Podpalił kolegę i uciekł. Spędzi 25 lat w więzieniu

Czytaj dalej
Fot. Małgorzata Genca
Marcin Koziestański

Podpalił kolegę i uciekł. Spędzi 25 lat w więzieniu

Marcin Koziestański

Zamojski sąd skazał 21-latka na 25 lat więzienia. Przemysław L. miał podpalić pijanego kolegę, zostawić go samego w piwnicy i uciec.

Sąd Okręgowy w Zamościu zakończył sprawę Przemysława L., oskarżonego o podpalenie i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem Tomasza B. 21-latek najbliższe ćwierć wieku spędzi w więzieniu.

Do zdarzenia doszło 26 stycznia 2016 r. 21-letni obecnie Przemysław L. i jego starszy kolega Tomasz B. pili razem alkohol w piwnicy jednego z bloków w Zamościu.

Pokrzywdzony w pewnym momencie osunął się na podłogę z powodu znacznego stanu nietrzeźwości. Wtedy Przemysław L. podpalił zapalniczką kurtkę Tomasza B.

- relacjonuje Bartosz Wójcik, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

Ciało 28-letniego Tomasza B. uległo znacznemu spaleniu. Oparzenia i zwęglenia sięgały ponad 60 proc. powierzchni ciała. W czasie, gdy ofiara płonęła niczym żywa pochodnia, Przemysław L. uciekł z bloku. W wyniku doznanych obrażeń Tomasz B. zmarł.

Podejrzany o zabójstwo wpadł w ręce mundurowych jeszcze tego samego dnia. Przesłuchiwany przez prokuratora nie przyznawał się do winy. - Z uwagi na drastyczność jego działania zarzuciliśmy mu popełnienie zbrodni zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem - precyzuje Wójcik.

Podpalił kolegę i uciekł. Spędzi 25 lat w więzieniu
archiwum - Gdybym mógł cofnąć czas, to nie zrobiłbym czegoś takiego - mówił przed sądem Przemysław L.

Proces 21-latka ruszył na początku września ub.r. W czasie pierwszej rozprawy przed zamojskim sądem Przemysław L. przyznał się w końcu do podpalenia kolegi. - Nie chciałem go jednak zabić - przekonywał.

Oskarżony mówił przed sądem również, że podpalił Tomasza B., bo przyszedł mu do głowy taki „głupi pomysł”. Wyjaśniał też, że był bardzo pijany i nie spodziewał się, że koledze może stać się coś tak poważnego.

W czasie procesu okazało się także, że kilka miesięcy przed zabójstwem, w czasie wspólnej zakrapianej alkoholem imprezy, Przemysław L. również „dla żartu” podpalił Tomasza B. Wtedy skończyło się to jedynie na lekkich poparzeniach. B. miał nie mieć nawet o to pretensji.

Przed sądem oskarżony wyrażał skruchę i przepraszał obecną na sali rozpraw matkę kolegi. - Gdybym mógł cofnąć czas, to nie zrobiłbym czegoś takiego - szlochał. Sąd jednak nie dał wiary jego słowom i zdecydował się wydać surowy wyrok.

W marcu odbyła się ostatnia sprawa w tym procesie i zostały wygłoszone mowy końcowe. W ich trakcie prokurator zażądał dla oskarżonego kary dożywotniego pozbawienia wolności.

- Sędzia uznał oskarżonego Przemysława L. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu i wymierzył mu karę 25 lat pozbawienia wolności - informuje Bartosz Wójcik.

Wyrok jest nieprawomocny. Jeszcze nie wiadomo, czy będzie od niego apelacja. - Zażądaliśmy już od sądu pisemnego uzasadnienia wyroku, po zapoznaniu się z nim pomyślimy nad tym, czy złożyć apelację. Decyzja zapadnie do końca kwietnia - mówi nam Wójcik.

Marcin Koziestański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.