niż było dziesięć lat temu, powstały nowe instytucje, wzrosło zatrudnienie również, a może przede wszystkim, młodych osób, jest masa wydarzeń. Ale to nie znaczy, że nie może być lepiej - mówiąc „lepiej” nie mam na myśli „więcej”, ale „inaczej”. Stara śpiewka o tym, że jeśli się zatrzymamy, to zaczniemy się cofać, bo inni zaczną nas wyprzedzać, zawsze się sprawdza. Nikt nie jest liderem na zawsze. Nie tylko w polityce.

Czy jest szansa na wdrożenie wniosków z Lubelskiego Kongresu Kultury?
Jestem o tym przekonany. Mamy na to słowo prezydenta. W tej chwili ruch należy do środowiska (artystycznego - dop. red.). Na przykład, potrzebujemy wielkiego systemowego programu edukacyjnego. Nie mamy się co czarować. Edukacja kulturalna, która od dawna jest mizerna w naszym szkolnictwie, na pewno nie zmieni się w wyniku „reformy” proponowanej przez rząd. Kolejnym fundamentalnie ważnym tematem jest dostępność oferty kulturalnej dla osób niepełnosprawnych. I nie wystarczą podjazdy dla wózków. Osoby niewidome również mają prawo dostępu do kultury, to samo dotyczy głuchoniemych. To są ich prawa konstytucyjne. Dopóki jeszcze mamy konstytucję w takim kształcie, jaki znamy. I tutaj widziałbym inicjatywę po stronie urzędu.

Na koniec pytanie, które pewnie powinno paść na początku. Który z wniosków zgłoszonych na Lubelskim Kongresie Kultury, w grupie prawie 400 uczestników spotkań, najbardziej Pana zaskoczył?
Zaskoczenie pozytywne to dojrzałość i rzeczowość większości dyskusji. O tym również świadczą wnioski i rekomendacje. Widać w nich troskę o miasto i potrzebę zmian służących nam wszystkim, mających na celu poprawę funkcjonowania w obszarze kultury.

Malgorzata Szlachetka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.