Pasierb i ojczym zginęli w płomieniach
Do tragedii doszło na Bronowicach. W pożarach życie traci coraz więcej lublinian.
Było jeszcze ciemno, kiedy mieszkańcy bloku przy ul. Puchacza 6 usłyszeli krzyk: „Tadek! Tadek!” To wołał 35-letni Artur. Mężczyzna razem ze swoim 55-letnim ojczymem zginął podczas pożaru mieszkania w piątek.
Wezwanie do ognia strażacy dostali o godz. 3.40. Kilka minut później stali już przed budynkiem. Według sąsiadów w tym czasie w mieszkaniu na drugim piętrze rozegrał się dramat. - Pasierb nawoływał ojczyma. Początkowo myślałem, że to ktoś z zewnątrz krzyczy. Dopiero jak się trochę obudziłem, zrozumiałem, że się pali - nie kryje emocji pan Andrzej, sąsiad z dołu. Podczas gaszenia ognia jego mieszkanie zostało zalane.
- Słyszałam odgłos jakby tłuczonych butelek. Mężczyźni krzyczeli do siebie. Dziwne, że nie wyszli - dodaje pani Dorota, która od trzech tygodni mieszkała nad pasierbem i jego ojczymem. Dlaczego nie uciekli przed ogniem? - Nie mam pojęcia. Może nie dali rady - zastanawia się pan Andrzej.
- jak przebiegała akcja gaszenia lokalu
- co jest główną przyczyną pożarów w Lublinie
- kiedy poznamy ustalenia biegłego w sprawie pożaru na Bronowicach
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień