Rodzice uczniów SP 51 w Lublinie są oburzeni. Dzieci musiały pokazać, co mają w komórkach

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com
Sławomir Skomra

Rodzice uczniów SP 51 w Lublinie są oburzeni. Dzieci musiały pokazać, co mają w komórkach

Sławomir Skomra

Uczniowie pokazywali pani pedagog zdjęcia w telefonach komórkowych. Usuwali te, na których byli nauczyciele. Rodzice pytają: - Jakim prawem? A szkoła odpowiada: - To były warsztaty.

- Jakie warsztaty? To był nalot - denerwuje się rodzic jednej z uczennic Szkoły Podstawowej nr 51 przy ul. Bursztynowej w Lublinie.

W piątek pani dyrektor z pedagog szkolną weszły do kilku klas. Poleciły uczniom pokazać komórki. - Potem pani pedagog z każdym uczniem wychodziła do innej sali i tam dzieci przeglądały przy niej zawartość smartfonów - relacjonuje rodzic.

Szukano zdjęć, bo podobno w sieci pojawiły się memy z nauczycielami. To bardzo popularne w internecie zdjęcia z zabawnymi, a czasami też obraźliwymi podpisami.

Z artykułu dowiesz się m.in.:

  • Co o całym zdarzeniu mówią rodzice uczniów?
  • Jak tłumaczy się szkoła?

Zapraszamy do czytania!

Pozostało jeszcze 77% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Sławomir Skomra

Komentarze

3
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

<"o">

20 lat temu kiepski uczeń to była wina ucznia...
teraz kiepski uczeń to wina nauczyciela.

Niestety rośnie takie pokolenie łamag, roszczeniowych niedołęg i dyslektyków z ADHD.

misiekle

No i po raz kolejny okazuje się, że uczniak rządzi, panisko. Zwrócić uwagi - nie można, krzyknąć - nie można, uderzyć - tym bardziej. A jakie ma prawa nauczyciel ? Boją się w jakiejkolwiek sprawie w ogóle reagować. Widzieliśmy co się dzieje na nagraniu z klasy, gdzie uczeń podczas lekcji zakładał nauczycielowi na głowę kosz, a ten nie reagując spokojnie go zdejmował.

W moich czasach (lata siedemdziesiąte) mieliśmy rusycystę - ten to potrafił utrzymać porządek w klasie i rygor. Za zwykłe gadanie na lekcji dostawało się albo w plecy z płaskiej ręki, albo ciągnął za baczki. Mnie samemu niefortunnie przytrafiło się raz kiedyś do kogoś odezwać i do dzisiaj pamiętam jaki to ból. Zaleta - na lekcjach był idealny porządek i cisza jak makiem zasiał. Pomimo tego niemiłego epizodu bardzo dobrze wspominam tego nauczyciela, mimo że uczył bardzo nielubianego przedmiotu. Wtedy nauczyciel był darzony szacunkiem, wręcz bano się go. Komu to przeszkadzało ?

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.