Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Wygodny fotel w Brukseli

Od Krakowa do Brukseli. Wygodny fotel w Brukseli
Paweł Kowal

Prezydent jedzie na Ukrainę trzeci raz po ataku Rosji z 24 lutego. Świat patrzy na Polaków pełen podziwu. Polacy: rząd, samorząd, kościoły, stowarzyszenia i po prostu każdy z nas zrobił coś, by pomóc napadniętej Ukrainie. Jedni, ponieważ czuli, że tak potrzeba, inni, bo widzieli w tym szansę na realizację polskich interesów w przyszłości. Struchlały świat patrzy na przykłady zbrodni wojennych w Ukrainie, przykłady porwań, tortur, kastrowania, gwałcenia, zabijania na oczach bliskich.

W nieszczęściu dzikiej wojny Polacy odkrywają jeszcze raz, jak ważny jest pokój. Czym on jest? Politolog odpowie: stanem bez wojny. Mieszkańcy Rzeszowa, Przemyśla, Myślenic powiedzą, że po prostu tym, że to jednak nie na nas polecą bomby, że jednak możemy pomagać tak ofiarnie także dlatego, że jesteśmy częścią Zachodu. Przecież ostatnie pół roku wyglądałoby inaczej, gdybyśmy nie byli częścią NATO i UE.

I jak filip z konopi wyskakuje poseł pisowski do PE prof. Zdzisław Krasnodębski i przekonuje, że to Zachód stanowi zagrożenie dla polskiej suwerenności. Nie jest to postać poślednia: Krasnodębski jest jednym z tych, którzy kształtują polityczną linię PiS. To on powiedział jako jeden z pierwszych, że trzeba zrezygnować z pieniędzy europejskich na reformy m.in. w służbie zdrowia czy energii. Siedzi więc profesor w bezpiecznej Brukseli i tak oto argumentuje: „Zagrożenie dla naszej suwerenności ze strony Zachodu jest większe niż ze strony Wschodu. (…) Rosja jest brutalna, Rosja może wypowiedzieć nam wojnę. Ale Polacy wiedzą w sensie duchowym czy psychologicznym, jak z takim niebezpieczeństwem walczyć” itd. Pisałem już tu o syndromie jaśniepańskim władzy pisowskiej - oto najlepszy przykład tego zjawiska. Wojna z Rosją? Żaden problem (piszę ironicznie) - profesorowie w Brukseli zawalczą psychologicznie i duchowo. Ale karabin do łapy dostanie mój kuzyn Jasiek z Rzeszowa. Profesor w Brukseli zapłacze nad #jego losem i łzami Zośki, jeśli Jaśka straci.

Gdzie tu jest prawda? W gestach prezydenta Dudy czy w słowach Krasnodębskiego? W jasnych słowach potępienia zbrodni rosyjskich i imperializmu czy zakrętasach intelektualnych rozkapryszonego profesora, który i tak jest bezpieczny?

Prawdziwe jest nawoływanie do powrotu Rosji do jej granic i pokoju czy spotkania ważnych przedstawicieli obozu władzy z prorosyjskimi siłami w Europie, jakich było co niemiara przed 24 lutego? Jedno jest pewne: za rok wybory będą tylko pod jednym hasłem: za Zachodem czy przeciw? O wojnie z Rosją „lekutko”, po brukselsku, czy jednak ze strachem o życie tych, co karabin musieliby ponieść?

Paweł Kowal

Komentarze

2
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

piotr

Najchętniej wysłałby Z. Krasnodębskiego na pierwszą linię frontu, sam sobie siedząc wygodnie w fotelu, i dalej jak wierny partyjny żołnierz, opluwał, insynuował, obrażał, czyli robił, co potrafi najlepiej. Nie mam złudzeń, że jeśli nieszczęsna formacja, której służy, doszłaby do władzy, to peowskie dowództwo albo poddało się bez walki, albo też powróciłoby do dobrosąsiedzkich stosunków z Moskwą, jak to czyniło wcześniej. Kto wie, czy pod ich kolejnymi rządami, Polska nie zostałaby ponownie ogołocona z jednostek wojskowych, fabryk zbrojeniowych sprzedanych za psie grosze, i czy miałaby siły i środki, aby bronić swojej niepodległości. Ale, po co ja to mówię. P. Kowal jest ślepy i głuchy na głos płynący ze strony znienawidzonych pisowców i ich sympatyków. Szkoda tylko, że redakcja „DP” udziela swoich łam ludziom tego pokroju, całkiem niepotrzebnie nobilitując tego zakompleksionego pana. Czy nie lepiej byłoby zaprosić do współpracy, z tamtej strony, kogoś bardziej szlachetnego, na przykład Bogusława Sonika?

piotr

Niezmiennie apeluje do redakcji „Dziennika Polskiego” o wydalenie z pisma trolla politycznego Pawła Kowala. Nie dlatego, że ten były członek PiSu i milioner w jednej osobie, wiodący sobie dostatnie życie (zob. zeznania podatkowe P. Kowala na stronie internetowej Sejmu) wylewa krokodyle łzy z powodu kryzysu. Nie inaczej będzie, gdy za kilkanaście lat przejdzie na emeryturę, gdyż jako były europoseł będzie pobierał niemałe wynagrodzenie. I nie chodzi o to, że krytykuje władzę, a o rynsztokowy styl i retorykę rodem spod budki z piwem, którą ją okrasza. Odnoszę nieodmienne wrażenie, że nie czytacie tekścików P. Kowala, i zamieszczacie je po otrzymaniu, nie zwracając uwagi na błędy stylistyczne, ortograficzne, a czasem nawet logiczne, a można je znaleźć właściwie w każdym odcinku pisarskiej epopei P. Kowala „PIS musi odejść”. Pisanina P. Kowala to kompletna degrengolada, również intelektualna. To wyjątkowo podłe wypociny. P. Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych RP, byłby zachorował, gdyby nie posunął się w swoich felietoniszczach do insynuacji, obelg, potwarzy, pół-i ćwierćprawd. Pewnie w jakimś stopniu wynika to z kompleksów tego pana, któremu, mimo naukowych i salonowych awansów, słoma z butów wychodzi.
Tym razem zabrał się za opluwanie profesora Zdzisława Krasnodębskiego, nazywanego familiarnie Krasnodębskim, i to tylko dlatego, że profesor wyraził obawy co do możliwości utraty suwerenności ze strony Zachodu. Można się oczywiście z profesorem nie zgadzać, można jego obawy uważać za przesadzone, ale tylko ślepiec i głuchy nie widzi i nie słyszy, jak unijni politycy grillują raz po raz Polskę, jak ją upokarzają osobnicy sami mający problemy z prawem, (poł-plagiat U. von der Leyden), jak szantażują, jak raz po raz nakładają prawem kaduka drakońskie kary, jak potępiają za byle głupstwo, jednocześnie tolerując te same „przewiny” u Niemców, Francuzów, czy u innych nacji. Z. Krasnodębski ma odwagę mówić o tym bez ogródek. P. Kowal boi się o tym nawet pomyśleć. P. Kowal został nie po to przecież stworzony, żeby rozważać, roztrząsać, lecz aby wykonywać rozkazy płynące stąd i zowąd. Nie cofnie się przy tym przed niczym. Zohydzić, odczłowieczyć, zmieszać z błotem, to główny i jedyny program PO i jej akolitów, w realizacji którego P. Kowal wiernie uczestniczy. Nie rzuca wprawdzie w członków PIS kamieniami, nie strzela do nich, nie wyzywa ich od najgorszych, kloacznym słownictwem, nie pluje na nich, ale tak naprawdę niewiele się różni od zbrojnego, ulicznego ramienia PO. Dowody, przykłady. Z. Krasnodębski, to poseł, nie polski, tylko pisowski. Rząd polski, to władza nie polska, lecz pisowska. Nawet zacnego profesora Ryszarda Legutkę nie oszczędza, wtrącają mimochodem, niewinnie słowo „lekutko”. Naśmiewanie się z nazwisk, to generalnie brzydka cecha, ale gdy to czyni osoba,o nazwisku tak pospolitym, jak Kowal, można się tylko uśmiechnąć z politowaniem. To jeszcze nie jest najgorsze. Wyszydzanie, obrzucanie obelgami, to każdy głupi potrafi. Co innego ma się rzecz z insynuacjami, co wymaga mimo wszystko pewnej inteligencji. W tym P. Kowal czuje się jak ryba w wodzie. Ma pretensję dp profesora Krasnodębskiego, że siedzi sobie wygodnie „w bezpiecznej Brukseli”, czyli że oderwał się jakoby od rzeczywistości, że rzekomo rozkapryszony profesor, jak go epitetuje P. Kowal, nie potępia zbrodni rosyjskich. W swych szytych grubymi nićmi aluzjach P. Kowal zarzuca Z. Krasnodębskiemu i innym przedstawicielom władzy, że spotykają się z prorosyjskimi siłami w Europie. I kto to mówi, chciałoby się zapytać, przedstawiciel obozu politycznego, europejskiego, który aż się roi od rusofilów skorumpowanych przez Rosjan, który właściwie do końca wspierał kremlowskiego zbrodniarza, który milczał, gdy Niemcy ponad głowami Polski, jak to czynią od wieków, robili ze zbrodniarzem geszefty (Nordstream). Ma za złe profesorowi, że w razie czego to nie on, a jego kuzyn Jasiek, będzie bronił polskiego domu, gdy napadnie na nas Rosja. Najchętniej wysłałby Z. Krasnodęb

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.