Tomasz Sekielski: - Nie podnoszę ręki na Kościół. Ujawniam zwyrodnialców

Czytaj dalej
Fot. brak
Roman Laudański

Tomasz Sekielski: - Nie podnoszę ręki na Kościół. Ujawniam zwyrodnialców

Roman Laudański

Rozmowa z Tomaszem Sekielskim, dziennikarzem, twórcą filmu „Tylko nie mów nikomu” .

- „Kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę” - twierdzi Jarosław Kaczyński. Tym filmem podnosisz rękę na Kościół?
Jeśli podnoszę ją na kogokolwiek, to na przestępców, którzy nigdy nie powinni być księżmi. Ujawnianie patologii wśród duchownych może wpłynąć korzystnie - pod warunkiem właściwych działań strony kościelnej - na tę instytucję.

Skoro najważniejszy polityk w kraju składa takie deklaracje, to duchowni mogą czuć, że stoją ponad prawem?
Rozumiem, że dla Jarosława Kaczyńskiego podniesieniem ręki jest krytyką Kościoła, przecież na razie nikt w Polsce nie odbiera olbrzymich przywilejów Kościołowi. Poruszając temat pedofilii w Kościele chcę skłonić tę instytucję do rozliczenia się z przestępstw seksualnych, których dopuścili się duchowni. Wypowiedź prezesa PiS pokazuje silny sojusz tronu i ołtarza. Część polskich hierarchów gra na PiS, bo to im się po prostu opłaca. Korzyści są zresztą obopólne. PiS umacnia - z błogosławieństwem Kościoła swój twardy elektorat, a Kościół - dzięki rządom PiS ma większe wpływy, władzę...

... i większe pieniądze.
Wpływy hierarchów widoczne były przed trzeciomajowym wystąpieniem Donalda Tuska, kiedy Leszek Jażdżewski ostro skrytykował Kościół. Można się z tym zgadzać lub nie, ale paniczna reakcja polityków PO, na wyścigi odcinających się od tego wystąpienia pokazuje, jak olbrzymie wpływy ma Kościół. A przy okazji, tak, liczę się z tym, że mój film zostanie potraktowany jako atak na Kościół.

Dożyliśmy czasów, kiedy plakat z Matką Boską w tęczowej aureoli skłania policję do wizyty o świcie.
W filmie nie wypowiadam się na temat religii, nie obrażam uczuć religijnych, dlatego nie spodziewam się wizyty smutnych panów o szóstej rano. Natomiast nie zdziwi mnie czysto polityczny atak na mój film. Liczyłem się z tym od początku.

A co było początkiem? Temat pedofilii dojrzewał?
W 2013 roku po raz pierwszy poznałem ofiary księży pedofilów. Od tamtej pory chciałem zrobić ten film. Obowiązki zawodowe powodowały, że wciąż musiałem odkładać ten pomysł. Teraz jestem „na swoim”. Sam wybieram tematy i priorytety. Skoro jestem poza dużymi redakcjami i nie wiążą mnie inne kontrakty, miałem czas na ten film. Zacząłem interesować się pedofilią w polskim Kościele, kiedy był to temat tabu. Dziś publikacji jest wiele. I bardzo dobrze. Niektórzy sugerują, że zainspirował mnie film „Kler”, ale zacząłem kręcić swój film na długo przed premierą „Kleru”.

Na podstawie doświadczeń bohaterów filmu powiedz, proszę, czy i jak polscy hierarchowie reagowali lub reagują na przypadki pedofilii wśród duchownych.
Nie widzę zmiany. Znany jest przykład z Bydgoszczy księdza pedofila Pawła Kani. Za sprawą biskupów z Wrocławia i Bydgoszczy trafił on do diecezji bydgoskiej, choć obaj hierarchowie wiedzieli, że są podejrzenia o pedofilię wobec tego księdza. Mimo tego trafił on do Bydgoszczy i krzywdził kolejne dzieci. Ksiądz został skazany, siedzi w więzieniu, ale nie ma żadnej odpowiedzialności hierarchów, którzy wiedząc o tym, kim jest ten ksiądz i jakie zagrożenie może stanowić dla młodych ludzi, nie tylko przenosili go z parafii do parafii i z diecezji do diecezji, ale pozwolili mu uczyć religii w szkole i sprawować funkcję opiekuna ministrantów! To jest gigantyczny skandal! Dopóki Kościół nie wyciągnie konsekwencji wobec osób za to odpowiedzialnych, trudno mówić o poważnym rozliczaniu się z pedofilii w polskim Kościele. Co z tego, że Kościół zrobił ankietę, co z tego, że wskazał kilku księży pedofilów, jeśli hierarchowie nie zdecydowali się na rozliczenia we własnych szeregach. Muszą zostać przejrzane kościelne archiwa, a winni ukrywania księży pedofilów - muszą ponieść konsekwencje. Uważam, że na razie biskupi wykonują ruchy pozorowane. Kiedy słyszę: bo my już mamy wytyczne, to pytam, dlaczego nie było ich w 2001 roku?! Wtedy już był list Jana Pawła II do wszystkich episkopatów, żeby na poważnie zająć się sprawami pedofilii i raportować do Watykanu o każdym przypadku. Przez kilkanaście lat polski episkopat nic nie robił. Słowa: już mamy wytyczne, traktuję jak ponury żart.

Jak twoich bohaterów traktowali przedstawiciele Kościoła?
Molestowana w dzieciństwie Ania postanowiła zgłosić sprawę do kurii. Poszła na spotkanie z osobą towarzyszącą, która... została wyproszona! Dwa dni później czytam wywiad z ojcem Adamem Żakiem, koordynatorem episkopatu ds. dzieci i młodzieży, zapewniającym, że Kościół dba o komfort ofiar! Jeśli tylko sobie życzą, to mogą przychodzić na spotkania z osobą towarzyszącą. Szlag mnie trafia, kiedy słyszę piękne słowa hierarchów, które mają się nijak do ponurej rzeczywistości osamotnienia ofiar!
Zauważ, że biskupi już przestali zaprzeczać, że u nas nie ma tego problemu. Już nie twierdzą, że to spisek wymierzony w Kościół. Tylko że strona kościelna wciąż robi za mało. Przed premierą filmu wróciła sprawa funduszu odszkodowawczego dla ofiar. Pojawił się przeciek, że biskupi na ten temat rozmawiają. A ja mam wrażenie, że to próba stworzenia atmosfery przed filmem: proszę bardzo, my tyle robimy, a tu taki niesprawiedliwy film. Nawet myślimy o funduszu odszkodowawczym. Tylko kiedy on powstanie? Kiedy ofiary otrzymają odszkodowania? Nie symboliczne dwa tysiące złotych, tylko konkretne sumy za krzywdy, które je spotkały, za zniszczone życie. Ciągle odnoszę wrażenie, że Kościół mógłby zrobić o wiele więcej, ale nie chce, bo stanowiłoby to problem dla hierarchów, którzy tuszowali lub zamykali oczy i udawali, że nie widzą krzywdy dzieci. Pewnie w kościelnych archiwach znajdą się rzeczy, które sprawią problem ważnym ludziom polskiego Kościoła. Dlatego biskupi zdobyli się tylko na dobrowolną ankietę o pedofilii wśród polskich duchownych. Dobrowolna ankieta!? Na Boga! O czym my mówimy! Dlaczego mamy wierzyć, że biskupi przekazali nam całą prawdę na ten temat, skoro mamy przykłady, że między sobą przesyłali księdza z konkretnymi podejrzeniami! Dlaczego mamy wierzyć biskupom, że to pełny raport? Na świecie raporty dotyczące seksualnych przestępstw duchownych mają po kilka tysięcy stron. Dokładnie opisują liczbę ofiar. A w Polsce w ankiecie mamy ofiary, które zgłosiły się dobrowolnie. A co z pozostałymi, które boją się mówić o swojej krzywdzie? Z pracy przy filmie jasno wynikało, że nigdy ksiądz pedofil nie zadowalał się tylko jedną ofiarą, którą - przypadkiem - po pijanemu skrzywdził, choć na trzeźwo nigdy w życiu by tego nie zrobił. Nie dość, że dziecko krzywdził wielokrotnie, to są jeszcze inne molestowane i gwałcone dzieci. Opinia publiczna powinna domagać się, żeby Kościół zgodził się na powstanie niezależnej komisji, która będzie miała wgląd we wszystkie dokumenty, porozmawia z ofiarami, przesłucha świadków i ujawni prawdziwy obraz pedofilii. Taka komisja musi też wskazać, kto tuszował afery.

Prosiłeś biskupów, np. z Bydgoszczy i Wrocławia o kontakt? Skorzystali z okazji, by opowiedzieć przed kamerą o swoich decyzjach?
Odmawiali lub nie udzielali odpowiedzi. Żaden z hierarchów nie wystąpił przed kamerą. Można odnieść wrażenie, że wśród hierarchów działa wzajemna korporacyjność. Dobra opinia o biskupach, o Kościele, jest dla nich ważniejsza niż krzywda ofiar. Mówi się, że nieformalny związek zawodowy biskupów jest najsilniejszy na świecie. Oni mają olbrzymią władzę i całkiem sporą niezależność. Dbają o zachowanie wpływów. Na pierwszym miejscu stawiają własny interes. Nie twierdzę, że wszyscy, ale są przykłady biskupów, którzy sami powinni zrezygnować, przeprosić, a tego wciąż nie robią. Jeśli pytasz, czy dla części z nich własny interes jest ważniejszy od interesu ofiar, to właśnie tak uważam. Przecież oni nie zdobyli się na żadne spotkanie z ofiarami. To byłoby absolutnie symboliczne. Nic by nie kosztowało. Byłoby przejawem dobrej woli. Osobiste przeproszenie ofiar. Nie przez sekretarza, rzecznika. Nie mailowo, tylko podczas spotkania twarzą w twarz. Takie spotkanie byłoby szansą pomocy ofiarom. Dla wielu ofiar byłoby to załatwienie sprawy. Naprawdę! Poczuliby się dowartościowani. Wreszcie nikt nie robiłby z nich wariatów. Wreszcie nikt by ich nie obarczał winą. A tego nie ma. Może zdarzają się jednostkowe przypadki, ale polski biskup to wypisz wymaluj postać godna księcia Kościoła. Zaszczyt pocałowania w pierścień nie jest dla każdego śmiertelnika, a od załatwiania różnych spraw mają umyślnych. Feudalna mentalność. Brak pomocy ofiarom, unikanie zeznań w procesach świadczy o tym, że wciąż nie traktują poważnie sprawy pedofilii wśród duchownych.
W przypadku księdza Kani Kościół wysłał umyślnego - mecenasa, który zaproponował ofierze 40 tys. zł „stypendium” pod warunkiem zrzeczenia się wszelkich roszczeń wobec archidiecezji wrocławskiej i diecezji bydgoskiej. Takie same mechanizmy unikania skandalu - zamykania ust ofiarom - można było zaobserwować w głośnym filmie „Spotlight”. By uniknąć płacenia gigantycznych odszkodowań (kilka amerykańskich diecezji zbankrutowało) wysyłali mecenasów z walizką pieniędzy i gotową ugodą.
Znam takie przypadki, ale ostatecznie w filmie się nie znalazły. Osoby, które przyjęły pieniądze, nie chcą o tym mówić. Do tej pory strategia Kościoła opierała się na symbolicznym, śmiesznym odszkodowaniu dla ofiar, by podpisywały dokumenty i zrzekały się praw do odszkodowania.

Jak wyglądały spotkania z ofiarami?
To nie są łatwe rozmowy dla ofiar, ale i dla mnie. Gigantyczne emocje. Słuchałem o ludzkim cierpieniu. Po nagraniach mówili mi, że poczuli się lepiej, zrzucili ciężar traumatycznych przeżyć. Jestem szalenie wdzięczny, że ofiary zdecydowały się mówić. Mam nadzieję, że nie spotkają ich za to żadne przykrości.

Jak żyją z taką traumą?
Każda z ofiar ma swoje życiowe problemy. Zmagają się z uzależnieniami, stanami lękowymi, problemami psychicznymi. Często mają problem z emocjami. Ich związki rozsypują się, bo ciągle w głowach ciąży im krzywda z dzieciństwa. Zmagają się z gigantyczną traumą. Wyobraźmy sobie gwałcone dziecko, często wielokrotnie gwałcone przez księdza. Ono dorasta, dojrzewa. Stara się zapomnieć, wyprzeć z pamięci te straszne chwile. Jeśli nie przepracowało traumy - koszmar powraca. Przecież ksiądz dla tych dzieci był niemal Jezusem. W filmie pojawia się ksiądz, który na parafii był następcą duchownego pedofila wykorzystującego 7, 8-letnie dziewczynki. I ten ksiądz następca zaczął lamentować, co to będzie, bo dzieci w szkole bardzo lubią księdza, traktują go jak Jezusa i tak powinno być. No i co teraz będzie, kiedy okazało się, że jego poprzednik to pedofil. Przecież księża powinni wiedzieć, że wykorzystując seksualnie dzieci wyrządzają im gigantyczną krzywdę, którą naprawdę trudno sobie wyobrazić. Ofiary próbują żyć normalnie, ale różnie im się to udaje. Zdarza się, że przez lata to wszystko wypierają, a jedno wydarzenie powoduje, że uderza w nich to, kiedy są już dorośli. I wszystko wraca. I przewraca się całe życie. Partnerzy, partnerki nie są w stanie też zrozumieć, że dziecko wykorzystywane było przez księdza wiele razy, nie rozumieją uzależnienia od oprawców. To tzw. syndrom sztokholmski. Powstają grupy wsparcia, głośno mówi się o potrzebie przepracowania traumy. Wielka praca przed nimi. Pewnie do końca życia będą przerabiać te traumatyczne zdarzenia.

A ty? Wysłuchiwałeś straszliwych historii, a to działa na każdego. Odchorujesz ten film?
Myślałem, że po sobotniej premierze po prostu zniknę. Niech sobie ludzie dyskutują, a mnie nie będzie. Ale to pewnie się nie uda. Wciąż zgłaszają się do mnie ofiary księży pedofilów. Jakoś staram się im pomagać, kierować tam, gdzie mogą otrzymać pomoc. Rozmowy z ofiarami siedzą mi w głowie. Najgorszy moment mam już za sobą. Odchorowałem. W pewnej chwili po prostu wyłączyłem się na dwa tygodnie. Już nie mogłem tego słuchać i oglądać. Oglądałem seriale. Jak będzie po premierze - zobaczymy. Film widziałem już wiele razy. Kiedy oglądałem ostateczną wersję, po wszystkich poprawkach, film znowu mnie zabolał. Choć znam go na pamięć. Wiem, co kto kiedy powie, jak jest zmontowany. To jest film, który ciągle boli. Ci, co go obejrzą, pewnie będą mieli podobne odczucie. On daje mocno do myślenia. Mam nadzieję, że nikt nie przejdzie obok niego obojętnie. Widzowie poczują to samo, co ja rozmawiając z ofiarami. Poczują ich dramat i emocje. Liczę, że okażą empatię i zrozumienie.

- „Czy ktoś ma wątpliwości, co zrobiłby Chrystus, gdyby doniesiono mu, że któryś z jego uczniów gwałcił jakieś dziecko. (...) Po co komuś Kościół, który nie ma odwagi stanąć po stronie najsłabszych? Kto mu uwierzy?” - pytał Szymon Hołownia.
Słuszne słowa. Tylko zauważ, że pomimo faktów i dowodów nadal część osób nie wierzy, że księża popełniają przestępstwa. Pozycja Kościoła i księży w dzisiejszej Polsce jest olbrzymia. Wciąż w wielu lokalnych środowiskach bardziej wierzy się duchownym niż ofiarom. Często nie dopuszcza się myśli, że ksiądz mógłby wyrządzić dziecku krzywdę. Moim zdaniem to obciąża hierarchów. Przez lata wmawiali ludziom, że to siły wrogie Kościołowi rozpuszczają takie plotki, że to przeciwnicy wiary i Kościoła o tym mówią. Zbieramy tego pokłosie. Wciąż wiele zaślepionych propagandą osób nie chce dostrzec prawdy, że wśród duchownych zdarzają się zwyrodnialcy krzywdzący dzieci.

Roman Laudański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.