Staszic to nie tylko szkoła, to styl życia. I LO świętuje 430. urodziny

Czytaj dalej
Fot. Małgorzata Genca
Aleksandra Dunajska

Staszic to nie tylko szkoła, to styl życia. I LO świętuje 430. urodziny

Aleksandra Dunajska

Kilka siedzib, grono znanych absolwentów, wiele osiągnięć - tak można streścić historię I Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie. Staszic to nie tylko nauka - przekonują uczniowie.

Oliwia Hodskinson, klasa III A: Staszic? Dla mnie to przede wszystkim ludzie, moi koledzy i koleżanki. Nie „kujony” choć taką łatkę próbuje się nam przypinać. Ale ludzie mający rozmaite pasje, ciekawi świata, zajmujący się po lekcjach wieloma rzeczami, także działalnością społeczną. A także budynek z długą historią; z boazerią, którą się i kocha, i nienawidzi. No i legendarny Pan woźny, który przy drzwiach wejściowych pilnuje, żebyśmy zmieniali buty.

Agnieszka Lewandowska, polonistka: Spełnienie marzeń. Zawsze chciałam być „panią od polskiego”, najlepiej właśnie w w Staszicu, bo sama kończyłam tę szkołę. I się udało.

Stanisław Stoń, dyrektor I LO od 2003 r.: Wielka odpowiedzialność. Ale też olbrzymia satysfakcja, kiedy po latach do mojego gabinetu przychodzi uczeń i mówi, że wiele tej szkole zawdzięcza.

Świetna kadra, zdolna młodzież

Prestiżowa, od wielu lat zajmująca pierwsze miejsca w rankingach, kształcąca laureatów olimpiad i konkursów ogólnopolskich i międzynarodowych - z tego jest znany Staszic. Ale I LO to też, a może przede wszystkim, szkoła z długą historią.

Stanisław Gruba zdawał maturę w w 1951 r. Prawie dokładanie 20 lat wcześniej wmurowano kamień węgielny pod istniejący do dziś budynek szkoły. Gmach powstał w 1933 roku. - Szkoła nosiła w okresie międzywojennym nazwę gimnazjum - mówi Maria Wiśnioch, prezes Koła Przewodników Miejskich i Terenowych PTTK. - A nowy budynek zawdzięcza ówczesnemu dyrektorowi Tadeuszowi Moniewskiemu. W czasie wojny, w noc wigilijną 1939 r. został rozstrzelany przez Niemców - dodaje. Po zakończeniu okupacji władze PKWN poleciły w sierpniu 1944 reaktywować działalność szkoły. W październiku 1944 r. do budynku przy al. Racławickich wprowadził się też Uniwersytet Marii Curie - Skłodowskiej.

Stanisław Gruba wspomina, że pod koniec lat 40 uczniowie obowiązkowo nosili czapki z wyhaftowanym symbolem klasy. Wychowawcą Stanisława Gruby był prof. Bohdan Komorowski. - Uczył nas logiki i angielskiego, był bardzo wymagający. Ale też niesamowicie inteligentny i bardzo dowcipny. Moi rodzice spierali się nieraz, kto pójdzie na wywiadówkę, bo oboje chcieli posłuchać żartów profesora.

Lublinianin z sentymentalnym uśmiechem wspomina swoją klasę. - To byli fenomenalni ludzie. 42 uczniów, wszyscy skończyli wyższe studia. Wśród moich kolegów jest kilkunastu profesorów, część pracuje za granicą. Są lekarze, ekonomiści, inżynierowie - wylicza Gruba. - Jeśli jednak chodziło o zachowanie i dyscyplinę, byliśmy beznadziejni - śmieje się.

Najsłynniejszym wyczynem kolegów Stanisława Gruby było wyskrobywanie żyletką nieobecności w dzienniku. - Proceder trwał dość długo bo prof. Komorowski miał słaby wzrok. Wydało się przypadkiem - prof. Komorowski zwolnił kolegę Józefa Putka z ostatniej lekcji i zaznaczył mu nieobecność. “Skrobiący” z rozpędu wymazali także to. Wtedy profesor zorientował się, że coś jest nie tak. Spojrzał na dziennik pod światło a tam - sito. To była ostatnia klasa, groziło nam wyrzucenie ze szkoły. Po pertraktacjach do tego nie doszło ale mieliśmy obniżone oceny ze sprawowania - opowiada.

Nieco później, w 1967 roku, maturę w Staszicu zdawał Paweł Bryłowski, lubelski prawnik, były prezydent miasta. - Kończyły się wówczas czasy gomułkowskie i narastał ferment. W szkole też się to odczuwało. Ale jednocześnie byliśmy nieco z boku wydarzeń dziejących się w “dorosłym” życiu, bo nauczyciele nie dopuszczali do nachalnej indoktrynacji. To byli ludzie starej daty i nawet ci, którzy byli partyjnymi czynownikami, nie robili nam wody z mózgu - wspomina Bryłowski. I dodaje, że nawet dyrektor potrafił przymknąć oczy na pewne sprawy. - Tadeusz Lewacki, chociaż uchodził za pieszczocha miejscowej władzy, chyba jednak nim nie był. Kiedy byłem w pierwszej klasie przyszedł na hospitację. Mieliśmy wtedy lekcję o kampanii wrześniowej. Zgłosiłem się do odpowiedzi i stwierdziłem, że 17 września Związek Radziecki wbił Polsce września nóż w plecy. Dyrektor zerwał się z miejsca, zamachał rękami przy uszach i uciekł z klasy. Historyk, pan Kalinowski dał mi znak, żebym siadał. I już do końca szkoły mnie na forum klasy o nic nie pytał - opowiada Bryłowski.

W 1970 r. z budynku przy Racławickich wyprowadził się UMCS. Wtedy też szkoła stała się koedukacyjną. Niespełna trzy lata później maturę zdawał Jan Pomorski, dziś profesor z UMCS, były prorektor tej uczelni. - Wyjątkowość i siła tej szkoły to przede wszystkim nauczyciele, którzy tu pracowali. Jako pokolenie mieliśmy szczęście trafić na naprawdę wybitnych, że wspomnę tylko o polonistce profesor Marii Jedenak, której osobiście zawdzięczam humanistyczną formację czy o matematyku Waldemarze Łobodzińskim, odkrywcy wielu talentów - wskazuje prof. Pomorski. Chętnie wspomina też o wyczynach swoich kolegów. - Pamiętam jak jeden z moich kolegów, dziś profesor renomowanej uczelni w Stanach, w III klasie liceum wpadł na pomysł odkręcania tylnej ściany szafy, w której nasi profesorowie pieczołowicie zamykali na solidną kłódkę zeszyty po sprawdzianach. Odtąd zapowiedziom klasówki, które w równoległych klasach wywoływały autentyczny przestrach, towarzyszyły u nas zupełnie inne emocje: czy sprawdzian trafi do Tej szafy?

Niemal równie długą historię co sama szkoła wydaje się mieć też rywalizacja między jej największym konkurentem - II LO im Hetmana Jana Zamoyskiego. - Na Radzie Ministrów na początku lat dziewięćdziesiątych Lesław A. Paga (ówczesny szef Komisji Papierów Wartościowych i absolwent Staszica) spierał się z Januszem Lewandowskim (ówczesny Minister Skarbu i absolwent Zamoya) o wyższość jednego liceum nad drugim. Leszek Balcerowicz zapytał: A co wy w tym Lublinie macie tylko dwa licea? Na co obydwaj popatrzyli na siebie i zgodnie potwierdzili, że “prawdziwe licea” są tylko dwa - mówi prof. Jan Pomorski.

430 lat tradycji

Historia I LO sięga jednak znacznie dalej. Szkoła powołuje się bowiem na tradycje Kolegium Jezuickiego, powstałego w 1586 roku. - Kolegium przestało istnieć kiedy rozwiązano zakon jezuitów. W 1773 roku szkoły przejęła Komisja Edukacji Narodowej - przypomina Maria Wiśnioch.

Inne ważne daty w historii szkoły to m.in. rok 1859 kiedy Lubelskie Gimnazjum Męskie przeniosło się do budynku przy ulicy Narutowicza 12. W tym okresie szkołę kończyli m.in. Bolesław Prus (matura 1866) i Zygmunt Balicki. 1905 rok otworzył nowy etap w dziejach Staszica. Postało wówczas Prywatne Polskie Gimnazjum Filologiczne im. Stanisława Staszica. Siedziba była na ul. Królewskiej 11 a szkołą kierował Gracjan Chmielewski, powstaniec styczniowy, magister nauk przyrodniczych . W listopadzie 1906 r. szkoła przeprowadziła się do budynku przy ulicy Bernardyńskiej 12. W odrodzonej Polsce, 7 maja 1919 r., szkołę przejęły władze państwowe nadano jej nazwę - Państwowe Gimnazjum im. Stanisława Staszica.

Uroczystości

W związku z 430-leciem, szkoła będzie w sobotę świętowała. Uroczystości rozpocznie msza św. w Kościele Garnizonowym (godz. 10). O 11.30 rozpocznie się część oficjalna w auli szkolnej. O 13 odbędzie się spotkanie jubileuszowe gości i absolwentów. Na 19. zaplanowano koncert „Staszic - Lublinowi”. Wystąpią Marek Andrzejewski z zespołem i Krzysiek „Zalef” Zalewski. O 20.30 rozpocznie się potańcowka na sali gimnastycznej szkoły. Organizatorzy zapowiadają, że będzie miała klimat dawnych studniówek.

Aleksandra Dunajska

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.