Nie rozumiem skąd to zdziwienie - skoro pracownik nie pracuje, to i nie dostaje wynagrodzenia. A może byli na zwolnieniach lekarskich, a może byli w delegacjach - wtedy pełna wyplata jak najbardziej się należy. Może ja jestem jakiś inny, ale od zawsze (28 lat w jednej i tej samej firmie) nie rozumiem jak pracownik może protestować, a tym bardziej strajkować, jeżeli coś mu nie pasuje, za niska płaca, złe warunki pracy, stosunek współpracowników lub tym bardziej szefa. Jeżeli cokolwiek nie pasuje, to wolna droga, nikt nikogo na siłę w pracy nie trzyma - szukasz innej, lepszej, gdzie będzie ci lepiej. A to, że w jakiejś ustawie jest zagwarantowane prawo do strajku, to tego już całkowicie nie rozumiem przede wszystkim. Jak miałem w firmie wiele lat temu kryzys, to położyłem szefowi na biurku wypowiedzenie i tyle, nie buntowałem się, nie krytykowałem, a tym bardziej nie strajkowałem, zacząłem szukać innej, lepszej pracy i tyle. To nie szef ma się zmieniać dla pracownika, czy iść mu na rękę, tylko pracownik ma akceptować warunki jakie daje mu szef. Pracę i szefa trzeba szanować, że w ogóle jest, że dzięki niemu masz za co coś do garnka i do kanapki włożyć, stałe opłaty porobić - "Nie szukaj szefa innego, bo możesz mieć gorszego".
A już zupełnie nie mogę zrozumieć protestów w postaci blokad dróg. Co protestującym zrobili ci wszyscy biedni kierowcy, którzy stoją w korkach i tracą czas, czy pieniądze ? Czy to dzięki nim mają tak źle ? Z ostatnich przypomina mi się protest rolników w Warszawie i dzisiejsze w Porosłach. Oczywiście bardzo współczuję tym wszystkim protestującym i uważam, że mają rację, ale powinni blokować osoby lub instytucje, które doprowadziły do takiej sytuacji - Ministerstwo Rolnictwa w przypadku rolników lub na przykład GDDKiA w przypadku Porosłów.