Zawrotki na szwedzkiej trawie [MINĄŁ TYDZIEŃ]

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Ryszard Warta

Zawrotki na szwedzkiej trawie [MINĄŁ TYDZIEŃ]

Ryszard Warta

Nie wiem, czy to prawda, czy może tylko legenda ludowa, że ponoć w takiej Szwecji, gdy buduje się osiedle i trzeba wytyczyć chodniki, to najpierw cały teren obsiewa się trawą, a kiedy już ludzie w naturalny sposób wydepczą ścieżki do budynków, sklepów, na przystanki i gdzie tam jeszcze potrzeba, to dopiero wtedy kładzie się po ich śladach chodniki. Zasada jest prosta: najpierw sprawdzamy, co ludziom odpowiada, a potem dopasowujemy do tego infrastrukturę.

Tak mi się ta historyjka skojarzyła a propos rozpoczętej właśnie budowy tzw. zawrotek na Szosie Chełmińskiej. Ułatwią i skrócą one wyjazd z Bartkiewiczówny w stronę miasta, a ze św. Józefa w stronę Wrzosów. Roboty trwać będą do końca listopada. Cała ta operacja kosztować ma 375 tysięcy złotych, przy czym część pieniędzy dorzucili właściciele pobliskiego Lidla, i to - jak się dowiedzieliśmy w MZD - dorzucili całkiem sporo. Starczyło na przygotowanie dokumentacji i jeszcze na dofinansowanie robót.

Warta prawie 20 milionów przebudowa Szosy Chełmińskiej, między średnicówką a Polną, wprawdzie z poślizgiem, ale szczęśliwie dobiegła końca i prawie równo rok temu, w październiku 2018, miasto z dumą fetowało jej finał. Teraz, po roku, ekipy wracają, by dorobić lewoskręty.

I można by pomyśleć, że ten rok poszedł na odkrycie, jakim utrudnieniem jest to, że jadąc św. Józefa na Wrzosy, trzeba kilkaset metrów cofać się i przebijać przez skrzyżowanie z Długą. I że tych kilka tysięcy ludzi mieszkających na osiedlach po wschodniej stronie Szosy Chełmińskiej nie jest zbyt szczęśliwych, gdy chcąc przejechać Bartkiewiczówny i Chełmińską w stronę starówki, muszą najpierw pokonać spory kawałek w dokładnie odwrotnym kierunku. Byłby to zatem taki szwedzki test trawy po polsku, czyli najpierw realizujemy projekt trasy, a dopiero potem sprawdzamy, co w nim jest sknocone i co trzeba poprawić. A co, kto bogatemu zabroni!

Rok temu też była kampania. Władze fetowały przebudowę Szosy Chełmińskiej, obok pikietowała opozycja z My Toruń - dziarsko szła do wyborów, ale ostatecznie
Grzegorz Olkowski Rok temu też była kampania. Władze fetowały przebudowę Szosy Chełmińskiej, obok pikietowała opozycja z My Toruń - dziarsko szła do wyborów, ale ostatecznie wprowadziła tylko jednego radnego, który i tak potem zrezygnował

Owszem, pomyśleć by można, gdyby tylko nie to, że, jak się zdaje, potrzeba lewoskrętów była oczywista już przed rokiem i już wtedy je planowano. Pozostaje tylko pogdybać, dlaczego miasto odłożyło zrobienie tej korekty o 12 miesięcy? Bo nie chciało jeszcze bardziej przedłużać terminu zakończenia już i tak spóźnionej przebudowy, czy powody były inne? Może na przykład czekano na promocję z Lidla?

Ryszard Warta

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.