Zwierzaki stały się żywym celem. Strzelają!

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski
Dominik Fijałkowski

Zwierzaki stały się żywym celem. Strzelają!

Dominik Fijałkowski

Coraz więcej postrzelonych z wiatrówek psów, kotów i ptaków trafia pod opiekę weterynarzy.

Parę dni temu inowrocławscy weterynarze prowadzili kilkugodzinne operacje. Pacjentami był kot i gołąb. Ktoś strzelał do zwierzaków z wiatrówki.

Właścicielem broni pneumatycznej może dziś być właściwie każdy. Aby ją kupić nie trzeba mieć żadnych dodatkowych zezwoleń. Wiatrówki sprzedaje się na targowiskach i w marketach.

- Na brak nabywców broni pneumatycznej nigdy nie narzekaliśmy, bo to nie aż tak wielki wydatek. Najtańsze egzemplarze można mieć już za około dwieście złotych. Bardzo dobrze schodził też śrut do wiatrówek - opowiada były sprzedawca jednego z marketów działających na terenie województwa.

Walka o życie

Niestety, nie wszyscy posiadacze wiatrówek nabywają je w celach sportowych. Są tacy, którzy lubią mierzyć i strzelać do żywych celów. Do zwierząt.

Ostatnio w przychodni weterynaryjnej przy Wojska Polskiego na inowrocławskim osiedlu Rąbin lekarze przeprowadzili jednego dnia aż dwie operacje zwierząt postrzelonych śrutem z broni pneumatycznej.

- To była kilkugodzinna walka o życie tych zwierząt - komentuje lek. wet. Anna Biegała.

Ranne zostały gołąb i kot. Ptak miał roztrzaskane dwie kości skrzydła. Konieczne było zastosowanie implantu. - Kot trafił do nas z postrzałem jamy brzusznej. Śrut w trzech miejscach rozerwał jelita i uszkodził śledzionę. Nastąpił wewnętrzny krwotok - dodaje lek. wet. Tomasz Biegała, specjalista chirurg, który operował ranne zwierzęta.

Na operacji pomoc się nie kończy. Co prawda, obaj pacjenci przychodni weterynaryjnej - kot Feluś i gołąb Guzik - czują się już dobrze, ale czeka ich jeszcze kilkutygodniowe leczenie.

Lekarze zwracają uwagę, że w przypadku gołębia postrzelenie miało miejsce w samym centrum największego inowrocławskiego osiedla, jakim jest Rąbin. Ofiarami strzelca mogą więc stać się nie tylko zwierzęta, ale także ludzie.

Do postrzeleń zwierząt dochodziło w ostatnich miesiącach nie tylko w Inowrocławiu. Na łamach „Pomorskiej” opisywaliśmy przypadek z Torunia. Na spacerze w lesie trafiony został dog niemiecki. Do końca nie wiadomo jednak, czy strzał oddany został z wiatrówki czy z broni palnej.

Niepokojące informacje docierają z Włocławka i okolic. - Niedawno do pieczy zastępczej trafił stary pies z Warząchewki Polskiej, do którego - jak się okazało po badaniu lekarskim - strzelano śrutem - mówi Cecylia Barska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, oddział we Włocławku.

Adam Krzyżanowski, tegoroczny maturzysta, jest wolontariuszem w jednym z gabinetów weterynaryjnych we Włocławku. Opowiada, że: - Strzelanie do psów i kotów ze śrutu to plaga, szczególnie na wsiach. Wielokrotnie byłem świadkiem, kiedy podczas badań usg czy rentgenowskich okazywało się, że zwierzę ma w organizmie śrut.

W centrum Włocławka grasował przez kilka tygodni „snajper”, który strzelał do gołębi. Nie udało się go schwytać, ale dzięki nagłośnieniu sprawy na razie nikt do ptaków nie strzela.

Również w Grudziądzu zwierzaki rani śrut. Sporo czworonogów ratowała Anna Sargalska, weterynarz z przychodni „Rudy Kot”. - W ciągu ostatnich kilku miesięcy trafiło do naszego gabinetu kilka postrzelonych kotów z osiedla Chełmińskiego! - alarmuje Anna Sargalska. Podkreśla również, że ranne koty wcale nie są bezpańskie. To tzw. wychodzące futrzaki. Zadbane.

Wbrew ustawie

Tymczasem sprawę postrzelenia gołębia Guzika bada inowrocławska policja. - Prowadzimy postępowanie z ustawy o ochronie zwierząt z sierpnia 1997 roku. Jakie konsekwencje grożą osobom, które za cel obrały sobie ptaki i czworonogi? Reguluje to artykuł 35 tego dokumentu - informuje Izabella Drobniecka, oficer prasowy komendy powiatowej.

Natomiast policjanci z Grudziądza od początku roku przyjęli trzy zgłoszenia o łamaniu wspomnianej ustawy.

O tym, że „strzelcy” nie powinni czuć się bezkarnymi świadczyć może przypadek mieszkańca Białych Błot. Sąd uznał go winnym strzelania z wiatrówki do kota. Nałożył karę pięciu tysięcy złotych na rzecz „Animalsów” i nakazał zatrzymanie broni.

Dominik Fijałkowski

Od 1992 roku jestem dziennikarzem "Gazety Pomorskiej" w Inowrocławiu. Piszę o wszystkim, co dzieje się w Inowrocławiu, a głównie o tym co "piszczy" w miejscowym ratuszu. Opisuję też wydarzenia, które dzieją się w pozostałych miastach i gminach powiatu inowrocławskiego. Fotografuję imprezy sportowe, kulturalne, turystyczne... A zdjęcia z tych imprez zamieszczam na www.pomorska.pl i na www.inowroclaw.naszemiasto.pl. Prywatnie..., lubię dłuuuugie wyprawy rowerowe. I te krótsze też. Należę do Nadgoplańskiego Oddziału PTTK w Kruszwicy i Klubu Turystyki Rowerowej "Goplanie".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.