Tajemnicze potrącenie przechodniów w Zamościu. Nie ma świadków, nie ma poszkodowanych

Czytaj dalej
Fot. Przemysław Wronecki/zdjęcie ilustracyjne
Marcin Koziestański

Tajemnicze potrącenie przechodniów w Zamościu. Nie ma świadków, nie ma poszkodowanych

Marcin Koziestański

Za kierownicą siedział 37-latek, były szef gangu przemytników. Sprawca został zatrzymany. Policja szuka poszkodowanych.

- To nie jest zwykła sprawa. Mężczyzna nie przez przypadek wjechał autem w ludzi na zamojskiej starówce - przyznają anonimowo śledczy.

Chodzi o zdarzenie, do którego doszło w nocy 9 lipca w Zamościu.

- Tuż przed godz. 1.00 operator monitoringu miejskiego zaobserwował, jak na Rynku Solnym samochód potrącił pieszych, a następnie uderzył w betonowe ławki i je uszkodził - relacjonuje Joanna Kopeć z KMP w Zamościu.

Na monitoringu widać, jak bmw wjeżdża w grupkę ośmiu osób. Dwie zostają uderzone przodem auta i przelatują przez maskę. Tuż po zdarzeniu kierowca pojazdu zawraca i szybko odjeżdża. Pospiesznie oddalają się także piesi, również ci poszkodowani.

- Policjanci znaleźli na miejscu zagraniczną tablicę rejestracyjną pojazdu i ustalili osoby podróżujące w bmw. Okazali się nimi trzej mieszkańcy Zamościa w wieku od 20 do 37 lat - dodaje Joanna Kopeć.

Śledztwo wszczęła już zamojska prokuratura.

- Pomimo próśb i apeli policji, nie zgłosił się żaden z poszkodowanych, ani też świadkowie zdarzenia - informuje Jerzy Ziarkiewicz, szef Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

- Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego. Poszkodowanych szukaliśmy nawet w szpitalach, ale nie zgłosił się nikt, czyje obrażenia pasowałyby do specyfiki tego zdarzenia - wyjaśnia szef prokuratury i apeluje, by ofiary nocnego zajścia na Rynku Solnym skontaktowały się ze śledczymi.

Kierowcą bmw okazał się 37-letni mieszkaniec Zamościa. - Został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące i usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Nie ujawniamy też treści jego wyjaśnień - dodaje Ziarkiewicz, zasłaniając się dobrem śledztwa.

Nam udało się ustalić, że 37-letni sprawca wypadku jest dobrze znany zamojskim śledczym. W 2013 roku razem ze swoim bratem bliźniakiem był oskarżony o przewodzenie gangowi, który zajmował się przemytem przez polsko-ukraińską granicę papierosów bez akcyzy. Obaj zostali skazani na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat.

Kryminalna przeszłość sprawcy lipcowego zdarzenia, jak i dziwne zachowanie ofiar, które mimo apeli nie zgłosiły się do śledczych, spowodowały, że w tej sprawie narodziło się wiele spekulacji i domysłów. W Zamościu mówi się, że w mieście mogło dojść do gangsterskich porachunków. - Nic mi na ten temat nie wiadomo. Badamy motywy tego zdarzenia i wszechstronnie wyjaśniamy jego okoliczności - ucina Ziarkiewicz.

Zatrzymanemu 37-latkowi grozi nawet dożywotnie więzienie. Nawet wtedy, gdy nie uda się ustalić personaliów pokrzywdzonych przez niego osób. - To przestępstwo o charakterze publiczno-skargowym, czyli postępowanie prowadzone jest przez prokuraturę z urzędu. W tego typu przestępstwach do prowadzenia sprawy nie jest wymagana zgoda samego pokrzywdzonego. Sprawca więc będzie mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności, nawet jeśli nie zostaną ustalone jego ofiary - tłumaczy Piotr Pietraszko, adwokat z Lublina.

Marcin Koziestański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.