Zbyt surowe lub zbyt pobłażliwe. Wyroki sędziów często zaskakują
Za fałszywy alarm bombowy 24-latka dostała dwa lata więzienia. Tyle samo, co gangster torturujący ofiarę.
Trzy miesiące bezwzględnego więzienia i 11 miesięcy prac społecznych - taki wyrok usłyszał właśnie 18-latek z Puław, który w listopadzie ub.r. zadzwonił do tamtejszego sądu z informacją o podłożeniu bomby. Surowszą karę dostała 24-letnia Anna D., współwinna zdarzeniu. Została skazana na 2 lata odsiadki.
Zdaniem prokuratury to kobieta była inicjatorką fałszywego alarmu. W listopadzie ubiegłego roku przed Sądem Rejonowym w Puławach miał się odbyć proces karny partnera Anny D. Kobieta, nie chcąc dopuścić, by mężczyzna wylądował za kratami, poprosiła młodszego kolegę o pomoc w uniemożliwieniu sądowi pracy. Udało się jednym telefonem. Ewakuowanych zostało wówczas ponad 70 osób - pracowników i petentów sądu.
Śledczy wpadli na trop przestępców, bo 18-latek dzwonił z komórki Anny D. Oboje właśnie usłyszeli wyroki, jeszcze nieprawomocne. I - zdaniem naszego eksperta - zbyt surowe.
- Za bardzo skupiamy się na zaostrzaniu kar - komentuje sprawę Jerzy Pisarski, lubelski prawnik związany z organizacją „Stop bezprawiu”, która walczy z błędami w sądach i prokuraturach.
- Zachód różni się pod tym względem od Polski. Tam ważne jest, by szybko i sprawnie ukarać przestępcę, tak by na własnej skórze poczuł karę, a nie jedynie przepełniać więzienia - podkreśla Pisarski.
Prawnik przypomina, że w ostatnim czasie w USA w podobnej sprawie związanej z fałszywym alarmem bombowym zapadł wyrok nakazujący przestępcy, by przez tydzień chodził po ulicy z wywieszką „Jestem idiotą”.
- A u nas trzeba posadzić do więzienia na dwa lata, a za ten wyrok zapłacimy my, podatnicy, i to aż ok. 80 tys. zł - podlicza Pisarski. I dodaje, że niektóre winy można odpracować. - W podobnych sprawach jak najbardziej jestem za pracami społecznymi - przyznaje.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy także wiceprezesa Sądu Okręgowego w Lublinie, który ma pieczę nad sądami rejonowymi w naszym okręgu. - Trudno stwierdzić, jakimi przesłankami kierował się sąd. Wszystko zależy od okoliczności sprawy. W różnych procesach występują różne okoliczności, które wskazują na to, czy osoba powinna ponieść większą, czy mniejszą karę - tłumaczy Przemysław Grochowski. Takimi okolicznościami, według wiceprezesa, są np. metody działania przestępcy, motywy, uprzednia karalność, wiek.
Zdaniem Pisarskiego, w Polsce, także na Lubelszczyźnie, jest wiele spraw, w których sędziowie często wydają zbyt niskie wyroki za poważne przestępstwa lub zbyt wysokie za, mogłoby się zdawać, sprawy lżejszego kalibru.
Jako przykład może posłużyć chociażby proces Piotra K. z Lublina, który za cofanie liczników w wodomierzach w 2014 r. trafił na dwa lata za kratki, czy przypadek Pawła M., który za okradanie mieszkań w 2012 r. skazany został na dziewięcioletnią odsiadkę.
Na drugim biegunie jest wyrok na gangstera z Kurowa, który w swoim domu więził i okrutnie znęcał się nad mężczyzną za to, że ten kilka dni wcześniej go okradł. W 2001 r. gangster został skazany na dwa lata. Zaskakuje niski wyrok na ojca spod Kraśnika, który przez wiele lat gwałcił swoje dzieci i dostał tylko pięć lat za kratami. Kolejny przypadek to proces Igora G., ukraińskiego kierowcy, który w ub.r. spowodował śmiertelny wypadek na obwodnicy Lublina. Zginęło 5 osób. Igor G. został skazany na trzy lata więzienia.