Skarb szkutmistrzów z Silna. Co znajdowało się w zakopanych metalowych kanach? [dużo zdjęć]

Czytaj dalej
Fot. Maja Jasińska
Szymon Spandowski

Skarb szkutmistrzów z Silna. Co znajdowało się w zakopanych metalowych kanach? [dużo zdjęć]

Szymon Spandowski

W jakże ciekawym miejscu mamy szczęście mieszkać! Przekonali się o tym członkowie zespołu, który prowadził poszukiwania w Silnie nad Wisłą. W niedzielę 6 września wykopali depozyt z czasów II wojny światowej, a konkretnie cztery kanki po mleku, wypełnione ukrytym w dużym pośpiechu dobytkiem.

Silno to mała osada położona na ziemi dobrzyńskiej niedaleko Torunia. Na pierwszy rzut oka nie różni się specjalnie od innych miejscowości w okolicy: rodzin, które mieszkają tam z dziada pradziada już prawie nie ma, za to cały czas pojawiają się nowi osadnicy. Niektórzy przybysze pewnie nie wiedzą, że podczas zaborów w Silnie znajdowało się pruskie przejście graniczne na Wiśle. Miejsce o bardzo bogatej historii (dość wspomnieć, że w 1919 r. doszło tu do jednego z pierwszych starć w dziejach Polskiej Marynarki Wojennej), jest im w gruncie rzeczy obce. O niezwykle bogatych korzeniach tej ziemi postanowili przypomnieć społecznicy związani z Silnem, Kaszczorkiem oraz królową polskich rzek. Na świadomość dzisiejszych mieszkańców mają zamiar wpłynąć m.in. za pomocą łodzi. Czy trzeba dodawać, że wyjątkowej?

Sileńska Krypa

Powiedzmy tak – gdyby mityczny Charon pojawił się na początku XX w. nad dolną Wisłą, z pewnością nie chciałby przewozić dusz niczym innym, jak tylko łodzią z Silna, a konkretnie z warsztatu Ernsta Stoykego i jego syna Alberta. Obaj jeszcze w latach 90. byli wspominani jako wybitni specjaliści. O jakości budowanych przez nich łodzi najlepiej chyba świadczy to, że w pierwszej połowie ubiegłego stulecia między Silnem i Fordonem używali ich niemal wszyscy rybacy i inni ludzie z Wisłą związani. Kupowali je także wodniacy z okolic Świecia czy Chełmna, a ostatnie egzemplarze utrzymały się na wodzie do początków nowego tysiąclecia. Społecznicy zrzeszeni pod banderą projektu Sileńska Krypa postanowili taką łódź zrekonstruować. Przy okazji wybrali się również na poszukiwanie miejsca, w którym stał dom i warsztat szkutmistrzów z Silna.
- Pomyślałem, że gdybyśmy znaleźli w tym miejscu kilka gwoździ, można by wykorzystać je przy rekonstrukcji łodzi. W ten sposób historia by zatoczyła koło – mówi Rafał Kmieć, jeden z uczestników tego przedsięwzięcia.

Historia w kankach

Zespół poszukiwaczy ruszył w teren. Gwoździe również się znalazły, jednak detektorowcy odebrali z głębi ziemi także inne sygnały. Kierując się nimi wykopali cztery kanki po mleku. Otworzyli jedną i zobaczyli w niej jakieś dokumenty, w drugiej natomiast znajdowały się ubrania. Poszukiwania były legalne, o znalezionym skarbie został natychmiast poinformowany wojewódzki konserwator zabytków, Archiwum Państwowe w Toruniu oraz Muzeum Etnograficzne. We wtorek wszyscy spotkali się w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków, rozpoczęła się akcja ratunkowa. Co znajdowało się w kankach?
Dwie piękne sukienki, marynarka z otwartą paczką papierosów w kieszeni, kamizelka, buty męskie, kapelusz damski, rękawiczki damskie, chusteczki z monogramem AS, szpulki nici w materiałowych woreczkach. Elementy maszyny do szycia, buteleczka perfum, pierścionek, do tego coś, co wygląda na notes, wewnątrz którego najprawdopodobniej znajdował się portfel. Przedmioty te są w bardzo różnym stanie. Suknie i papierosy wyglądają jak nowe, notes z portfelem był natomiast zawilgoconą bryłą czegoś, co rozpadało się przy każdym dotknięciu. Widać, że wszystko zapakowano w pośpiechu (ktoś schował marynarkę, ale nie wyjął z niej papierosów), rzeczy poprzekładano gazetami. - Najwcześniejsze gazety były z 1934, najpóźniejsze z 1942 r. – mówi Beata Herdzin, dyrektor Archiwum Państwowego w Toruniu.
Gazety są niemieckie, podobnie jak papierosy i większość szpulek. Ernst Stoyke był Niemcem, jego przodkowie mieszkali w Silnie co najmniej od początku XIX w. Najprawdopodobniej razem z żoną Amalią (monogram AS na chusteczce) ukrył dobytek w 1945 r., gdy do Silna zbliżał się front.

- To daje spojrzenie na to, co w tym momencie uznano za ważne. Pod tym względem, moim zdaniem, jest to kapitalny materiał – dodaje Beata Herdzin.

Dzięki temu, że badania prowadzono oficjalnie, ten kapitalny materiał trafił w ręce konserwatorów. Ich natychmiastowa interwencja była konieczna - niektóre przedmioty źle zniosły ponad 70-letni pobyt pod ziemią, a poza tym nawet to, co na pierwszy rzut oka wydaje się być w doskonałym stanie, może się w kilka sekund rozsypać, wydobyte na światło dzienne i świeże powietrze. Z takimi przedmiotami zawsze więc trzeba postępować bardzo ostrożnie.

Rodzina Stoyke

Miejmy nadzieję, że konserwatorom uda się jeszcze czegoś dowiedzieć na temat właścicieli ukrytych przedmiotów, oraz okoliczności, w jakich trafiły one do kanek. Bo chociaż wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z depozytem wojennym, historia rodziny Stoyke w 1945 r. się nie kończy.
- Dowiedziałem się, że nie opuścili Silna od razu po wojnie. Zostali do 1946 a może do 1947 r. – mówi Artur Trapszyc, kierownik Działu Rybołówstwa i Zajęć Wodnych Muzeum Etnograficznego w Toruniu, który badania na temat szkutmistrza z Silna prowadził już w latach 90.
Zarówno Ernst jak i jego syn Albert, cieszyli się sławą doskonałych cieśli. Albert był nawet zdolniejszy od ojca i musiał być naprawdę niezwykłą postacią. Z informacji, jakie zdobył Artur Trapszyc wynika, że młody Stoyke musiał marzyć o lataniu. W każdym razie przed wojną sam zaczął budować samolot, drewniany kadłub maszyny stał na podwórku, budząc wśród okolicznych mieszkańców zdumienie. W 1945 r. 68-letni mistrz i jego 41-letni syn pracowali m.in. przy odbudowie toruńskich mostów. Zapewne liczyli na to, że w Silnie zostaną. Sumienia mieli czyste, przepytywani kilka dekad później ich dawni sąsiedzi podkreślali, że Stoykowie byli dobrymi ludźmi, nie dali się zwieść narodowemu socjalizmowi. Albert miał płynnie mówić po polsku.
Stało się jednak inaczej. Pod koniec lat 40. rodzina trafiła najpierw do Kopanina, a później do owianego złą sławą obozu w Potulicach. Albert Stoyke najprawdopodobniej zginął, a czy jego rodzicom udało się wraz z innymi przesiedleńcami dotrzeć do Niemiec?
Ich ślad niestety również się urywa, jednak dzięki akcji społeczników z Silna i okolic, którzy w ramach grantu Patriotyzm Jutra Muzeum Historii Polski reaktywują Sileńską Krypę, przynajmniej pamięć o ciekawych ludziach i ich wspaniałych łodziach nie zginie.
* * *
- Chciałbym serdecznie podziękować osobom, które brały udział w poszukiwaniach, przede wszystkim członkom Kujawsko-Pomorskiej Grupy Poszukiwaczy Historii oraz stowarzyszenia Historia Naszej Ziemi: za naukę, podpowiedzi, wiedzę, cierpliwość i przede wszystkim za wykrycie znaleziska. Szukali z nami także mieszkańcy Kaszczorka, Silna, Złotorii – mówi Rafał Kmieć.
Na podziękowania wszyscy uczestnicy tego projektu bardzo sobie zasłużyli. Dzięki temu, że działają oficjalnie, wydobytymi z ziemi skarbami zaopiekowali się specjaliści, a odnalezione i profesjonalnie zabezpieczone przedmioty na pewno rzucą sporo światła na historię zmieniającej się nadwiślańskiej osady. Skorzystają z tego nie tylko mieszkańcy Silna.

Szymon Spandowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.