Wypadek w Bychawie. Prokuratorzy sprawdzą, czy policjanci coś pili

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Marcin Koziestański

Wypadek w Bychawie. Prokuratorzy sprawdzą, czy policjanci coś pili

Marcin Koziestański

Śledczy badają monitoring z baru, gdzie bawili się mundurowi.

Prokuratura w Puławach przejęła śledztwo w sprawie wypadku policjantów z Bychawy. Wcześniej prowadzili je śledczy ze Świdnika, jednak żeby uniknąć podejrzeń o stronniczość, przekazali sprawę do Puław.

- Policjanci nie usłyszeli jeszcze zarzutów. Ustaliliśmy, że chwilę przed wypadkiem przebywali w jednym z barów. Zabezpieczyliśmy monitoring z lokalu. Będziemy go analizować - mówi Grzegorz Kwit, szef puławskiej prokuratury.

Chodzi o zdarzenie z 11 marca br. Wtedy to pędzący prywatną toyotą dwaj mundurowi z Bychawy, z nieznanych przyczyn mieli zjechać na przeciwległy pas i czołowo uderzyć w jadące z naprzeciwka audi.

Potem mieli porzucić samochód i uciec. W wypadku obrażeń kręgosłupa doznał kierowca audi. 19-latek nadal przechodzi rehabilitację.

Nie wiadomo, czy w chwili zdarzenia policjanci byli trzeźwi. - Jeden z nich został zatrzymany dopiero następnego dnia, drugi - po dwóch dniach od wypadku. Nie dało się więc przeprowadzić badań - informuje Grzegorz Kwit.

Jak nieoficjalnie udało się nam dowiedzieć, w ustaleniu tego, czy i ile mundurowi wypili w dniu wypadku, mogą być pomocne niekonwencjonalne badania „rachunku retrospektywnego”.

Polegają one na tym, że biegły, na podstawie danych o wadze, wzroście czy posiłkach spożywanych podczas picia alkoholu, określa ile promili miał kierowca w trakcie kolizji.

W takich badaniach kluczowe są zeznania uczestników zdarzenia. Ale pomocne będzie też nagranie z monitoringu, zakładając, że widać na nim pijących mężczyzn.

- W przypadku, gdy sprawca wypadku samochodowego oddali się z miejsca zdarzenia i tak odpowiada jak nietrzeźwy kierowca. Ale jeśli jest możliwość sprawdzenia, czy faktycznie ktoś był pijany, trzeba to zrobić. Może to być kolejna okoliczność obciążająca sprawcę - wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Ucieczka z miejsca wypadku jest godna potępienia, a mundurowi powinni świecić przykładem

Z Aleksandrą Kieres, prezes Fundacji „Nadzieja” Osób Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych, rozmawia Marcin Koziestański

Prokuratura w Puławach zajmuje się dwoma funkcjonariuszami z Bychawy, którzy według wstępnych ustaleń mieli spowodować wypadek, zjeżdżając na przeciwległy pas ruchu, a potem uciekli z miejsca zdarzenia. Jak Pani ocenia tę sytuację?

Ewidentnie kierujący, który zmienia pas ruchu, jest zobowiązany do przestrzegania szczególnej ostrożności. Jeśli oddalili się z miejsca wypadku, to dziwię się, że prokuratura musi zbierać dodatkowe dowody w tej sprawie.

Gdyby ci mężczyźni nie mieli nic na sumieniu, nie uciekliby z miejsca zdarzenia. Trzeba też zaznaczyć, że postawa tych osób zasługuje na szczególne potępienie. Mundurowi powinni świecić przykładem. Przecież wypadek każdemu może się przydarzyć, ale jeśli ktoś ucieka, to powinien ponieść bardzo surowe konsekwencje.

Czy słyszała Pani o podobnych przypadkach, gdy sprawcami wypadku byli mundurowi?

Niedawno głośna była sprawa, gdy policyjny radiowóz chciał skręcić w polną drogę w lewo. W tym czasie wyprzedzał go inny samochód. Doszło do stłuczki.

Skazani w tej sprawie zostali policjanci, gdyż znaleźli się na przeciwległym pasie w momencie, gdy ktoś ich już wyprzedzał. Wina była oczywista.

Poszkodowany w wypadku w Bychawie wciąż przechodzi rehabilitację. Czy może domagać się odszkodowania?

Są różne możliwości wnoszenia o odszkodowanie. Trzeba dopasować je do danej sprawy. Jednak najprościej zrobić to, gdy sąd w procesie karnym zdecyduje o winie sprawcy. To otwiera drogę do postępowania cywilnego i domagania się zapłaty za doznane obrażenia.

Kto najczęściej pada ofiarą wypadku drogowego i jakie są najczęstsze przyczyny takich zdarzeń?

Każdy z nas może stać się ofiarą wypadku na drodze. Szczególnie zagrożeni są jednak piesi i rowerzyści. Gdy robi się cieplej, zwiększa się liczba zdarzeń z ich udziałem. Jeśli chodzi o przyczyny wypadków, wciąż na czele są brawura i alkohol.

Marcin Koziestański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.