Od Krakowa do Brukseli. Między Odrą a kredytem

Czytaj dalej
Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Między Odrą a kredytem

Paweł Kowal

Mechanizm reagowania polskiego rządu na katastrofę na Odrze bardzo przypomina reakcję rządu sowieckiego na katastrofę w Czarnobylu. Jeszcze raz, czytamy ze zrozumieniem – nie katastrofy porównuje, ale mechanizm reakcji na nie i nie mówię, że były identyczne, ale podobne – te mechanizmy.

Zaczęło się od ignorowania sygnałów, potem było pomniejszanie ich znaczenia. Jeden z wiceministrów, gdy było już jasne, że rzeka jest zatruta, zachęcał do kąpieli dokładnie jak przed laty Gorbaczow zachęcał narażonych na promieniowanie z pobliskiej elektrowni Ukraińców do wyjścia na pochód 1 maja 1986 właśnie po to, by pokazywać im samym i światu, że „nic się nie stało”. Nawet wtedy, gdy było jasne, że nie zadziałały żadne mechanizmy państwowe ochrony ludzi przed katastrofą, władza chciała sama siebie przekonać, że wszystko jest pod kontrolą.

Symbolem tych dni w polskiej polityce pozostanie minister klimatu Anna Moskwa, która z dezynwolturą po tygodniach od pierwszych sygnałów, że Odra jest zatruta, informowała o wynikach badań śniętych ryb pod kątem przyczyny ich śmierci. Wszystko bez wyczucia, empatii i elementarnego szacunku dla zdrowego rozsądku.

Tu nie chodzi o to, że każdej katastrofy da się uniknąć – tu chodzi o podstawy relacji państwo-obywatel. Czyli o zaufanie do instytucji państwa, do wszystkich inspektoratów, służb państwowych i ministerstw, że jeśli dostaną sygnał to zareagują, a po pierwsze o to chodzi, że same mają system badania sytuacji ekologicznej na rzece: Odrze, Warcie, Wiśle i każdej innej.

W gruncie rzeczy to znowu ta sama sytuacja co z kredytami hipotecznymi i wysokością inflacji: ludzie intuicyjnie czują, że jest tyle instytucji w państwie, które pilnują inflacji, że przynajmniej kiedy podają dane na temat prognozy jaka będzie wysoka, to podają je na poważnie i można na ich deklaracjach coś budować. Kolejne wydarzenia w przedwyborczej Polsce – za rok przecież wybory, pokazują czarno na białym, że instytucje państwa w kolejnych sektorach zardzewiały, że pełne są jak Wody Polskie znajomych i rodzin ludzi władzy, ale im więcej w nich „znajomych królika” tym mniej są kompetentne i użyteczne dla każdego z nas.

Tak oto na naszych oczach zawala się to, co misternie powstawało przez trzy dekady III Rzeczpospolitej – przekonanie, że najważniejszą sprawą jest państwo i jego instytucje. Odbudowa będzie trudniejsza, niż nam się wydaje.

Paweł Kowal

Komentarze

1
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

piotr

Wyjątkowo zgadzam się z milionerem Pawłem Kowalem. Wszystko jest polityką. To epokowe odkrycie, na miarę doktora habilitowanego. Podtytuł już zaciemnia obraz. Nie wiadomo, o co P. Kowalowi chodzi. Odra, to pojęcie wieloznaczne, kredyt niejedno ma imię. Niestety, aby się dowiedzieć, trzeba przeczytać felietoniszcze p. Kowala. Tym razem, wyjątkowo? nie ma w nim złorzeczenia, opluwania, zaklinania rzeczywistości. P. Kowal ograniczył się do narzekania i do wyrokowania, a jako że na wszystkim się zna, czyli nie zna się dobrze na niczym, za przedmiot wziął reakcje rządu w sprawie zatrucia Odry oraz rosnących kosztów kredytów hipotecznych. Nic nie powiedział oryginalnego, ani twórczego, gdyż z pozycji politologa, niewiele ma na ten temat sensownego do powiedzenia. Zamiast ad rem, moralizuje. Słowa P. Kowala mają oczywiście moc rażenia, i kogoś tam trafią w końcu, jako że przypominają ruską przestarzałą broń stosowaną na Ukrainie, małej precyzji. Gdyby P. Kowalem nie kierowało polityczne zacietrzewienie, a zdrowy rozsądek, to dostrzegłby symptomy zardzewienia nie tylko u ludzi PIS, ale również w PO. Jako były członek PIS tego nie robi, może bojąc się, że coś zostanie wyciągnięte na jego temat. Dlatego nie znajdziemy wycieczek personalnych, zamiast tego, jak zwykle dyrdymały. P. Kowal cierpi przy tym na szczególny przypadek amnezji. Zarzuca Pisowi nepotyzm, a przecież nikt nie prześcignie PO i ZSL w nepotyzmie, o czyn świadczy lista wstydu, czyli lista 428 działaczy PO, członków ich rodzin i znajomych , którzy zasiadali w latach 2007-2012 spółkach i instytucjach państwowych. O samorządach lepiej nie mówić, to przysłowiowa stajnia Augiasza. Czy będzie w stanie naprawić ten stan rzeczy partia (PO), która go zbudowała i ugruntowała? Wcześniej musiałaby wygrać wybory, co raczej jest mało prawdopodobne pod wodzą hejtera, nygusa, obiboka numer jeden, czyli Donalda Tuska.

http://www.grzechy-platformy.org/

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.