Wypadki na polowaniach nie są u nas rzadkością

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Marcin Koziestański

Wypadki na polowaniach nie są u nas rzadkością

Marcin Koziestański

Myśliwy czasem trafi w innego myśliwego, a nawet osoby postronne. O takich przypadkach słychać, niestety, coraz częściej

W Polsce zarejestrowanych jest prawie 120 tys. myśliwych. - Jeśli nowe prawo łowieckie wejdzie w życie, może dojść do takiej sytuacji, że po kraju będzie chodziło ponad 100 tys. osób, które legalnie będą posiadały krótką broń, taką jak np. rewolwery. A niewiadomo, ilu z myśliwych ma np. przeciwwskazania medyczne. To będzie powodowało duże zagrożenie w społeczeństwie i jeszcze większą liczbę, niż do tej pory wypadków z udziałem myśliwych. A tych jest naprawdę sporo - przekonuje Rafał Gaweł, założyciel głośnego ruchu Ludzie Przeciw Myśliwym.

„Myśliwy zastrzelił syna na polowaniu”, „Myśliwy zastrzelił psa. Labrador był z właścicielką na spacerze”, „Myśliwy zastrzelił żonę, bo myślał, że to dzik”, „Myśliwy pomylił 18-latkę z dzikiem. Postrzelił ją w brzuch”, „Strzelał do sarny, trafił w dom 3 kilometry dalej. Kula przebiła ścianę” - to tylko kilka przykładowych z wielu tytułów z gazet z całej Polski, także z Lubelszczyzny, które opisują przypadki nieszczęśliwych zdarzeń na polowaniach.

Kula w ścianie domu

Prokuratura Rejonowa w Łukowie kilka dni temu umorzyła śledztwo w sprawie myśliwego, który polując na zwierzynę, tak niefortunnie wystrzelił swoją kulę, że ta odbiła się rykoszetem i przeleciała z wielką prędkością trzy kilometry, po czym przebiła ścianę w stojącym niedaleko lasu domu. Wszystko wydarzyło się kilka miesięcy temu. 13 czerwca 2016 r. ok. godz. 21 mieszkanka miejscowości Biardy w powiecie łukowskim poszła na chwilę do sąsiadów. Kiedy wróciła do siebie, zobaczyła coś niepokojącego. Na podłodze w korytarzu pokruszony był tynk, a na dywanie leżał pocisk. Kula przebiła styropian, którym obłożony jest dom, ścianę z bali, ściankę wewnętrzną w domu z gips-kartonu, uderzyła w dywan, uszkodziła go i płytkę z terakoty pod spodem.

Policjanci myśleli początkowo, że kobieta i jej rodzina ma w okolicy wrogów, być może zalega ze spłatą długów. Domownicy jednak zaprzeczali, by coś takiego wchodziło w ogóle w grę. Policja ustaliła w końcu, że strzał był przypadkowy, a oddał go będący 3 kilometry dalej myśliwy. Kobieta przez kilka dni nie mogła dojść do siebie, gdyż bała się o swoje życie. Okazało się, że na trasie „przelotu” kuli zazwyczaj prasuje. Gdyby nie wyszła chwilę wcześniej do sąsiadów, pocisk mógłby ją trafić.

Łukowscy śledczy postanowili śledztwo umorzyć. Uznali, że polowanie było zorganizowane legalnie, jego uczestnicy mieli pozwolenia na broń, a w całym zdarzeniu de facto nikt nawet nie ucierpiał.

W naszym regionie na początku roku doszło też do innego zdarzenia. W styczniu na policję w Tarnogrodzie pod Biłgorajem zgłosiła się zdenerwowana kobieta. Relacjonowała, że jej labrador został zastrzelony podczas spaceru. Sprawca strzelił z samochodu i odjechał.

Funkcjonariusze szybko ustalili, że do psa strzelił 64-latek z Tarnogrodu. Został zatrzymany. Mężczyzna jest myśliwym. Tłumaczył, że pomylił psa z dzikim zwierzęciem. 64-latek był trzeźwy. Funkcjonariusze zabezpieczyli u niego broń długą myśliwską.

Podobne historie można mnożyć w nieskończoność. Ostatnim bardzo głośnym w całym kraju był przypadek śmiertelnego postrzelenia rowerzysty.

W październikowy wieczór wielkopolska policja została wezwana do leżącego w rowie w miejscowości Mirkowice mężczyzny. Jak się okazało, 57-latek miał ranę postrzałową głowy.

Policjanci ustalili, że w tym dniu w okolicy odbywało się polowanie. Na podstawie księgi polowań wskazano myśliwego, który brał w nim udział. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę i zabezpieczyli jego broń.

Wypadki trafiają też czasem na wokandy. Przed Sądem Okręgowym w Radzyniu Podlaskim trwa właśnie proces, w którym myśliwy Wojciech Ł. oskarżony jest o śmiertelne postrzelenie kolegi podczas polowania. Do tragedii doszło w miejscowości Wyryki pod Włodawą w 2012 r. Początkowo sąd uniewinnił myśliwego. Z wyrokiem nie zgodziła się jednak prokuratura, która wniosła apelację. Sąd Okręgowy w Lublinie postanowił, że sprawa powinna wrócić na wokandę.

Na rozprawie, która odbyła się kilkanaście dni temu zeznawał myśliwy, który był świadkiem zdarzenia. Niestety, zjawił się na sali pijany.

Jak to jest z piciem w czasie polowań

Stowarzyszenie Ludzie Przeciw Myśliwym mobilizuje 120 tys. osób, które głośno sprzeciwiają się działalności myśliwych. - Toczymy walkę prawną ze sprawcami wypadków. Chcemy, by zostali sprawiedliwie osądzeni i skazani za to, co robią w czasie polowań. Sami monitorujemy i kontrolujemy dużą część polowań. Często w trakcie nich odkrywamy wiele nieprawidłowości. Chociażby jednym z nich jest spożywanie przez myśliwych alkoholu w trakcie polowań. Wiele razy znajdowaliśmy na ambonach myśliwskich puste butelki - mówi Rafał Gaweł.

Andrzej Łacic, przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie, twierdzi jednak, że picie alkoholu podczas polowań jest surowo zabronione. - Chociaż czasem są takie przypadki, to tak naprawdę to marginalna sprawa. Przyjęło się mówienie, że myśliwi polują tylko po to, aby się napić. Ale to mit - przekonuje przewodniczący zarządu.

Według założyciela ruchu Ludzie Przeciwko Myśliwym, polowania są bardzo niebezpieczne, a szczególnie wtedy, gdy biorą w nich udział osoby nieodpowiednio wyszkolone.

- Myśliwym może zostać teraz praktycznie każdy. A zostać myśliwym to najprostsza droga do posiadania broni palnej. Proszę sobie wyobrazić, że policjant czy żołnierz, który na co dzień obchodzi się z bronią nie jest badany raz na jakiś czas. Absurd prawda? A myśliwy wystarczy, że zostanie raz przebadany, gdy stara się o przyjęcie właśnie do grona myśliwych. A potem nie musi już nigdy przechodzić badań okresowych. To powoduje, że nikt nie wie, w jakim stanie zdrowia pozostają tysiące osób, które mają dostęp do broni. Chociażby staruszkowie, 80-letni, chorzy, z zanikami pamięci. Według prawa legalnie posiadają broń mysliwską. Nieszczęście gotowe - tłumaczy Gaweł.

Każda broń, także myśliwska, posiadana jest w oparciu o pozwolenie na broń i jest zarejestrowana w policyjnym systemie „Broń”. Każdy, kto kupił w oparciu o pozwolenie na broń egzemplarz broni, musi w terminie pięciu dni zarejestrować broń w Wydziale Postępowań Administracyjnych Komendy Wojewódzkiej Policji, właściwej ze względu na miejsce zamieszkania. Jednak policjanci nie odnotowują statystyk, ile wypadków powodują myśliwi. - Nie prowadzimy takiej ewidencji - mówi Andrzej Fijołek z KWP w Lublinie.

Wypadki: plaga czy margines?

- Liczba wypadków, postrzeleń, zranień, a nawet śmierci przypadkowych osób podczas polowań myśliwych, w ostatnim czasie jest naprawdę zatrważająca. W ostatnich latach z broni myśliwskiej zginęło lub ciężkich obrażeń doznało ok. 50 osób. To bardzo niepokojące - mówi Rafał Gaweł, założyciel ruchu Ludzie Przeciw Myśliwym.

Andrzej Turczyn, absolwent prawa na UMCS i członek zarządu Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni, jest innego zdania: - W istocie zjawisko wypadków na polowaniach jest marginalne i nieistotne statystycznie, nie dostrzegam więc problemów związanych z regulacją dostępu do broni palnej - przekonuje - Przy ponad tylu tysiącach myśliwych pojawienie się nieszczęśliwych wypadków w liczbie kilku rocznie nie jest istotnym problemem w zjawisku społecznym, jakim jest łowiectwo - mówi Turczyn.

Andrzej Łacic tłumaczy, że zdecydowana większość wypadków z bronią na polowaniach spowodowana jest nieszczęśliwymi rykoszetami, czyli przypadkowymi odbiciami się pocisku od innego przedmiotu. - Chociażby ta głośna sprawa śmierci rowerzysty: kula przeleciała przez tuszę sarny, odbiła się od jej kości i w niekontrolowany sposób przeleciała znaczną odległość i trafiła przypadkowo w człowieka. Nigdy nie da się przewidzieć, jak może lecieć odbity pocisk. Przecież specjalnie żaden myśliwy nie strzela do innych ludzi - tłumaczy Łacic. - Wypadki z użyciem broni na polowaniach w przeliczeniu na liczbę myśliwych nie stanowią w naszym kraju nawet jednego procenta - precyzuje przewodniczący lubelskich łowczych.

Z tymi stwierdzeniami nie zgadza się Rafał Gaweł. Według niego, forsowane obecnie w Sejmie przepisy, zmieniajace prawo łowieckie tą sytuację tylko pogorszą. - Projekt ustawy definiuje, co jest „bronią myśliwską” i zalicza do niej rewolwery. Obecnie myśliwi nie mogą w ramach łowieckiego pozwolenia na broń posiadać broni krótkiej. Członkowie PZŁ nie muszą, tak, jak inni chętni do posiadania broni, udowadniać, że jest potrzebna do ochrony osobistej. Rządzący chcą, by każdy myśliwy miał dostęp do broni krótkiej, z którą mógłby legalnie wychodzić nawet na ulicę - ostrzega Gaweł.

Na razie prace nad tym prawem są w zawieszeniu. Co będzie dalej - trudno ze stuprocentową pewnością ocenić. - Wszystko dlatego, że nad prawem dla myśliwych pracują posłowie, którzy w zdecydowanej większości sami są myśliwymi - kwituje Gaweł.

A co gdyby, teoretycznie, myśliwi uzyskali dostęp do takiej broni? Zdaniem Andrzej Łacica, nie zmieniłoby się wiele. - Myśliwy broni może używać jedynie podczas polowań. Gdy wyjdzie z nią bez futerału chociażby na ulicę i ktoś go zauważy, takiej osobie grożą sankcje prawne. Może utracić prawo do posiadania broni, a przez to nie będzie mógł brać udziału w polowaniach - podkreśla Andrzej Łacic.

Myśliwych za dużo oraz za mało

Stowarzyszenie LPM chciałoby zlikwidować większość z kół łowieckich. - W Polsce mamy zdecydowanie za dużo myśliwych. Potrzebujemy zaledwie kilku myśliwych na województwo, którzy wiedzieliby, co i kiedy trzeba odłowić, a nie zabijaliby zwierząt dla zabawy i przez to często zagrażali postronnym osobom - proponuje Gaweł.

Innego zdania jest natomiast Andrzej Turczyn. Według niego, w Polsce jest bardzo mało myśliwych, w porównaniu do np. Francji, gdzie jest ponad 1,3 milion myśliwych. W tej kwestii diametralnie różni się od Rafała Gawła. - W czterokrotnie mniejszych Czechach jest 110 tys. myśliwych, czyli prawie tyle samo co w Polsce. Nie widzę powodu, aby dążyć do zmniejszenia tej liczby - przekonuje członek ROMB-u.

Andrzej Turczyn tłumaczy także, że każdy myśliwy zanim dostanie pozwolenie na broń, przechodzi procedurę administracyjną, związaną także z badaniami lekarskimi, psychiatrycznymi, psychologicznymi, sprawdzeniem niekaralności, opinii w miejscu zamieszkania. - Ktokolwiek ma np. problemy z alkoholem czy narkotykami, przemocą domową nie otrzyma pozwolenia na broń. Każdy posiadacz broni w Polsce, także myśliwy, jest osobą o podwyższonej odpowiedzialności nie tylko za siebie - zapewnia Turczyn.

A co ze zwierzętami?

Dla przeciwników polowań ważny jest też aspekt humanitarny. Podkreślają, że dla zwierzęcia śmierć w czasie polowania często nie jest szybka i bezbolesna.

- Polowania to często zabawa, połączona z piciem alkoholu. Na wszystkim cierpi przyroda, zwierzęta. Najwięcej w Polsce odławianych jest dzików, saren, mniej jeleni, zdarzają się też polowania na ptaki. Mitem jest, że wszystkie zwierzęta zabijane są jednym strzałem. Ranne zwierzę często ucieka przez wiele kilometrów, a myśliwi specjalnie w celach pościgowych szkolą do tego swoje psy - opowiada Alicja Barcikowska z fundacji Sanctus Nemus, która swoją siedzibę ma w Izbicy w powiecie krasnostawskim.

Marcin Koziestański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.