To dopiero były oświadczyny podczas koncertu

Czytaj dalej
Fot. Remigiusz Kaszub
Natalia Dyjas-Szatkowska

To dopiero były oświadczyny podczas koncertu

Natalia Dyjas-Szatkowska

O oświadczynach na winobraniowej scenie rozmawiamy z Markiem Jakuszakiem, perkusistą zielonogórskiego zespołu „Aby do rana”

Dawno chyba nikt nie zaskoczył tak publiczności, jak perkusista zespołu, który po koncercie oświadczył się na scenie… To było oczywiście zaplanowane?
Pomysł zrodził się już jakiś czas temu, dużo rozmawiałem o tym z przyjaciółmi, z chłopakami z zespołu. O tym szalonym pomyśle wiedzieli tylko ci, którzy w nim pomagali…A tak naprawdę w dniu oświadczyn, stwierdziłem, że zrobię to po koncercie. I zaczęło się załatwianie. Bieganie za pierścionkiem. Panie w sklepie powiedziały, że zamówią specjalny model. A ja się zapytałem, czy może być on gotowy na 21.00, bo właśnie wtedy oświadczam się na scenie. Zaniemówiły z wrażenia... Załatwialiśmy też kwiaty. Gonił nas czas. Zrobiło się nerwowo. Pierwsza myśl była ta, żeby zrobić to jeszcze przed koncertem, ale wtedy stwierdziłem, że nie dam już potem rady nic zagrać. Ostatecznie zdecydowałem się więc na oświadczyny po koncercie.

Oj, to chyba ciężko było się skupić na graniu?
Pierwsze utwory zagrałem jeszcze spokojnie, ale im bliżej było do momentu oświadczyn, tym bardziej się denerwowałem. Było naprawdę ciężko. W końcu po koncercie oświetleniowcy pomogli, akustycy puścili odpowiednią piosenkę, a Bachus, tańcząc pośród publiczności, wyciągnął z tłumu moją dziewczynę. Chyba trochę się spodziewała, że to nastąpi. Wcześniej ze śmiechem mówiła też, że jak się oświadczę, to mnie zabije. Ale ja jestem człowiekiem upartym i śmieję się, że jak się uprę to, to tak zrobię.

A jak zareagowała publiczność?
Proszę mnie zabić, ale ja naprawdę nie pamiętam tego momentu oświadczyn. To były olbrzymie emocje. Z tych nerwów i tremy to naprawdę mało pamiętam! Chyba trzeba by było spytać tych, którzy byli obecni na koncercie. Ale publiczność zareagowała bardzo pozytywnie. Po przyjęciu oświadczyn wszyscy zaczęli klaskać, była straszna wrzawa, wszyscy krzyczeli, śpiewali „Sto lat”. A ja z tych nerwów nie wiedziałem, jak się nazywam… Jak zszedłem ze sceny, po całym tym wydarzeniu, to co chwilę podchodzili do nas znajomi, żeby pogratulować, uścisnąć rękę, poklepać po ramieniu. Te gratulacje trwały do samego rana. Chyba najbardziej to jednak zdziwili się moi rodzice, którzy byli obecni na tym winobraniowym koncercie. Jak mama zobaczyła, co się dzieje, to w ryk. Popłakała się ze wzruszenia. A tata? Tata powiedział, że fajnie zrobiłem.

Czy wpływ na tę ważną decyzję, miał winobraniowy czas?
Czy planowałem, że będzie to podczas Winobrania? To chyba nie było aż takie ważne. Nie jestem tradycjonalistą, absolutnie. Nie dla mnie są oświadczyny w restauracji, przy świecach. Chciałem zrobić coś innego. Dlatego postanowiłem, żeby zrobić to po koncercie. I chyba się udało. Z tego co się orientuję, to pierwsze takie wydarzenie na winobraniowej scenie. Śmieję się, że zostawiłem na niej coś od siebie, jakoś się na niej zapisałem.

Dziękuję za rozmowę.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.