Piraci drogowi nie zdjęli nogi z gazu

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Marcin Banasik

Piraci drogowi nie zdjęli nogi z gazu

Marcin Banasik

Bezpieczeństwo. Policja najczęściej zatrzymuje prawa jazdy za zbyt szybką jazdę kierowcom powiatu tarnowskiego, tatrzańskiego, nowosądeckiego i limanowskiego

Aż 4322 praw jazdy zatrzymała kierowcom małopolska policja od 18 maja 2015 roku do 10 listopada 2017 za przekroczenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h. Taki jest efekt zaostrzenia przepisów, które obowiązują już niemal 2,5 roku.

To dane, które nie napawają optymizmem. Szczególnie w sytuacji, gdy przekroczeń prędkości nie rejestrują już fotoradary, które zniknęły z dróg. Wniosek jest jasny: jeździmy zdecydowanie zbyt szybko.

Liczby zatrzymanych praw jazdy nie można porównać z poprzednimi latami, ponieważ wcześniej nie obowiązywały tak surowe przepisy.

- To niepokojący wynik. Okazuje się, że surowe kary wcale nie odstraszają kierowców. Codziennie prawie pięć osób w Małopolsce traci prawo jazdy za przekroczenie prędkości - mówi Dariusz Nowak, były rzecznik małopolskiej policji.

Z danych, które uzyskaliśmy od małopolskiej policji wynika, że najwięcej piratów drogowych jest we wschodniej i południowej części województwa. Tylko w tym roku tym roku na terenie powiatu tarnowskiego policja zatrzymała 128 praw jazdy, w regionie tatrzańskim 113, nowosądeckim 94, natomiast limanowskim - 92.

Zdaniem Bartłomieja Morzyckiego, prezesa Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego, zaostrzenie przepisów miało największy efekt w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu zmian na drogach. - O zabieraniu praw jazdy za szybką jazdę mówiło się wszędzie. Kierowcy byli na to przygotowani, więc rzadziej naciskali na gaz powyżej normy - przekonuje Morzycki.

Jeszcze do końca ubiegłego roku z powodu luki w przepisach policjanci nie mieli możliwości odebrania uprawnień, a urząd ich zatrzymania, gdy kierowca podczas kontroli drogowej powiedział, ze „zapomniał” prawa jazdy. Dopiero po znowelizowaniu przepisów od 1 stycznia tego roku brak okazania prawa jazdy podczas kontroli już nie chroni przed jego utratą.

Z policyjnych statystyk wynika, że sprawcami wypadków wciąż zbyt często są pijani kierowcy. W ubiegłym roku spowodowali oni prawie 3 tys. wypadków, w których zginęły 383 osoby, a 3300 zostało rannych. Najczęściej do kolizji dochodziło w soboty (615) i niedziele (531). Pijani kierowcy powodowali wypadki najczęściej w godz. 18-19 (295). W ubiegłym roku w Małopolsce na jeździe po pijanemu przyłapano 9883 osoby, o ok. 1800 mniej niż w 2015 r. To jednak trzeci najgorszy wynik w kraju (za Wielkopolską i Śląskiem).

***
W ubiegłym roku do ponad 20 tys. wypadków (to aż 60 proc. wszystkich) doszło przy dobrej pogodzie. Być może mgła, śnieg albo deszcz zmuszają kierowców do uważnej jazdy i dlatego podczas tych zjawisk atmosferycznych dochodzi tylko do odpowiednio 1 proc. (mgła), 2 proc. (śnieg) i 15 proc. (deszcz) wypadków drogowych?

Te dane nie dziwią Bartłomieja Morzyckiego, prezesa stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego.

- Taką tendencję obserwujemy od lat. Większość kierowców na taki zestaw, wydawałoby się, sprzyjających warunków do jazdy, reaguje wciśnięciem „gazu do dechy” i bardziej ryzykownymi manewrami, na przykład wyprzedzania. Przy okazji zmniejsza się koncentracja kierowców, którzy słabiej przewidują zagrożenia na drodze - mówi Morzycki.

Zdaniem prezesa stowarzyszenia, zdecydowanie większa liczba wypadków w czasie ładnej pogody pokazuje, że Polakom daleko do miana kierowców odpowiedzialnych.

- Ponosi nas ułańska fantazja, od której, akurat na drodze, powinniśmy być daleko. Coraz większy pośpiech, który towarzyszy nam w życiu codziennym przenosimy na drogi zapominając, że lepiej przyjechać 15 minut później, niż nie dojechać w ogóle - dodaje.

W ubiegłym roku w Małopolsce doszło do prawie 4 tys. wypadków, w których śmierć poniosło 185 osób, a rannych zostało ponad 4700 osób. W naszym regionie wskaźnik zabitych w wypadkach jest jednak najniższy w kraju - na 100 wypadków wynosi 4,7. Średnia krajowa to aż 9.

Poprawę bezpieczeństwa na drogach ma zwiększyć kolejne zaostrzenie przepisów drogowych. W styczniu w życie wszedł nowy taryfikator punktów karnych dla kierowców, rozszerzony o większą liczbę wykroczeń.

Za jazdę po chodniku będzie można dostać 5 punktów karnych. O dwa więcej możemy się spodziewać za nieuprawnione posługiwanie się kartą parkingową. Z kolei za niedostosowanie się do znaków zakazu zatrzymania lub postoju pojazdów otrzymamy 1 punkt karny. Trzy „oczka” wpadną nam za niezatrzymanie się przed autobusem miejskim, do którego wsiadają pasażerowie.

Ponadto, nie będziemy mogli łatwo pozbyć się punktów karnych. Wcześniej kierowcy mieli możliwość skorzystania ze szkoleń redukujących ich liczbę o 6 punktów co 6 miesięcy. Obecnie po przekroczeniu maksymalnego dozwolonego limitu punktów karnych, czyli 24, prowadzący zostanie skierowany na kurs doszkalający, z którego można skorzystać wyłącznie raz na 5 lat.

Marcin Banasik

Zajmuję się tematyką kryminalno-sądową, a także sprawami miejskimi. W Dzienniku Polskim pracuję od ok. 10 lat.

Komentarze

6
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

gniewko_syn_ryba

(od zabudowań do węzła autostradowego) był "piratem" bo wg znaków był to "obszar zabudowany", choć na odcinku blisko 2 km nie ma ani jednego zabudowania. Teraz jest to już obszar niezabudowany z dopuszczalną znakami prędkością 70 km/h, więc ten ktoś już "piratem" nie jest... Takie to pojęcie względne... ;)))

Witold

Dzisiaj radio Kraków informuje o wypadkach z udziałem pieszych (w tym śmiertelnych). Kiedy Policja zacznie egzekwować przepis mówiący o obowiązku posiadania przez pieszych urządzeń odblaskowych. Jechałem dzisiejszej nocy z Wisły do Krakowa i nie spotkałem po drodze ani jednego pieszego z odblaskiem, a szło ich całkiem sporo ubranych oczywiście w szare, niewidoczne kolory.

Zbigniew Rusek

Zwłaszcza na kontrowersyjnie zabudowanym. Obszarów nominalnie zabudowanych a fizycznie niezabudowanych jest -niestety - wiele i to tam często policja umyślnie "suszy", by zbierać żniwo. To kretyństwo! jazda "pięćdziesiątką", to nie jest "noga z gazu", lecz konieczność OBNIŻENIA BIEGU w stosunku do jazdy "setką" (w BMW najwyższy bieg to dopiero jazda ok. 120 km/h), a niski bieg, to więcej paliwa i więcej SPALIN. Przede wszystkim obszar zabudowany powinien być wyznaczany rzeczywiście tam, gdzie jest on fizycznie zabudowany (są conajmniej 3 budynki nie dalej niż 15 m. od pasa drogowego) a nie na granicach administracyjnych miast (w wielkich miastach często obszary zupełnie niezabudowane są włączane do zabudowanych, gdyż są -niepotrzebnie -w graniach tych miast). Poza tym, jeśli jest JAKAKOLWIEK kontrowersja co do zabudowy, kontrolujący szybkość powinni jednak uważać obszar za niezabudowany. Odbieranie "prawka" za samo przekroczenie szybkości na obszarze zabudowanym o 50 k/h powinno być zniesione, z wyjątkiem sytuacji szczególnej, jak np. przekroczenie o ponad 50 km/h na skrzyżowaniu, przejściu dla pieszych, miejscu oznaczonym znakami ostrzegawczymi. W ogóle to dwujezdniówki w miastach powinny mieć Z URZĘDU większą dozwoloną szybkosć niż 50 km/h, przy czym także dla AUTOBSUÓW.

olo

Super że ich wyłapują, niewinni ludzie nie zapłacą własnym zdrowiem za egoistycznych pajaców

i nieobiektywny

Eeee baju baju... może napiszcie o tym, jakie nierealne ograniczenia mamy na drogach? Może o tym, że UE wprowadziła u nas 50km/h kiedy w zabudowie spokojnie mogło być 60! Może napiszcie, że "teren zabudowany" wyznaczony znakami nie ma faktycznie nic wspólnego z terenem zabudowanym, bo są to często pola i łąki gdzie spokojnie można jechać 80-90? Wypadki jak zdarzają się owszem ale głównie przez arogancję kierowców i brawurę, czyli niedostosowanie prędkości i zachowania do stanu faktycznego na drodze, a nie znaków!

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.