Taksówką na lekcje, bo daleko, bo korki

Czytaj dalej
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Taksówką na lekcje, bo daleko, bo korki

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Rodzice coraz częściej zamawiają usługę wożenia dzieci codziennie do szkoły - przyznają taksówkarze.

- Czy ktoś może polecić korporację taksówkarską, żeby zawozić/odbierać dziecko ze szkoły? - zagaduje Anna na jednym z forów dla rodziców. Zalewa ją fala krytyki: „w głowie się poprzewracało”, „za dużo masz pieniędzy?”, „a autobusem to już nie łaska?”.

Anna tłumaczy: - Oboje z mężem pracujemy tak, że nie zawsze możemy zawieźć syna do szkoły albo z niej odebrać. Nie mamy w Lublinie dziadków, znajomi mogą pomóc okazjonalnie. Czasami świetlica nie wchodzi w grę, bo jest otwarta w określonych godzinach. Musiałabym wynajmować niańkę. Syn jest w trzeciej klasie, mieszkamy na Dożynkowej, szkoła jest na Czwartaków. Autobusem to za daleko, bałabym się go puścić. Ale zamknąć drzwi i zejść na dół do samochodu da radę.

Taksówkarze przyznają, że podobne potrzeby rodzice zgłaszają coraz częściej.

- Dotyczy to głównie uczniów szkół podstawowych. Umawiamy się z rodzicem na stałe zlecenie - przyjeżdżamy po dziecko codziennie o ustalonej porze. Przed szkołą kierowca obserwuje dziecko i czeka, aż wejdzie do budynku - tłumaczy Sławomir Barański, prezes Echo Taxi.

- To jest coraz bardziej popularne. Koszty uzgadniamy indywidualnie, rodzice mogą płacić np. za miesiąc z dołu - dodaje Paweł Maruszak z Radio Taxi Czwórki.

Dalej do szkoły

Zdaniem dyrektorów sytuacja może wynikać m.in. z obserwowanego od lat zjawiska, że rodzice coraz częściej wybierają szkoły oddalone od miejsca zamieszkania.

Najważniejszym kryterium wyboru przestała być odległość, jej miejsce zajęły poziom nauczania, infrastruktura, jaką dysponuje placówka, czasami też odległość od pracy rodzica.

- To nic dziwnego, że rodzice szukają dla dzieci najlepszych warunków rozwoju skoro mają takie możliwości - mówi Jerzy Piskor, dyrektor SP nr 21.

- Kiedyś rodzice też oczywiście zwracali uwagę na to, jak się uczy w danej szkole. Ale dziś łatwiejszy jest np. dostęp do informacji na temat realnych wyników osiąganych przez uczniów tej czy innej placówki - dodaje Mariusz Lisek, dyrektor SP 7.

Do tego dochodzą problemy komunikacyjne. Dyr. Piskor: - Przed naszą szkołą jest zatłoczona ulica, w centrum miasta rano są korki. Dla niektórych rodziców możliwość skorzystania z taksówki może więc oznaczać sporą oszczędność czasu.

Dzisiejsi rodzice najwyraźniej mają więcej obaw dotyczących bezpieczeństwa dzieci niż kilka dekad temu.

- Wracałam sama do domu już w pierwszej klasie. Ale to było 30 lat temu, wtedy większość dzieci chodziła do szkół obwodowych, po sąsiedzku. Zagrożeń może nie było mniej, ale teraz są bardziej nagłaśniane, więc może się wydawać, że jest bardziej niebezpiecznie - mówi Katarzyna Olejnik, dyrektor Szkoły Podstawowej Paderewski.

- Uczniowie mieszkający blisko szkoły samodzielnie chodzą na lekcje zwykle od trzeciej klasy. Jeśli mieszkają dalej i mają bezpośrednie połączenie autobusowe, to zaczynają sami dojeżdżać w drugim semestrze czwartej klasy, jeżeli muszą się przesiadać - w piątej - wylicza dyr. Lisek.

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.